LISTA POSTÓW

niedziela, 27 maja 2012

Każdy ma swoją własną historię.



Julia Marsman

Urodzona 12 lutego 1992 roku w Assen w Holandii. 
Studentka drugiego roku na wydziale historycznym.
Wykonuje korekty tekstów do kilku małych gazet.
Zamieszkała w kamienicy w centrum miasta.


Julia nie zmieniła się zbytnio od chwili kiedy pierwszy raz przekroczyła granicę stolicy Holandii. Nadal jest tą samą, równie roześmianą co kiedyś, dziewczyną. Wciąż ma w sobie ten promyczek niewinności i dziecinności, który nie raz podnosił na duchu zmęczonych życiem ludzi. Ma w sobie mnóstwo energii, której nie potrafi się wyzbyć. Nigdy nie siedzi w miejscu, wciąż chciałaby być czymś zajęta, może dlatego, że wtedy nie ma czasu myśleć?
Od tragicznego wypadku, w którym zginęli rodzicie dziewczyny minęły już cztery, długie lata. Przez pierwszy okres Julia wciąż mieszkała w rodzinnym Assen, jednak u boku ciotki Diany, z którą początkowo nie mogła się dogadać Wciąż sprawiała problemy i buntowała się, jednak i takie zachowanie w końcu miało swój kres. Zdarzenie to zabiło w niej optymizm, który odzyskała dopiero po wyjeździe do Amsterdamu. Ciężko było jej podjąć decyzję o rozpoczęciu studiów, jednak z biegiem czasu uświadomiła sobie, że było to najlepsze wyjście z przytłaczającej sytuacji. Fakt iż z początku czuła się niepewnie i zachowywała jakby wciąż czegoś się bała, dawno już minął. Koniec końców, ponownie nastał czas, w którym dziewczyna chce brać z życia jak najwięcej.

Julia nie wyróżnia się niczym specjalnym na tle większość kobiet w jej wieku. Ma filigranową posturę ciała i mierzy jedynie metr i sześćdziesiąt osiem centymetrów, co nie sprawia, że można dostrzec ją z oddali. Najbardziej charakterystyczne są dla niej długie, ciemne włosy, zazwyczaj wolno puszczone, by mogły swobodnie opadać na jej zgrabne ramiona. Jeśli przyjrzysz się jej dokładniej zauważysz szaro zielone oczy, które połyskują za każdym razem gdy do jej okrągłej główki wpadnie kolejny pomysł. Ba brzoskwiniową cerę i duże, pełne usta. Na swojej twarzy, a dokładniej na lekko zadartym nosku ma kilka piegów, które dodają jej dziewczęcego uroku. Ubiera się zazwyczaj w lekkie, zwiewne sukienki, które idealnie podkreślają jej wcięcie w talii.

Z charakteru jest raczej delikatna i spokojna. Zawsze roześmiana i pełna optymizmu. Brak w niej złości i wrogości wobec ludzi. Jej pogoda ducha jest zaraźliwa acz subtelna. Z reguły jest poukładana i twardo stąpa po ziemi. Chyba można nazwać ją odrobinę pedantyczną. Porządek ma nie tylko w mieszkaniu, ale także w głowie, przynajmniej tak sądzi. Zazwyczaj jest nieśmiała, jednak niewiele trzeba by to u niej zmienić. Łatwo ją jednak przestraszyć czy spłoszyć. Jest osobą pomocną, zawsze wyciągnie do kogoś swoją dłoń. Jest dobrą przyjaciółką, u której zawsze znajdzie się wsparcie. Julia jest jedną z tych osób, które przede wszystkim wierzą swojej intuicji. Mimo to dziewczyna należy do rozsądnych i logicznie myślących ludzi. Pomocna w tym jest jej inteligencja i duży zasób wiedzy, którą posiadła dzięki zamiłowaniu do książek. Zdrowy rozsądek z pewnością jest jedną z jej zalet. Jest osobą niezwykle pomocną, obok ludzkiej krzywdy nie przechodzi obojętnie. Zawsze gotowa jest pocieszyć, porozmawiać, doradzić czy po prostu być przy kimś, kto aktualnie tego potrzebuje.  Często się załamuje, a wtedy do jej zielonych oczu napływają łzy, których nie może opanować. Nie jest wytrwała, kiedy widzi, że jej praca nie przynosi porządnych efektów, poddaje się. Ceni sobie szczerość. Woli najgorszą prawdę, od najpiękniejszego kłamstwa, którym często mydli się jej oczy.


