Lively Rae Harper
Lat dwadzieścia sześć
Urodzona 27 marca 1986 roku w Amsterdamie
Fałszerka sztuki, która na co dzień studiuje architekturę
CHARAKTER
Krótko mówiąc Lively to osoba niezrównoważona psychicznie,
nieodpowiedzialna, nierozważna i lekkomyślna, która cierpi na
megalomanię. Tak, tak, dziewczyna ma strasznie zawyżone o sobie
mniemanie i nawet nie stara się tego ukryć. Wbrew pozorom sympatyczna ze niej osóbka. I zabawna, nie da się
ukryć. Zawsze się jej żarty trzymały, nawet w poważnych sytuacjach. Ale
można rzec, że tak właśnie ukrywa swój strach. Widzicie? Czyż nie jest z niej urocza osóbka? Co z tego, że dziecinna, niepunktualna, zazdrosna, chciwa i ciekawska? O tak, jeżeli ktoś lubi wpychać nos w nie swoje sprawy, to
jest to Liv. Nikt tak łatwo się ode niej nie odpędzi. Jak się uprze to
nie ma zmiłuj, przykro mi. Więc módlcie się, aby nie stała się waszym
wrzodem na tyłku. Manipulatorka? A i owszem.
Ona dobrze wie jak działa na innych, a szczególnie mężczyzn i z chęcią
wykorzystuje to na swoją korzyść. Zwodzi za
nos, okręca wokół palca, wykorzystuje, a później zostawia jak gdyby
nigdy nic i rusza na dalsze łowy. Szmata? Dziwka? Suka? Proszę bardzo,
mów sobie tak do woli, ale nie myśl, że ją to obchodzi. Ma w dupie
zdanie innych, ot co. A przynajmniej takie wrażenie wywiera, bo naprawdę
niezwykle uczuciowa z niej istotka. Wrażliwa, delikatna, potrafi szybko
wybuchnąć płaczem. Typ duszy cierpiącej w ciszy. Nie wyżali się nikomu,
będzie dusić swoje uczucia w sobie, aż jej przejdzie. Strasznie
dziecinna osóbka, taki mały, narwany chochlik. Zachowuje się jak
sześcioletnia dziewczynka, ma niewyczerpane zapasy energii, wszędzie
jest jej pełno i chce uczestniczyć we wszystkim i ze wszystkimi. Ma
miliony szalonych pomysłów na minutę, które dość często wprowadza w życie. Istota strasznie porywcza, o
niezwykle wybuchowym temperamencie. Jeżeli ją zdenerwujesz, zamiast
wygarnąć co o tobie sądzi, przywali ci prawym sierpowym. Dość często
daje się ponieść
emocjom, przez co zawsze popada w jakieś kłopoty. Jednak dzięki swojemu
urokowi osobistemu, którego na pewno jej nie brak, wychodzi z nich
obronną ręką. To ona musi mieć zawsze rację, inaczej wścieka się i
klnie, więc najlepiej zawsze trzeba przyznawać jej rację i się z nią nie
kłócić. Osóbka mściwa, jeżeli zalazłeś jej czymś za skórę to wiedz, że
na pewno jakoś się na tobie odegra. Oko za oko, ząb za ząb. Jak Kuba
Bogu, tak Bóg Kubie. I tak dalej. Jeżeli ją skrzywdzisz, ona skrzywdzi
ciebie, ale o wiele bardziej. Jednak robi to tak perfidnie, że nawet się
nie zorientujesz, że to ona. Przecież sama nie będzie sobie brudzić
rąk, nieprawdaż? Wykorzysta do tego osobę pośrednią, która w odpowiednim
momencie cię zniszczy. Z nią nie wygrasz. Nie masz szans. Jesteś tylko
pionkiem w jej grze. A ona dalej słodkim aniołkiem w ciele przebiegłego
diabełka. Panienka niezwykle sprytna, odważna i przekonująca. Dziewczę o
wielkim sercu, pełne ciepła, miłości i życzliwości. To ona wyciągnie
pomocną dłoń jako pierwsza, pocieszy, przytuli, a jej ramię będzie
służyć jako chusteczka do nosa, nawet nawrzeszczy jeżeli będzie taka
potrzeba. Ale taka jest tylko dla swej ukochanej rodziny i prawdziwych
przyjaciół, za którymi w ogień by skoczyła. Często popada ze skrajności w
skrajność, wciąż nie wie czego pragnie i bardzo szybko zmienia zdanie. W
jednej chwili z wielkiej radości może popaść w czarną rozpacz. Potrafi
zakochać się w pięć minut, by po godzinie już mieć na oku zupełnie kogo
innego albo twierdzić, że faceci to pieprzone świnie, które nie mają
uczuć.
APARYCJA
Taka tam niczym nie wyróżniająca się z tłumu dziewczyna. Krótkie nogi,
przez co mierzy zaledwie metr sześćdziesiąt trzy, szczupła sylwetka,
której podobno można jej pozazdrościć, delikatne rysy twarzy jak u
laleczki porcelanowej, co jeszcze bardziej sprawia, że wygląda na
młodszą, alabastrowa cera oraz urocze dołeczki w policzkach, których
sama wręcz nienawidzi. Oczywiście trzeba też wspomnieć o jej małym,
niemalże zawsze zmarszczonym nosku, delikatnych rumieńcach na policzkach
i idealnie wyskubanych brwiach. Posiadaczka dużych, niebieskich ślepi
obramowanych gęstą zasłoną czarnych, długich rzęs, jak również gęstych
fal w kolorze jasnej miedzi, które sięgają jej niemal do pasa i skręcają się w fale.Co się
tyczy jej ubioru, nałoży na siebie to co będzie miała pod ręką, nie
będzie wymiętolone i będzie czyste. Aczkolwiek zawsze stara się nakładać
rzeczy w jasnych, pastelowych kolorach. Nieodłącznym elementem tejże
osóbki jest także biżuteria. Czy to kolczyki, naszyjnik czy pierścionki,
ona zawsze będzie miała na sobie coś błyszczącego.
DODATKOWO
W wieku sześciu lat wraz z rodzicami wyjechała do Anglii, gdzie to się szkoliła na jedną z najlepszych fałszerek sztuki. Do Amsterdamu wróciła zaledwie rok temu, gdy jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Biegle posługuje się językiem angielskim, francuskim i rosyjskim, teraz uczy się także hiszpańskiego. Świetnie radzi sobie w walce wręcz, gdyż przez dziesięć lat uczęszczała na zajęcia z kick-boxingu. Umie także posługiwać się bronią palną, jednak woli tej umiejętności nie używać. Uwielbia szybką jazdę, szczególnie motorem, choć na razie żadnego nie ma. Po mieście przemieszcza się zaś Mercedesem SLK. Uzależniona od alkoholu, szczególnie czerwonego wina, choć wcale się do tego nie przyznaje. Ma trójeczkę w skali Kinseya, czyli jest biseksualna.
AF I L I A C J E
GA L E R I A
WS P O M N I E N I A
*****
Witam serdecznie! Mordki użyczyła wspaniała Deborah Ann Woll. Cytat w tytule pochodzi z książki Krew Elfów pana Sapkowskiego.Teraz
nie zostało mi nic innego jak zaprosić wszystkich chętnych do wątków z
moim Potworkiem,aczkolwiek ostrzegam, że nie piszę nie wiadomo jak
długich wątków, choć tych bardzo krótkich też nie, zazwyczaj odpisuję w
kolejności jaka przypadnie mi do gustu i nie pomijam świadomie, więc jak
o kimś zapomnę to dobijać się drzwiami i oknami! Dziękuję za
wysłuchanie i jeszcze raz witam!
