LISTA POSTÓW

sobota, 4 sierpnia 2012

Za darmo możesz mnie zachować lub zapomnieć.



Charlotte „Lotte” Teigen
urodzona 13 maja 1988 roku w Lillehammer
skrzypaczka. studentka. kelnerka.


Trzynastego maja, piątek. Pechowy dzień? Nie w przypadku Charlotte. Córka prawniczki i norweskiego dyplomaty nigdy nie mogła narzekać na jakikolwiek niedostatek. Wychowana była w ciepłej atmosferze, jednak jej rodzicom nie brakowało surowości i stanowczości. Od najmłodszych lat była posyłana na korepetycje z języków, naukę gry na skrzypcach i balet. Ojciec chciał swoją następczynie, a Charlotte wykazywała już w dzieciństwie predyspozycje do zajęcia jego miejsca. W domu państwa Teigen dobrze się działo. Do czasu. Do czasu, kiedy jej matka nie stała się chora. To słowo często przewijało się w rozmowach jej bliskich. Objawy choroby psychicznej zaczęły pojawiać się, kiedy Lotte skończyła piętnaście lat. Matka zwracała się do ojca „proszę pana”, albo dzwoniła na policję, kiedy ten wchodził do domu. Bo był nieznajomy. Zmarła dwa lata później. Skoczyła z balkonu myśląc, że umie latać. Na oczach jej dzieci i męża. Charlotte nie przeżyła tego tak, jak ojciec i brat. Wielu uważało, że to reakcja obronna. Ona jednak przez dwa lata przyzwyczaiła się do myśli o chorobie matki, że tak jakby z ulgą przyjęła jej śmierć. Straszne, prawda? Nie dla niej. To właśnie wtedy pojawiły się pierwsze kontakty z płcią przeciwną. I nie tylko. Tak, Charlotte lubiła eksperymentować. To była jedna z rzeczy, o które poróżniła się z ojcem. Pragnął, by córka poszła na prawo, w ślady matki, zabronił jej studiowania na Akademii Sztuk Pięknych w Paryżu, więc uciekła, Postawiła na swoim. Nie udała się jednak do Paryża, a do Hamburga, a z czasem przeniosła się do Amsterdamu. To tutaj „łajdaczy się”, studiuje i wieczorami gra na dachach budynków na skrzypcach.

  

Zadziorne spojrzenie, długie, ciemne włosy i milion drobnych piegów na twarzy. Taka jest na pierwszy rzut oka. Dosyć szczupła, nie pozwala sobie na niepotrzebne skoki wagi. Blada, jak na Norweżkę przystało. Metr siedemdziesiąt siedem, długie nogi, które lubi eksponować i średnich rozmiarów piersi. Zazwyczaj chodzi w długich spódnicach i w powyciąganych koszulkach. Hipiska, można by rzec. Dziecko kwiat. I to jej pasuje, nie lubi skórzanych kurtek i glanów, ceni sobie wygodę. Jej nogi przyrosły do nieśmiertelnych, czerwonych Conversów, a na nadgarstku ma przewiązaną niebieską nitkę. Podobno przynosi jej to szczęście. Tatuaż na lewym obojczyku to chiński znak, oznaczający liczbę trzynaście. Eksperymenty z malowaniem włosów na blond nie były dobrym pomysłem, więc jak na razie Lotte pozostaje brunetką. Ale kto wie, co jej wpadnie do głowy. Może rudy?



Charlotte jest dziwna. Tak twierdzi większość osób, które mają sposobność ją poznać. Tak naprawdę, ta dziewczyna nie za bardzo różni się od nas. Jak każdy ma swoje pasje, marzenia, priorytety. Czasami chodzi z głową w chmurach, wpada na przechodniów, a na jej ubraniach zawsze plącze się sierść kotów, dzielących z nią małe lokum w centrum. Nigdzie nie rusza się bez swoich skrzypiec, zabiera je nawet na zajęcia z architektury, bo chociaż jest dziwna, to uzdolniona z niej bestia. Rysuje, gra, śpiewa, czasami nawet potańczy. Bywa, że ma schizy, lubi się najebać i być niegrzeczną dziewczynką. Po pijaku pieprzy Holenderki, zdarza jej się pójść do łóżka z nieznanym chłopakiem. Jest bi, zawsze to wiedziała i ten fakt wykorzystuje. Nie traktuje związków na serio. Boi się rozczarowań, nienawidzi płakać, chociaż zdarza jej się to często. Zwłaszcza po alkoholu, a ten na stale gości w jej życiu. Nie, nie jest alkoholiczką, ale nie odmówi sobie kilka lampek wina. Tak na dobry sen. Łzy to dla niej oznaka słabości, a ona nie chce być słaba. Chce być silna, niezależna, odważna. Najczęściej się jej to udaje. Pyskata, ironiczna, zdystansowana. Nie otworzy się od razu, musi dać sobie czas. No chyba, że chodzi o seks. Wtedy nie ma żadnych zahamowań. Pali od trzech lat, zgubny nałóg, ale nie może się powstrzymać. Wypala paczkę dziennie, marnuje zarobioną jaką kelnerka wypłatę i pod koniec miesiąca nie ma co do garnka włożyć. Głupia Lotte.

