Charlotte
„Lotte” Teigen
urodzona
13 maja 1988 roku w Lillehammer
skrzypaczka.
studentka. kelnerka.
Trzynastego
maja, piątek. Pechowy dzień? Nie w przypadku Charlotte. Córka
prawniczki i norweskiego dyplomaty nigdy nie mogła narzekać na
jakikolwiek niedostatek. Wychowana była w ciepłej atmosferze,
jednak jej rodzicom nie brakowało surowości i stanowczości. Od
najmłodszych lat była posyłana na korepetycje z języków, naukę
gry na skrzypcach i balet. Ojciec chciał swoją następczynie, a
Charlotte wykazywała już w dzieciństwie predyspozycje do zajęcia
jego miejsca. W domu państwa Teigen dobrze się działo. Do
czasu. Do czasu, kiedy jej matka nie stała się chora. To
słowo często przewijało się w rozmowach jej bliskich. Objawy
choroby psychicznej zaczęły pojawiać się, kiedy Lotte skończyła
piętnaście lat. Matka zwracała się do ojca „proszę pana”,
albo dzwoniła na policję, kiedy ten wchodził do domu. Bo był
nieznajomy. Zmarła dwa lata później. Skoczyła z balkonu myśląc,
że umie latać. Na oczach jej dzieci i męża. Charlotte nie
przeżyła tego tak, jak ojciec i brat. Wielu uważało, że to
reakcja obronna. Ona jednak przez dwa lata przyzwyczaiła się do
myśli o chorobie matki, że tak jakby z ulgą przyjęła jej śmierć.
Straszne, prawda? Nie dla niej. To właśnie wtedy pojawiły się
pierwsze kontakty z płcią przeciwną. I nie tylko. Tak, Charlotte
lubiła eksperymentować. To była jedna z rzeczy, o które poróżniła się z ojcem. Pragnął, by córka poszła na prawo, w ślady
matki, zabronił jej studiowania na Akademii Sztuk Pięknych w
Paryżu, więc uciekła, Postawiła na swoim. Nie udała się jednak
do Paryża, a do Hamburga, a z czasem przeniosła się do Amsterdamu.
To tutaj „łajdaczy się”, studiuje i wieczorami gra na dachach
budynków na skrzypcach.
Zadziorne
spojrzenie, długie, ciemne włosy i milion drobnych piegów na
twarzy. Taka jest na pierwszy rzut oka. Dosyć szczupła, nie pozwala
sobie na niepotrzebne skoki wagi. Blada, jak na Norweżkę
przystało. Metr siedemdziesiąt siedem, długie nogi, które lubi
eksponować i średnich rozmiarów piersi. Zazwyczaj chodzi w długich
spódnicach i w powyciąganych koszulkach. Hipiska, można by rzec.
Dziecko kwiat. I to jej pasuje, nie lubi skórzanych kurtek i
glanów, ceni sobie wygodę. Jej nogi przyrosły do nieśmiertelnych,
czerwonych Conversów, a na nadgarstku ma przewiązaną niebieską
nitkę. Podobno przynosi jej to szczęście. Tatuaż
na lewym obojczyku to chiński znak, oznaczający liczbę trzynaście.
Eksperymenty z malowaniem włosów na blond nie były dobrym
pomysłem, więc jak na razie Lotte pozostaje brunetką. Ale kto wie,
co jej wpadnie do głowy. Może rudy?
Charlotte
jest dziwna. Tak twierdzi większość osób, które mają
sposobność ją poznać. Tak naprawdę, ta dziewczyna nie za bardzo
różni się od nas. Jak każdy ma swoje pasje, marzenia, priorytety.
Czasami chodzi z głową w chmurach, wpada na przechodniów, a na jej
ubraniach zawsze plącze się sierść kotów, dzielących z nią
małe lokum w centrum. Nigdzie nie rusza się bez swoich skrzypiec,
zabiera je nawet na zajęcia z architektury, bo chociaż jest dziwna,
to uzdolniona z niej bestia. Rysuje, gra, śpiewa, czasami nawet
potańczy. Bywa, że ma schizy, lubi się najebać i być niegrzeczną
dziewczynką. Po pijaku pieprzy Holenderki, zdarza jej się pójść
do łóżka z nieznanym chłopakiem. Jest bi, zawsze to wiedziała i
ten fakt wykorzystuje. Nie traktuje związków na serio. Boi się
rozczarowań, nienawidzi płakać, chociaż zdarza jej się to
często. Zwłaszcza po alkoholu, a ten na stale gości w jej życiu.
