LISTA POSTÓW

czwartek, 2 sierpnia 2012



Brzask. Granatowe sklepienie było przez niego rozcinane pierwszymi promieniami słońca, przy którym zanikały gwiazdy, będące najsłabszym ogniwem. Niebo powoli zmieniało kolor z atramentu, dążąc przez purpurę i róż, aż do pomarańczy, zanikającej w niewyraźnym jeszcze błękicie. Ptaszyska od co najmniej godziny ćwierkały i irytowały śpiących Holendrów, a pierwsze samochody wyruszały z miejsc parkingowych, które prowadzone były przez niewyspanych kierowców, pragnących zastrzyk kofeiny w postaci porannej kawy. Jeszcze najlepiej, gdyby takowa była z papierosem, którego dym drażnił przyjemnie gardła uzależnionych od nikotyny osób.

Znajdywali się tacy, co wracali z domówek lub nocnych zabaw i pogrywań z przechodniami. Wychodzili z domów publicznych po zafundowanej – za opłatą – rozkoszy, poprawiając jeszcze mankiety pogniecionych koszul, mających na kołnierzach ślad po czerwonej szmince jedno nocnej kochanki. Amok rozkoszy na tyle zaabsorbował ich umysł doznaniami, że nie myśleli trzeźwo o konsekwencjach powrotu do domu, gdzie wyczekiwały żony lub partnerki, sądzące o tym, jakoby były jedynymi kobietami w ich życiu.

Latarnie uliczne, które słabym natężeniem sztucznej żółci oświetlały ulice i chodniki amsterdamskie, powoli gasły z godziną, gdy cisza nocna dobiegała końca. Powoli miasto się budziło, a ludzie zaczęli wychodzić. Przemęczone twarze ludzi pracujących, szlochy małych dzieci, jakie słyszane były na zewnątrz oraz fuknięcia starszych kobiet, które przychodziły nad rzekę z czerstwym chlebem, łamiąc go i rozkruszając nad brukiem, chcąc nakarmić gołębie. Tym poczynaniom towarzyszyły nieprzychylne uwagi dotyczące odchodów, jakie znajdują swoje miejsce na maskach dopiero co umytych samochodów.

Noc minęła dość prędko. Większość mieszkańców stolicy Niderlandów, przebyła we śnie, gdzie nieświadomi byli kolejnych jego faz. Oddawali się odpoczynkowi i regeneracji organizmu, nie zaprzątając sobie głów problemami życia codziennego. Od tego była jasność, która czasem dawała człowiekowi w kość, choć ten już nic nie mógł począć w związku z tym. Nie obyło się jednak bez wyjątków, które paradowały wesoło po ulicach Amsterdamu, tańcowały z radością na parkietach, nie zdając sobie sprawy, jak okropnie wyglądają, jak są zmarnowani po tylu wlanego w siebie alkoholu. Ci, co z pożądaniem na siebie patrzyli podczas łóżkowych igraszek, ale byli też tacy, którzy w ogóle nie mogli zasnąć. Nie mieli potrzeby snu, chęci na niego, ani jakiegokolwiek powołania. Ich umysły zaprzątnięte były innymi sprawunkami, które wymagały cierpliwości i przemyślenia. Plan już mógł gdzieś w otchłani perfekcji istnieć, aczkolwiek uporządkowanie tego wszystkiego zajmowało trochę czasu.

Lilianne znajdywała się w ostatnim typie określonych osób, w jaki sposób spędzają one noc. Te kilka godzin, które powinny zostać poświęcone odpoczynkowi, wykorzystała do przemyśleń i wspomnień, kotłujących się w jej umyśle. Można stwierdzić, że nawet samej od siebie nie chciała zasnąć, dlatego siedziała na tej sofie, co to ją wniesiono długi czas temu, mogąc oprzeć nogi o balustradę przestrzennego balkonu. Dobrych kilka godzin przesiedziała, co rusz zmieniając pozycję, gdy to krzyż się domagał, gdy to nogi drętwiały, a kark i plecy zdawały się zaraz zniszczyć z niemocy.

Siedziała tak z papierosem między palcami i kryształową szklanką w ręce do czasu, aż słońce nie wzniosło się nad dachami holenderskich kamienic po przejściach, w których – swoją drogą – można było  ujrzeć aspekty życia: kłótnia między partnerami, płacz dziecka, lament małżonki, krzyk małżonka stojącego pod oknem, gdy kobieta wyrzucała przez okno wszystkie jego ubrania, wyzywając go od pieprzonych sukinsynów, starą kobietę z wałkami na głowie, która domagała się ciszy, mężczyznę, który przeżył pół wieku, nabijającego się z zięciem, paląc fajkę wodną, dziewczęta mijające wyrzuconego mężczyznę. I aż stwierdziła, że żyć się zachciewa.

Później wróciła do mieszkania, przygotowując sobie poranną kawę, która była niczym śniadanie – najważniejszy napój w ciągu dnia, od którego zależny był humor długowłosej. Do tego kolejny papieros i poranne wiadomości, by usłyszeć niewiarygodnie i fałszywie optymistyczny ton głosu prezentera medialnego, przedstawiającego najświeższe zmanipulowane przez nich informacje. Jeszcze pogodynka, po raz kolejny wciśnięta w – za ciasną – sukienkę, z której wylewały się piersi, by dowiedzieć się, że najczęściej oglądającymi prognozę pogody są mężczyźni, a ci tak naprawdę patrzą tylko na cycki w nadziei, że te zaraz wyskoczą.

Pozostawiony w sypialni telefon, zagrzmiał niczym piorun, wibrując na nieokrytym blacie drewnianego biurka; drżał i skłaniał się do upadku, by w końcu zmusić dziewczynę, żeby ta pospiesznym krokiem zmierzyła bosymi stopami przez salon do swojej sypialni w nadziei, że nie rozbudziła współlokatora.  Nieznany numer widniał na wyświetlaczu telefonu, który wibrował w dłoni dziewczyny. Odczekała chwilę, z zasadą trzech sygnałów, by nacisnąć „odbierz”. Z początku żaden głos nie zabrzmiał po drugiej stronie, prócz syczenia i cichego oddechu oraz chuchnięć, upewniających dziewczynę o uzależnieniu od nikotyny.

– Już niedługo. – usłyszała niski baryton, zniekształcony przez słuchawkę telefonu. Oczekując na kontynuację, milczała, wsłuchując się w upierdliwy i charakterystyczny odgłos. – Możesz powoli wszystko przygotować i się skończy ten koszmar. – dodał jeszcze, nim głuchy sygnał oświadczył zakończenie rozmowy telefonicznej.

Zapanowała cisza. 

4 komentarze:

Mila Drozd pisze...

[omatko, zakochałam się w tej notce. pięknie przedstawiasz obrazy, tak bardzo realistycznie, filmowo - jak ja kiedyś umiałam, a teraz w ogóle nie daję rady tego z siebie wymusić :P
i cudny motyw papierosa, balkonu, tego budzącego się do życia poranka! awesome!]

Angel Evans pisze...

[ Według mnie notka jest bardzo dobra, czyta się ją szybko i "lekko". Ładnie opisane widoki, łatwo je sobie wyobrazić (tu podpisuję się pod wypowiedzią wyżej). Bardzo mi się podoba :) ]

Kotofil pisze...

[ Nic odkrywczego nie napiszę, więc po prostu - fajnie się czytało i do cholery miałaś wyjaśnić skąd Holmes wzięła się w Amsterdamie, bu! :D ]

foksu pisze...

[Angel, dzięki, dzięki! ;>]