Cześć (:
Jestem chętna na wątki i powiązania, w końcu Julia nie mieszka w Amsterdamie dwa dni. Cała karta będzie jeszcze uzupełniona i z pewnością poprawiona, dziś mam jednak lekki zastój. Zdjęcie od tej Pani.

17 komentarzy:

Lotte pisze...

[Dobrze cię znowu tu gościć ;)]

Unknown pisze...

Dwugodzinne okienko pomiędzy zajęciami. To z pewnością nie było marzenie żadnego studenta. Teoretycznie jest czas na to, żeby pójść coś zjeść, czy może nawet wpaść do domu, ale jeśli nie masz nic konkretnego do roboty tak długa przerwa staje się męczarnią. Z takim też nastawieniem Mona Alvarez udała się na swój zasłużony odpoczynek pomiędzy zajęciami.
Podeszła do wysokiego drzewa, stojącego na tyłach uczelni i rozejrzała się wokoło. Plac wokół niej był zupełnie pusty, więc co jej szkodzi? Bez większych problemów wdrapała się na owe drzewo i usiadła na grubej gałęzi, ukrytej pomiędzy bujnymi liśćmi.
Co ją skłoniło do takiego zachowania? gdyby spojrzeć na to z boku, nawet całkiem bezstronnie, do głowy przychodzi kilka myśli:
a) Jest nienormalna, woli spędzać czas z owadami, niż z ludźmi.
b) Chcę się popisać.
c) Nie! Na pewno jest zboczona i chce podglądać ludzi z tego miejsca i podsłuchiwać ich rozmowy!
Nie, nie, nic z tych rzeczy. Już od dawna czaiła się, żeby w spokoju usiąść na tej gałęzi i narysować budynek uczelni z zupełnie innej perspektywy - osoby, ukrytej pomiędzy liśćmi drzewa. To zawsze jakaś odmiana i dobre ćwiczenie, czyż nie?
Zatracona tak w swoim szkicowaniu, nie zauważyła, jak gdzieś uciekła jej godzinna przerwa. Na moment oderwała się od bloku rysunkowego i oparła wygodnie o pień drzewa, aby trochę odpocząć, gdy poczuła, jak ołówek wymyka jej się spomiędzy palców. Przeklęła cicho pod nosem, wiedząc, że nie uda jej się już go złapać i zarzuciła plecak na ramię, ostrożnie schodząc na ziemię. Okrążyła drzewo tak, aby znaleźć się w miejscu, gdzie zapewne spadła jej zguba, kiedy ujrzała, że obca dziewczyna trzyma jej "skarb" w ręku.
- Masz mój ołówek. - stwierdziła bez ogródek i wyciągnęła w jej stronę dłoń, posyłając jednocześnie wymowne spojrzenie, które krzyczało "oddaj!".

Jafe McCaffrey pisze...

