Hoping one day you'll make a dream last
But dreams come slow and they go so fast
You see her when you close your eyes
Maybe one day you'll understand why
Everything you touch, oh it dies
Sasha Wiera Siemionow
Musi być do wyboru,
Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło.
To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby.
Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare,
Czarne, wesołe, bez powodu pełne łez.
Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie.
Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno.
Naiwna, ale najlepiej doradzi.
I bądź tu mądrym człowieku... Zaśpiewałabym balladę o sobie, ale nie potrafię śpiewać. Napisałabym wzniosły wiersz, ale nie potrafię pisać. Wystawiłabym sztukę, opowiadającą o moim życiu, ale nie potrafię.
Nie lubię cofać się do historii. Co było, minęło. Niektóre chwile chciałabym zatrzymać na dłużej, nadal się nimi delektować. Innymi momentami swojego życia się brzydzę. Nie mogę zrozumieć, jakim cudem upadłam tak nisko. Nie zależało mi. Może nadal nie zależy? Pierdolnięta Ruska z brytyjskim akcentem, o to kim jestem. Córka słabej kobiety i despotycznego jegomościa, nie szanującego wartości rodzinnych. Jak u licha, miałabym wyrosnąć na odpowiedzialną osobę, mającą ideały, wyznającą pewne na ogół szanowane wartości, wierzącą w marzenia i spełniającą krok po kroku swój mały, życiowy plan?
Próbuję wyrwać się z otchłani szaleństwa i zacząć prawdziwe życie. Nie mogę, nie potrafię mimo tego, że na mojej ścieżce pojawia się coraz więcej Aniołów. Prawdziwych, którzy podtrzymują mnie na swoich skrzydłach. Nie chcę przywiązywać się do nikogo, lecz uzależnienie od ludzi staje się coraz silniejsze, jest prawdziwym narkotykiem. O dziwo, dobrym. Chciałabym kiedyś uśmiechnąć się do kogoś, myśląc o tym, jaki piękny mamy dziś dzień. Nie wiem, czy doczekam się tej chwili, ale wierzę w to. Wierzę również w to, że więcej razy się nie stoczę.
Nie jestem kimś, kogo pokochasz od razu, nie wierzę w duperele od pierwszego wejrzenia. Wierzę w to, że seks zbliża do siebie ludzi, że pocałunki są magiczne, że dotyk czyiś dłoni na ciele może przynieść ukojenie. Warkocz w kolorze jasnego blondu, błękitne oczęta, szczupła sylwetka. Sto siedemdziesiąt centymetrów, nieco więcej już kilogramów, nieśmiały, niepewny uśmiech. Roziskrzone, ciekawskie spojrzenie. Jedno jest pewne, pojawiła się chęć do życia. Do zmiany na lepsze. A co z tym idzie - coraz więcej lęków, obaw, coraz więcej oporu, którego kiedyś nie było. Ale kto powiedział, że życie jest proste?
Dwadzieścia cztery lata ♦ Właścicielka dumnej kotki ♦ Urzędująca w niewielkiej kawalerce ♦
Hetero z odchyłami ♦ Kelnerka w klubie "Placebo" ♦ Próbująca nie wrócić do nałogu ♦
Dwukrotny pobyt na odwyku ♦ Ruska z angielskim akcentem
Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała.
Czyta Jaspera i pisma kobiece.
Nie wie po co ta śrubka i zbuduje most.
Młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda.
Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem,
własne pieniądze na podróż daleką i długą,
tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej.
Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona.
Ależ nie, tylko trochę, bardzo, nic nie szkodzi.
Albo go kocha albo się uparła.
Na dobre, na niedobre i na litość boską
Formalności i sprawy techniczne.
Tytuł i cytat na samej górze pochodzą z piosenki Passenger - Let her go, wiersz pani Wisławy Szymborskiej - "Portret Kobiecy", buźka: Lauryn Holmquist. Nie zabijajcie. Nie będę już kombinować z postaciami. Serio.
A proszę usunąć Julkę z linków.