- Wypijmy za błędy.
- To się ostro nawalimy.


Przyjaciele? Brak. Nie liczyć kotów. Chociaż nie, jest taki jeden. Nazywa się Mathias Teigen i jest osobą, która wie o Lotte wszystko. Że lubi jeść płatki prosto z pudełka, że boi się pająków i że uwielbia banany. To takie... ludzkie, prawda? Niestety, Mathiasa tutaj nie ma, bo siedzi w Oslo i studiuje politologię. Palant. Jakby było mu to do czegokolwiek potrzebne. Lotte nie jest socjopatką. To inni boją się z nią zaprzyjaźnić, twierdząc, że jest wariatką. A nie jest. Bo gdyby była, to by o tym wiedziała.

Nie pytaj mnie o jutro, nie mam więcej niż dziś.


 
Pewnie chcecie usłyszeć coś od samej Lotte, prawda?


Hej, jestem Charlotte Teigen. Nie, właściwie to Lotte Teigen. Nienawidzę mojego prawdziwego imienia, ale matka się uparła, a ojciec nigdy nie umiał jej odmawiać. Ktoś zabawił się w biografa i przedstawił w pigułce pokrętną historię mojego życia. Nie wiem, czy warto coś dodawać. Matka psycholka, ojciec tyran, niegodzący się z moim zdaniem no i Mathias. Jedyny normalny w rodzinie. Nigdy nie uważałam, że ja mam w sobie jakieś pozory normalności. Jestem dziwna, podobno. Nie mam przyjaciół, nie licząc Frencha i Pixie, wolę dziewczyny i rysuję przechodniów, kiedy mi się nudzi. Nie lubię sprzątać, mam burdel w mieszkaniu, w którym rzadko daje się coś znaleźć. Miałam męża. Pewnie się zdziwicie, no ale tak wyszło. O kilka kieliszków za dużo no i stało się. Pieprzyć to, Lukas to frajer, sterydy zamiast mózgu. Na dodatek nie staje mu. Mówiłam już, że wolę dziewczyny? One nie mają kłopotów z potencją, zawsze dadzą mi to, czego chcę. Obecnie jestem wolna. Chodź, bierz mnie i nawet się nie wahaj, bo wtedy ja wezmę Ciebie.
Tak, o Tobie mówię.”


posty | powiązania


[ Hej, na wątki jestem chętna, przyznam się też, że to nie moja pierwsza i nie jedyna postać tutaj ;> Może zgadniecie, może nie :D Mogę zaczynać, będę jednak wdzięczna za pomysły ;) Wizerunku użycza modelka Martine Lervik. ]

4 komentarze:

Gaspard Morel pisze...

[Możesz napisać do mnie. :) Co do pomysłu to mogą się znać przez rodziców... kręgi prawników czy coś w tym stylu.]

Gaspard Morel pisze...

Gaspard raczej nie należał do tych, którzy uważają na zajęciach. Grafikę jak zawsze przespał. Liczył tylko, że znajoma, z którą zwykle robił wszystkie projekty, zadbała o zapisanie tematu.
Zdziwił się więc, kiedy zapytała go o to jakaś nieznana mu dziewczyna.
- Co?... A nie... Ale mogę się dowiedzieć, jeśli chcesz. - Zaproponował i uśmiechnął się przyjaźnie do niej.

Anonimowy pisze...

[Pierwsze zdjęcie jest genialne ;)Ogólnie rzecz biorąc, cała postać mi się podoba.]

C.Patterson

sok jabłkowy pisze...

[ Właśnie widzę,że trochę cierpisz na brak wątków/komentarzy. ]