Postacie poboczne:
Mila zwana Słońcem
Och,
Słońce! Nigdy nie wybaczę sobie, że nie byłam w momencie, gdy
umierałaś, że nie byłam wtedy wielką bohaterką i nie uratowałam Ci
życia. Nigdy nie wybaczę sobie, że zniknęłaś tak młodo. Teraz mój świat
jest ciemny, oświetlany tylko przez Księżyc i gwiazdy, a przecież wiesz,
że ja nigdy nie chciałam żyć w wiecznej nocy.
Ukochana Brandi, która zaginęła ponad dwa lata temu, a której ciało odnaleziono po roku. Jones kochała ją ponad życie, wszystko podyktowała sobie pod Słońce - od swoich wygranych po porażki, od przeszłości po przyszłość. I po jej śmierci zmieniła się, zmienia się coraz bardziej, coraz mocniej, niemalże psychotycznie kochając umarłą dziewczynę.
Teraz może to się zmienia, może Mila staje się wspomnieniem, bolesnym, ale wspomnieniem. Wciąż jednak zdarzają się wieczory pełne tęsknoty za dawną kobietą, podczas których świat istnieje tylko w smętnym jazzie, szklance whisky i odbiciu w szybie.
Thomas Jones
Braciszek. Brandi jest do niego uprzedzona w odwecie za to, że on nie lubi jej lesbijstwa. Czym się to objawia? Ano, Bran nie chce mieć zbyt dużo wspólnego z braciszkiem, uważa, że jest on cudownym wnuczkiem sztywnych dziadków, przez co strasznie kaleczy swoją wiedzę na jego temat. Mają różnych ojców, ale oboje noszą nazwisko po matce.
Ten jedyny, o którym legendy mówią, że udało mu się uwieść Brandi. Co prawda zrobił to po iście skurwysyńsku, bo zaciągnął ją do łóżka (a może ona jego zaciągnęła?) w momencie, gdy kobieta była totalnie rozpieprzona emocjonalnie, ale... to jednak był dobry lek. Nie wiadomo, czy ją rozgryzł, czy po prostu był kretynem, który nie pomyślał, zanim wsadził swojego przyjaciela w nią - na pewno jej pomógł się pozbierać. I na pewno jej uświadomił, że Bran jeszcze potrafi kochać.
Rozstali się, gdy on wyjechał otworzyć kolejny klub jakieś sto kilometrów od Amsterdamu. Brandi nie chciała ciągnąć nic na odległość; obiecała sobie za to, że jeśli on kiedykolwiek wróci, to już za cholerę nie pozwoli mu odejść. Nikt inny nie miał tyle kasy i jej nie pragnął. Ot, względy finansowe.
A tak naprawdę, chociaż Brandi jest lesbą, on jest jej wyjątkiem potwierdzającym homoseksualność.
To zdjęcie jest genialne.Rozstali się, gdy on wyjechał otworzyć kolejny klub jakieś sto kilometrów od Amsterdamu. Brandi nie chciała ciągnąć nic na odległość; obiecała sobie za to, że jeśli on kiedykolwiek wróci, to już za cholerę nie pozwoli mu odejść. Nikt inny nie miał tyle kasy i jej nie pragnął. Ot, względy finansowe.
A tak naprawdę, chociaż Brandi jest lesbą, on jest jej wyjątkiem potwierdzającym homoseksualność.
Opinie Brandziowe o Tońku:
"- Nie patrz tak na mnie, dalej jestem lesbą i lubię babskie tyłki, ale jego tyłek jest jakiś... magiczny.
Parsknęła śmiechem na swoje ostatnie słowa. Wyobraziła sobie magiczny tyłek Tońka - fioletowy, z którego z każdym gazem leciały gwiazdki i czary."
Tone, uśmiechnij się. :)
Spały ze sobą... i to chyba jest wszystko, co należy o nich wiedzieć. Bo poza tym, nic ciekawego się nie wydarzyło. Bran i Amelie w wydaniu dorosłym to dwa różne światy, które tylko trzymając się na odpowiedni dystans mogą nie doprowadzić do katastrofy. Po kilku kłótniach spowodowanych przez Morelkę, czarnobrewka uznała, że nie warto już być totalnie szczerą i oddaną; miłą, owszem, ale nie przyjaciółką.
To ta, która przypomina Słońce, jest przekleństwem i błogosławieństwem, ołtarzem i przekleństwem. Przynajmniej tak na nią patrzy Brandzia. Ilekroć patrzy na amsterdamską Milę, ma wrażenie, że Słońce, choć odeszło, ciągle pilnuje swojej dawnej kochanki; ilekroć patrzy na amsterdamską Milę, czuje radość, że Słońce zostało choćby w rysach kogoś z drugiego końca Europy. To przekleństwo, bo Bran nie potrafi całkowicie pozbyć się dawnych uczuć, to błogosławieństwo, bo daje Bran siłę i poczucie, że jej Mila jej nie opuściła i chce, by czarnobrewka żyła dalej.
Panna Drozd (czy też była pani Vankleef) to w dodatku jedyna osoba, która Bran potraktowała podle. Jones chciała znowu czuć Słońce, więc spała z Milą, której szczerze nienawidziła, gdy okazywało się, że osoba leżąca obok to nie jest ukochana osoba, tylko - w jej opinii - narkomanka i dziwka (na żądanie, Miluś! :D) bez żadnych zahamowań.
Stan Black
Ojciec Brandi. Bran pamiętała go jako człowieka, którego nie obchodziło nic prócz alkoholu... oraz damskiego boksera. Był mizoginem i chociaż lubił seks z kobietami, szczerze ich nienawidził. Matka Brandi raz lub dwa oberwała od Stana i pewnie działoby się tak dalej, gdyby rodzice Susan nie wkroczyli do akcji i nie załatwili zakazu zbliżania się.W wieku 14 lat poszła do urzędu i zażądała zmiany nazwiska na panieńskie swojej matki. Nosi do dzisiaj.
Obecnie tatuś Brandzi: kliknij, to sobie poczytasz
Kuzyn Słońca. Nie wychowywali się razem, nie mieszkali z sobą, widywali isę raz do roku, odkąd Steve wyjechał do Holandii, ale mimo to byli sobie bliscy. Brandi poznała go dzięki Słońcu i teraz stara się kontakt odnowić, z racji, że oboje mieszkają w jednym mieście.
Jedyny człowiek, który ma prawo mówić o Mili. Głównie dlatego, że ją znał.
Bran nie ma pojęcia, czym zajmuje się Steve w rzeczywistości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz