Anne Charlotte Fitzgerald
Nie będę rozwodzić się tutaj nad historią Annie. Dziewczyna, jak dziewczyna - musiała zostać gdzieś spłodzona i następnie wydana na świat. Urodziła się dwadzieścia jeden lat temu w wielodzietnej, niezbyt bogatej rodzinie. Wiecznie zakompleksiona, wychowywana dość konserwatywnie, zawsze odczuwała potrzebę, aby spełniać wszelkie wymagania, aby wybić się ponad przeciętność i stać się kimś zauważanym. Szara myszka. Wiele jest dziewcząt, które oddałyby wszystko, aby wyglądać tak, jak ona. Piękne włosy, pełne usta i hipnotyzujące oczy, ale Annie zauważa w sobie same negatywy - zbyt małe piersi, duży nos, kościste dłonie, mały tyłek... Nigdy nie uważała się za piękność i nawet fakt, że została królową balu, wcale tego nie zmienił. Całe swoje dzieciństwo ukrywała się w cieniu trójki starszych braci, którzy byli dość popularnymi osobami. Kojarzono ją, chociaż tak naprawdę nikt nie mógł powiedzieć, kim naprawdę jest. Szkoła średnia zmienia życie człowieka, tak? Tutaj muszę się zgodzić, albowiem pójście do tej szkoły i zapisanie się na kółko teatralne, obróciło jej żywot do góry nogami. Ktoś ją rozpoznawał, nabrała pewności siebie i niestety.... Zboczyła na złą drogę. Polubiła imprezowanie, polubiła bycie w centrum uwagi, a żeby mogła dalej trwać w takim stanie... Cóż, musiała być aktywna, musiała pić z każdym, musiała zachowywać się jak Państwo Popularni. Stała się zła, w pewnym momencie przestała się liczyć z cudzymi uczuciami, łamiąc serce cudownemu chłopakowi.
Następnie zaczął się wyścig szczurów, który zmienił dziewczynę jeszcze bardziej. Uparcie dążyła do ideału, chciała być uwielbiana przez wszystkich, chodziła na castingi i słuchała pustych rad. Miała jeszcze trochę schudnąć albo przynajmniej poćwiczyć. Powinna też obciąć włosy i nieco je rozjaśnić. Powinna mocniej podkreślać oczy. Powinna też ubierać się bardziej kobieco. Słuchała i naiwnie wierzyła, że to jest to. Uległa i mało asertywna, ale tylko w tej dziedzinie życia. Trzeba przyznać, że jest charakterna i nigdy nie tłamsiła w sobie uczuć, chociaż potrafi kłamać jak z nut i odgrywać kompletnie inne emocje, niż te, które w niej goszczą. Fałszywa, dwulicowa aktoreczka z poczuciem humoru i coraz mniejszym dystansem do samej siebie. Nie należy do grzecznych dziewczynek, jest pewną siebie blondynką z niedowagą, odcinającą się od rodziny, wierzącą jedynie w swoją karierę. Gdzieś tam, w jej serduchu tli się jednak pewien żar. Mały płomyczek, wzbudzający w niej poczucie winy - zmieniła się zbyt bardzo, zepsuła swoją osobowość, stając się marionetką w rękach swojego menadżera.
- pochodzi z Holandii, mieszkała w małym miasteczku oddalonym od Amsterdamu ok. 60 km;
- początkująca aktorka, która do Amsterdamu przyjechała, kiedy przyjęła główną rolę w nowym, dopiero produkowanym serialu kryminalnym;
- znana głównie ze scen teatralnych, średnio rozpoznawana przez ludzi;
- mieszkająca w niewielkim mieszkaniu w dość luksusowym apartamentowcu;
- uczulona na kocią sierść i truskawki;
- znająca biegle angielski, holenderski, hiszpański i polski;
- mająca korzenie brytyjsko-hiszpańskie i polskie;
- ma trzech starszych braci - Anthony (22 lata), Christopher i Martin (24 lata) oraz młodszą siostrę z innej matki - Juanitę (17 lat);
- jej rodzice rozwiedli się pięć lat temu - ojciec przez wiele lat ukrywał swój romans;
- niestała w uczuciach, mająca problem w okazywaniu ich w realnym życiu, nieco zagubiona, potrzebująca ciepła i tego, że ktoś w końcu doceni to, jaka jest naprawdę.