Nie, nie jest alkoholiczką, ale nie odmówi sobie kilka lampek wina.
Tak na dobry sen. Łzy to dla niej oznaka słabości, a ona
nie chce być słaba. Chce być silna, niezależna, odważna.
Najczęściej się jej to udaje. Pyskata, ironiczna, zdystansowana.
Nie otworzy się od razu, musi dać sobie czas. No chyba, że chodzi
o seks. Wtedy nie ma żadnych zahamowań. Pali od trzech lat, zgubny
nałóg, ale nie może się powstrzymać. Wypala paczkę dziennie,
marnuje zarobioną jaką kelnerka wypłatę i pod koniec miesiąca
nie ma co do garnka włożyć. Głupia Lotte.
-
Wypijmy za błędy.
-
To się ostro nawalimy.
Przyjaciele?
Brak. Nie liczyć kotów. Chociaż nie, jest taki jeden. Nazywa się
Mathias Teigen i jest osobą, która wie o Lotte wszystko. Że lubi
jeść płatki prosto z pudełka, że boi się pająków i że
uwielbia banany. To takie... ludzkie, prawda? Niestety, Mathiasa
tutaj nie ma, bo siedzi w Oslo i studiuje politologię. Palant. Jakby
było mu to do czegokolwiek potrzebne. Lotte nie jest socjopatką. To
inni boją się z nią zaprzyjaźnić, twierdząc, że jest wariatką.
A nie jest. Bo gdyby była, to by o tym wiedziała.
Nie
pytaj mnie o jutro, nie mam więcej niż dziś.
Pewnie
chcecie usłyszeć coś od samej Lotte, prawda?
„Hej,
jestem Charlotte Teigen. Nie, właściwie to Lotte Teigen. Nienawidzę
mojego prawdziwego imienia, ale matka się uparła, a ojciec nigdy
nie umiał jej odmawiać. Ktoś zabawił się w biografa i
przedstawił w pigułce pokrętną historię mojego życia. Nie wiem,
czy warto coś dodawać. Matka psycholka, ojciec tyran, niegodzący
się z moim zdaniem no i Mathias. Jedyny normalny w rodzinie. Nigdy
nie uważałam, że ja mam w sobie jakieś pozory normalności.
Jestem dziwna, podobno. Nie mam przyjaciół, nie licząc Frencha i
Pixie, wolę dziewczyny i rysuję przechodniów, kiedy mi się nudzi.
Nie lubię sprzątać, mam burdel w mieszkaniu, w którym rzadko daje
się coś znaleźć. Miałam męża. Pewnie się zdziwicie, no ale
tak wyszło. O kilka kieliszków za dużo no i stało się. Pieprzyć
to, Lukas to frajer, sterydy zamiast mózgu. Na dodatek nie staje mu.
Mówiłam już, że wolę dziewczyny? One nie mają kłopotów z
potencją, zawsze dadzą mi to, czego chcę. Obecnie jestem wolna.
Chodź, bierz mnie i nawet się nie wahaj, bo wtedy ja wezmę Ciebie.
Tak,
o Tobie mówię.”
posty | powiązania
[ Hej,
na wątki jestem chętna, przyznam się też, że to nie moja
pierwsza i nie jedyna postać tutaj ;> Może zgadniecie, może nie
:D Mogę zaczynać, będę jednak wdzięczna za pomysły ;) Wizerunku użycza modelka Martine Lervik. ]
4 komentarze:
[Możesz napisać do mnie. :) Co do pomysłu to mogą się znać przez rodziców... kręgi prawników czy coś w tym stylu.]
Gaspard raczej nie należał do tych, którzy uważają na zajęciach. Grafikę jak zawsze przespał. Liczył tylko, że znajoma, z którą zwykle robił wszystkie projekty, zadbała o zapisanie tematu.
Zdziwił się więc, kiedy zapytała go o to jakaś nieznana mu dziewczyna.
- Co?... A nie... Ale mogę się dowiedzieć, jeśli chcesz. - Zaproponował i uśmiechnął się przyjaźnie do niej.
[Pierwsze zdjęcie jest genialne ;)Ogólnie rzecz biorąc, cała postać mi się podoba.]
C.Patterson
[ Właśnie widzę,że trochę cierpisz na brak wątków/komentarzy. ]
Prześlij komentarz