10 komentarzy:
[Krew elfów + Deborah + (ale troszkę mi za niska, ale to chyba moje skrzywienie), fałszerka sztuki +, biseksualna +. Czyli ogólnie bardzo podoba mi się twoja postać i chcę jakiś wątek, o! ;)]
[Skoro obie są w pewien sposób dziecinne, to może jakieś dziecinne zamiłowanie sprawi, że się poznały? :D]
[Bardzo ciekawa postać, nie ma co. Musisz mi jednak wybaczyć, ale nawet z moją tak otwartą na ludzi Amelką, nie mam pojecia jak zacząć wątek :/]
[Hmm... Brzmi całkiem, całkiem. Więc muszę wymyślić Evie znajomą co ma dziecko ;D]
[ Podziwiam kreatywność :D]
Mieszkanie pod jednym dachem ze starszym bratem było chyba najgorszym pomysłem na jaki kiedykolwiek zdarzyło się Amelie wpaść. O ile nigdy wcześniej nie przeszkadzał jej dość hulaszczy tryb życia Gasparda, który i tak potrafił sobie zawsze poradzić, tak gdy przyszło jej to znosić na co dzień, w dodatku w tak bezpośrednim kontakcie, popadała w powolną paranoję, a między dwójką wybuchały coraz częstsze kłótnie. Nie chodziło nawet o dziewczyny, które niejednokrotnie chłopak sprowadzał do ich mieszkania, pewnie jakoś by to zniosła, gdyby nie braterska nadopiekuńczość, pomieszana z charakterystycznym dla Gasparda brakiem odpowiedzialności. Może i wciąż kochała swojego brata, prawdziwego wariata, ale niestety miała już takiego egzystowania po dziurki w nosie. Chyba powinna zacząć szukać jakiegoś mieszkania. Najlepiej jak najszybciej.
Jak każdego ranka biegała po parku, tradycyjnie słuchając muzyki i niemo poruszając ustami prowadząc swoisty monolog, gdy rozważała swoją obecną sytuację i zastanawiała się co też powinna zrobić. Wysiłek fizyczny zawsze w jakiś magiczny sposób ją uspokajał, pozwalał wszystko przemyśleć. Rzadko kiedy zwracała wtedy uwagę na otaczający ją świat, czy ludzi. I gdyby nie mignęła jej przed oczami ruda czupryna i wyjątkowo znajoma sylwetka, pewnie pobiegłaby bez namysłu przed siebie. Wyciągnęła słuchawki z uszu i pobiegła za dziewczyną. Może i nie znały się zbyt dobrze, nie rozmawiały nigdy zbyt wiele, ale ilekroć Lively pojawiała się w ich mieszkaniu, zawsze z przyjemnością szła się przywitać, by potem zniknąć na większą część wieczoru i nie przeszkadzać owej parze.
- Lively! Hej, Lively!- swoim jak zwykle radosnym głosem, z wesołym uśmiechem na ustach wołała za rudowłosą, biegnąc co sił, byle dogonić kobietę możliwie najszybciej.
- Co za spotkanie...- wydyszała uśmiechając się promiennie, choć zaraz jęknęła zdegustowana własną wypowiedzią, która musiała brzmieć co najmniej tandetnie. Jak z jakiegoś głupiego, nudnego filmu, który być może w akcie rozpaczy oglądała wczorajszego wieczoru, ale mniejsza o to. Machnęła więc tylko ręką w jakimś chaotycznym geście i zaśmiała się z lekka nerwowo. Taak, czasami miała problemy z odnajdywaniem się w podobnych sytuacjach.- Nie wiedziałam, że biegasz.- skwitowała wręcz błyskotliwie, przygryzając nerwowo dolną wargę. Czuła jak tylko coraz bardziej się kompromituje i niepotrzebnie strasznie komplikuje całe spotkanie. No, ale niestety zbyt wiele o rudowłosej nie wiedziała.- W każdym razie to miła niespodzianka. Naprawdę. Niewielu moich znajomych uprawia sport, przynajmniej nie bieganie. Choć lenistwo to chyba domena współczesnych nastolatków.- zmarszczyła lekko brwi, rozważając ten problem, by zaraz roześmiać się wesoło. Nagle, całe zakłopotanie minęło, ustępując miejsca gadulstwu panny Morel.
[No tak, postaram się to jakoś za niedługo zacząć ;D]
[Dobry, dobry. Chęci oczywiście są, z pomysłem może być nieco gorzej. Obiecuję, że nieco później przeczytam kartę i może coś zaproponuję ;)]
[Rozpocznę coś dopiero w środę, dzisiaj o tym zapomniałam, a następne dwa dni mam nieco zawalone ;)]
[kurczę, lubię już Lively! masz jakiś pomysł na wątek? zacznę nawet, tylko błagam, coś mi podrzuć!]
Prześlij komentarz