[Oj, dziękuję za zaczęcie.]
Jafe'owego zamiłowania do roboty, którą wykonywał, nie było w stanie zmienić nic-ani godzina rozpoczęcia, ani podejście studentów, ani szmery na sali, ani inne 'przeszkadzajki' i, szeroko pojęte, niedogodności.Z resztą wykonywał to z taką pasją, że w jego przypadku owe niedogodności w praktyce nie istniały.
Kolejny wykład. Niby powtarzanie tego samego praktycznie w koło było nudne, ale Jafe'owi to nijak przeszkadzało.Wręcz przeciwnie, za każdym razem wyłapywał z własnych odpowieści coś nowego. Niekoniecznie zwracał uwagę na studentów, od czasu do czasu tylko posyłał któremuś znaczące spojrzenie z cyklu 'ucisz się proszę", a co jakiś czas prześlizgując wzrokiem po twarzach zgromadzonej braci studenckiej. Kątem oka wyłapał jedną nieznajomą twarz.Nie był pewien, czy dziewczyna wcześniej mu umknęła, czy co, dlatego zakodował sobie, by później to sprawdzić.
Po całej "zabawie" podniósł głowę by sprawdzić, czy sala jest już pusta. Nie była, została ta dziewczyna, na którą wcześniej zwrócił uwagę. Uśmiechnął się delikatnie, rozbawiony zbiegiem okoliczności po czym wcisnął lewą dłoń w kieszeń i powiedział:
-Nie wiem czy wcześniej mi pani umknęła, czy coś...Ale mam wrażenie, że wcześniej pani nie widziałem.

Gaspard pisze...

[Zapytuję czy masz może ochotę na wątek :D]

Gaspard pisze...

[Będę wdzięczny :)Może... coś na uczelni? W końcu oboje się uczą,z tym, że Gaspard ma pewne problemy z porannym docieraniem na wykłady.]

Gaspard pisze...

Szedł z college'u. Jego zajęcia zostały odwołane, więc nie wysilał się na oczekiwanie kolejnych. Wolnym krokiem, ze słuchawkami w uszach spacerował po okolicy. Kiedy zobaczył jakąś dziewczynę, zlustrował ją uważnie wzrokiem, ale uznał, że jest raczej... nieobecna duchem, w związku z czym zignorował zupełnie jej obecność i zamyślił się z powrotem, co zostało brutalnie przerwane,kiedy nagle się zderzyli.
Chciał przeprosić czy coś, ale jej uśmiech i zadowolenie, sprawiły, ze wycofał się z tego pomysłu.
- Jestem tak chudy? - zapytał wesoło oglądając swoje ciało.

Anonimowy pisze...

[ Julia! :) ]

Gaspard pisze...

- Na prawdę nic się nie stało. - zapewnił. - A Ty? Jesteś cała? W końcu wina leży po obu stronach. - dodał i pomógł otrzepać się dziewczynie z kurzu ścieżki. - Jak widać oboje jesteśmy dziś myślami w innym świecie. - Rzucił pogodnie i uśmiechnął się do niej przyjaźnie. Był w całkiem dobrym nastroju... może dlatego, że poprzedniego wieczoru zdecydował się jednak nie imprezować i pierwszy raz od dawna się wyspał? Nie... to na pewno odwołany wykład.

Gaspard Morel pisze...

- To dobrze. - ucieszył się. - Może gdzieś Cię odprowadzić? - zaproponował. Kto by pamiętał o zajęciach? są tak nudne i nie praktyczne....- Tak w ogóle jestem Gaspard. - Przedstawił się. - Może masz ochotę na kawę czy coś innego? - pytał dalej uśmiechając się do niej pogodnie. - Ja stawiam! - zapowiedział. Ujął ją pewnie, ale delikatnie pod ramię i poprowadził przed siebie. - To jak masz na imię? - zapytał spoglądając na nią z ukosa.

Anonimowy pisze...

[ ja bałdzo chętnie, bałdzo ładnie poproszę :) ]

Gaspard Morel pisze...

Roześmiał się. - Może byś czekolada, jeśli takie jest twoje życzenie. Trochę słodkiego raczej Ci nie zaszkodzi. - powiedział spoglądając na jej szczupłą sylwetkę. Wyraźnie był wesoły i humor mu dopisywał. Jego znajomości.... w znacznym stopniu były krótkie i mało wartościowe, ale za to często ekscytujące, choć siostra Gasparda raczej nie podzielała tej opinii. - Zatem, Julio... czym się zajmujesz? - zapytał. Kierowali się w stronę jednej z nielicznych cukierni, jakie znał. Kojarzył ją tylko dlatego, że była blisko college'u.

Gaspard pisze...

Słuchał jej cierpliwie. - Ja? Studiuję architekturę. - wzruszył ramionami. - A poza tym lenię się i stanowię żywy przykład na to, że picie pomaga w nauce. - dodał wesoło. - Historia, powiadasz? Musiałem się jej uczyć w dużych ilościach... to nieco mnie zraziło do tego przedmiotu. Wiesz... odgórnie miałem przykazane iść na prawo, ale jakoś tak wyszło inaczej. - Mówił lekkim i pogodnym tonem, ale w rzeczywistości był to temat ciągłych kłótni z rodzicami, które doprowadziły do jego wyprowadzki i prawie...do wydziedziczenia. Wierzył jednak, że jakoś sobie w życiu poradzi.

Lotte pisze...

[Jakbym ja na coś wpadła, to dam znać, ale aktualnie mam dość dużo pozaczynanych wątków, a siłą rzeczy nie dam prowadzić ich z wszystkimi :<]

Jafe McCaffrey pisze...

Zawsze starał się uważnie obserwować reakcje ludzi i tym razem nie było inaczej. Na podstawie ruchów łatwiej mu było wyczytać usposobienie danego osobnika-w końcu, szeroko pojęta, mowa ciała podobno nie kłamie.Posłał dziewczynie najbardziej sympatyczny uśmiech na jaki było go stać-ot, z nadzieją, że może trochę tym choć trochę...uspokoi, czy w każdym razie sprawi, by nie była taka spięta. Bo napięcie było u niej odczuwalne bardzo wyraźnie.
-Wykształcenie rzecz ważna.-Stwierdził, przekrzywiając lekko głowę.-Swoją drogą, to jest postawa godna pochwały. Mało jest ludzi, którzy po przerwaniu edukacji potem ponownie do niej wracają.
[Wybacz mi brak wszelkiego ładu i składu, ale próbuję napisać coś w miarę jasnego na Wos i nie jestm w stanie ogarnąć normalnie i tego i tego ;]

Unknown pisze...

Fakt, Mona Alvarez nie należała do najnormalniejszych osób, dlatego nieraz spotykała się ze spojrzeniami takimi, jak to, którym obdarzyła ją nieznajoma. Uśmiechnęła się do niej przepraszająco i wzięła swoją zgubę, chowając ja do plecaka.
- Przepraszam, jestem bardzo przywiązana do takich drobiazgów - przyznała z niejakim wstydem w głosie. No tak, zrobić awanturę o ołówek, to chyba tylko ona potrafi. Tak samo, jak przywiązywać się do tak trywialnych przedmiotów.
No, ale nikt przecież nie powiedział, że dla człowieka ołówek nie może być bardzo wartościowy. Może dostała go od znanego artysty, może to prezent od umierającej babci?
Bzduuura! Zwinęła go podczas robienia zakupów w Ikei.
- Wbrew pozorom siedzenie na drzewie jest całkiem przyjemne. - mruknęła, ni to do siebie, ni to do dziewczyny, którą zaraz obdarzyła promiennym uśmiechem, jaki zwykle widywało się na jej twarzy.
[Przepraszam, że krótko, wena mnie opuściła na jakiś czas :/]

Jafe McCaffrey pisze...

-A ja myślałem, że jest dokładnie odwrotnie. ze ludzie robią się coraz bardziej leniwi, nie chce im się studiować, albo raczej realizować studia od początku do końca, a nie urywać je w połowie.A do tego dochodzą jeszcze kwestia finansów.-potrząsnął szybko głową.-Ale tu by chyba trzeba było poprzeglądać jakieśtam statystyki, poanalizować to i pobadać. Poza tym to chyba jest także kwestia środowiska.-Dodał. Właściwie nigdy nie zastanawiał się nad kwestią popularności edukacji, a było to w sumie dość ciekawe zagadnienie.

Jafe McCaffrey pisze...

-Szkoda, że nie wszyscy, którzy owe szeroko pojęte możliwości mają, chcą z nich korzystać.Czegokolwiek by nie mówówić, od przybytku głowa nie boli, a to się liczy także wieszy.-Stwierdził z uśmiechem.-Chyba nie ma rzeczy, o kórej można mówić, nie mając zupełnie dowodów.