24 komentarze:
[ przepraszam za to poniżej. obiecuję, że dalej będzie lepiej... ]
Leniwa środa. Rok akademicki jeszcze się nie zaczął. Aktualnie nie miał pomysłu na żaden ciekawy film. Nikt nie potrzebował jego osoby. Dopiero co wrócił do miasta, więc należałby odświeżyć trochę starych kontaktów. Człowiek sam długo nie wytrzyma, a zwłaszcza nie on.
Po piętnastu minutach wreszcie zdołał się zwlec z łóżka. Mieszkanie jeszcze świeciło pustkami. W sypialni stało tylko łóżko i stara komoda, w której poupychany był sprzęt filmowy. W salonie, który był jednocześnie połączony z kuchnią i przedpokojem także stały najpotrzebniejsze meble jak kanapa, kuchenka mikrofalowa, lodówka oraz kilka przypadkowych przedmiotów.
Zaczął otwierać wszystkie szafki w kuchni w poszukiwaniu kawy. Zawsze miał jej spory zapas, ale ta którą w końcu znalazł nie nadawała się do parzenia, a jej data ważności ubiegła dwa lata temu. Od niechcenia ubrał wytarte jeansy i wczorajszy podkoszulek i zbiegł schodami na dół.
Było zimno i wietrznie, w powietrzu zanosiło się na deszcz, a on nie zabrał płaszcza. Pocierając ręce aby je ogrzać, szedł szybkim krokiem do najbliższego sklepu spożywczego, gdy nagle stanął jak wryty. Najpierw dostrzegł długie, blade nogi. Potem gdy podniósł wzrok dostrzegł długie jasne loki.
Teraz już nie było mu zimno, nie odczuwał wiatru ani padającego deszczu. Zastanawiał się co ona tu robiła w ten szary poranek i jak u licha go znalazła w tak wielkim mieście.
Stał jak skała, żaden jego mięsień nawet si nie poruszył. Nawet nie wiedział, że znowu mieszkają w jednym mieście. Czy to możliwe, żeby mieszkała gdzieś w pobliżu? To wielkie miasto, a los znowu pcha ich ku sobie. Wyglądała na równie zaskoczoną co on, więc mowy nie było aby specjalnie go odszukała.
Nic się nie zmieniła. Dalej oszałamiała urodą każdego przechodnia, którego dostrzegła spod baldachimu długich rzęs. Nadal jej uroda robiła na nim wrażenie tak, że jego serce nagle zaczęło gwałtownie bić, a oddech przyśpieszył. Nie cofną się, gdy podeszła bliżej. Była niższa od niego, więc z powodzeniem mógł unikać kontaktu wzrokowego.
- Co tu robisz? – zapytał, jego wzrok podążał za małą łodzią płynącą kanałem wodnym. Nie mógł ot tak na nią patrzeć, sam widok sprawiał mu fizyczny ból. Powstrzymał się aby poprawić niesforny lok, który niesfornie spadał jej na oczy. Chciał odejść, ale nadal tkwił w tym samym miejscu jak idiota czekający aby deszcz przemoczył go do reszty. Wreszcie po kilku sekundach, które dla niego były całą wiecznością spojrzał na twarz blondynki.
Pogoda jakby odzwierciedlał jego nastrój w tej chwili. Wiatr siał spustoszenie na chodniku jak miliony wspomnień w jego umyśle. Deszcz padał coraz mocniej i nie zanosiło się, żeby za chwilę wyszło słońce i wszystko wróciło do normy.
Kiwną głową na znak, że przyjął jej odpowiedź do wiadomości. Nie wiedział co ma jej w tej chwili odpowiedzieć. Zmieniła jego życie i choć minęło już trochę czasu to do tej pory nie zakochał się tak mocno po raz drugi, ale na razie nie musiała o tym wiedzieć…
- To nie będę cię zatrzymywał – powiedział, dotknął jej ramienia jakby chciał ją delikatnie objąć, jednak w ostatniej możliwej chwili rozmyślił się i chciał ominąć dziewczynę.
- Miło było cię spotkać , Annie… - powiedział, choć w głębi duchu żałował, że w ogóle wyszedł dzisiaj z domu. Wytrzymał by bez tej cholernej kawy, właściwie teraz nawet nie miał już na nią ochoty. Teraz potrzebował szklaneczkę whisky, albo najlepiej dwie.
Wsadził dłonie do kieszeni w poszukiwaniu paczki papierosów, ale była równie przemoczona jak jego ubranie. Cisnął ją na chodnik i odwrócił się plecami do blondynki.
Zrujnowała jego spokój. Znowu. Odwrócił głowę w jej stronę i spojrzał jeszcze raz na jej kruche ciało, obklejone przemoczonymi ubraniami. Była dużo chudsza niż to zapamiętał…
Bił się z myślami. Na kawę, zapraszała go na kawę do swojego mieszkania?
- I co potem? Będziemy wspominać jacy to byliśmy razem szczęśliwi, dopóki… - nie skończył zdania. Przez gardło nie chciało mu przejść reszta myśli. ‘Dopóki nie zdradziłaś mnie z moim najlepszym przyjacielem…’ – dokończył w myślach.
Nie mógł sobie wyobrazić jak mogliby dalej spotykać się, choćby jak znajomi czy nawet przyjaciele po tym wszystkim co się między nimi wydarzyło. Nie wiedział czy uda mu się ponownie zaufać tym zielonym oczom.
Otarł krople deszczu zalewające mu oczy, które były otwarte i praktycznie nie mrugały, jakby chciały uchwycić każdą sekundę tego spotkania. Cierpiał mocno, ale jego serce jakby nagle dożyło, obudziło się z trzyletniego snu i zdolne było na nowo pokochać, podczas gdy rozum kazał mu czym prędzej odejść i zapomnieć o blondynce. Sam dokładnie nie wiedział czego się w tej chwili spodziewał.
- Skoro byłaś ze mną szczęśliwa to dlaczego mi to zrobiłaś? – zapytał, odwrócił głowę aby nie zauważyła emocji wypisanych na jego bladej twarzy. Ale czy ta odpowiedź coś między nimi zmieniała. On nadal odczuwał żal do niej, że przespała się z Thomasem.
Nie mógł zrozumieć. Przez długi czas zadawał sobie to pytanie, chciał zrozumieć czym się kierowała. Była pijana, naćpana? Czy Thomas po prostu zawrócił jej w głowie i poleciała na jego kasę? Od ponad roku już o tym nie myślał aż do tej chwili, w ten deszczowy środowy poranek.
- Zaczekaj… - krzyknął za nią, gdy odchodziła szybkim krokiem. Nie zdążył ugryźć się w język. – Wejdź na górę to trochę się wysuszysz i napijesz czegoś ciepłego…
Sam na początku nie chciał kontaktu z Annie, ale nie mógł pozwolić jej odejść. Chciał poznać prawdę lub chociaż jej część. Pewnie jutro, gdy obudzi się z wielkim kacem moralnym będzie tego gorzko żałował, ale nie mógł pozwolić jej odejść w takim stanie. On także był przemoczony i odczuwał dreszcze, ale nie wiedział czy było one spowodowane wychłodzeniem organizmu czy zbyt silnymi emocjami.
[ po prostu dodawaj jakieś szczegóły jak będą ci pasować do fabuły :) ]
[Podobają mi się zdjęcia, chociaż pani na nich ma dziwne usta. Ale ja tak bardzo lubię blondynki. No i Anne mi się też bardzo podoba, a jakże inaczej! I wątek chcę. Masz może pomysł jakiś, żebym zacząć mogła, czy ja mam się pogłowić?]
Szedł kilka kroków za nią po ciemnej klatce schodowej. Holendrzy wszędzie oszczędzali przestrzeń, także na klatce schodowej mogła iść tylko jedna osoba. Gdy dotarli na ostatnie piętro starał się ją wyminąć, alei tak jego nagie mokre od deszczu ramię zatknęło się z jej skórą. Przeszedł go dreszcz do czubków palców u stóp aż po czubek głowy, co więcej było to przyjemne. Poczuł też jej zapach, te same perfumy co kiedyś… Sprawnie otworzył drzwi i zaprosił gestem blondynkę do środka.
- Rozgość się… - powiedział i szybko nastawił wodę w czajniku. Teraz dopiero poczuł, że jest mu naprawdę zimno.
- Zaraz przyniosę ci jakieś suche ubranie… - dodał i udał się w stronę swojej sypialni, po drodze ściągając przemoczoną koszulkę.
- Co mówiłaś? – spytał, wycierając głowę ręcznikiem. Wszedł do kuchni, trzymając pod pachą ręcznik czystą koszulkę i parę bokserek – tylko to mógł jej w tej chwili zaoferować. Wskazał jej drzwi obok sypialni, gdzie jest łazienka aby mogła się przebrać w suche ubrania.
Zrobił dwa duże kubki gorącej herbaty i usiadł na kanapie, cierpliwie czekając na blondynkę.
[ przepraszam, że teraz tak, krótko, ale robię dziesięć rzeczy na raz :) ]
Drgnął, gdy usłyszał jej cichy, lecz wyraźny głos za swoimi plecami. Nie odwrócił się jednak. W milczeniu analizował to co przed chwilą od nie usłyszał.
To co zmusił ją do seksu? Upił i wykorzystał? Z tego co widział to tak nie wyglądało. Doskonale pamiętał tamtą imprezę. Tego dnia udzielał swojego pierwszego wywiadu dla lokalnego radia na temat swoich filmów. Szukał Annie po całym domu Thomasa i w ostatnim pomieszczeniu do jakiego jeszcze nie zajrzał, w sypialni Thomasa, widział ich oboje w jednoznacznej sytuacji…
- Wybacz, ale z mojego punktu widzenia wyglądało to trochę inaczej… - powiedział szorstko i upił łyk herbaty. Dawne wspomnienia odżyły i miał wrażenie, że cały ten czas od tego wydarzenia przestał istnieć. Miał wrażenie, że to wszystko stało się raptem wczoraj…
[A dziękuję. A co powiesz na to, żeby jakoś poznali się przez jednego z braci Annie, którzy są mniej więcej w wieku Ann? Bo w sumie nic innego mi do głowy nie przychodzi.]
Z każdym kolejnym słowem czuł się coraz gorzej. Chyba tak naprawdę nie chciał poznać prawdy, wtedy łatwiej mu było nienawidzić jej za to co mu zrobiła.
- Mogłaś mi powiedzieć… Moglibyśmy wtedy coś zrobić, jakoś rozwiązać tę sytuację… Nie musiało się to tak skończyć… - mówił przez zaciśnięte zęby, a każde słowo sprawiało mu ból. Ktoś zniszczył życie im obojgu i powinien ponieść za to karę.
- Powiedz mi kto to był? Ten, który cię szantażował…
Nie słyszał jak się do niego zbliżała. Wolno stąpała po drewnianej podłodze. On dalej siedział tyłem do niej i cierpliwie czekał na odpowiedź…
[Uhuhuhu, wybory. Mogę chcieć Christophera?]
[Mogą się kojarzyć i domówka mi pasuje ^^]
Bzdura. Nie chciało mu się wierzyć, że zrobiła to aby chronić jego oraz swoją rodzinę. Teraz już nie chciał o tym myśleć. Poczuł jak jego zmarznięte ciało powoli się rozgrzewa za sprawą gorącej herbaty i zaczął odczuwać zmęczenie. Wczoraj miał nocną zmianę w barze. Jest jeszcze bardzo wcześnie dla niego, a on zdążył już doświadczyć tylu emocji na raz.
Poczuł jej dłoń na swoim karku. Delikatnie musnęła jego kark, jakby bała się, że zaraz odtrąci jej rękę. Nie zrobił tego. Powoli zaczął wchodzić w fazę obojętności.
- Mów coś do mnie… - poprosił zmęczonym głosem. To zdecydowanie za dużo jak dla jednej osoby.
- Usiądź koło mnie… - poprosił i poklepał miejsce obok siebie na kanapie.
[Tak, tak, tak ;)
Chęć na wątek? Zacznę, o ile podrzucisz jakiś pomysł na ewentualne powiązania i okoliczności spotkania.]
Przepraszam… Tego słowa właśnie teraz potrzebował. Bolało jak cholera, ale po tonie jej głosu wiedział, że naprawdę, żałuje tego co zrobiła. W takich chwilach godzisz się z przeszłością i zaczynasz na nowo żyć. Prawda goi nawet te najcięższe rany.
- Dziękuję… - powiedział i zamknął oczy. Choć nie do końca chodziło mu o to, gdy poprosił, żeby do niego mówiła to i tak cieszył się, że wypowiedziała te kilka leczniczych słów. Bardziej chciał się dowiedzieć co się teraz u niej dzieje, czym się zajmuje i czy… Z kimś się spotyka…
Roześmiał się, gdy poczuł delikatne mrowienie i burczenie w brzuchu. Nawet w takich chwilach jak ta czuł się głodny. Przełamanie lodów między nimi bardzo go uspokoiło. Wstał z kanapy i zajrzał do lodówki, w której oprócz światła była jeszcze paczka żółtego sera i samotny pomidor. Dodatkowo kilka kromek chleba i powstają idealnie zdrowe francuskie tosty.
- Jesteś głodna? – zapytał, aby zakończyć krępującą ciszę. Najwyższy czas aby zakończyć te wspomnienia, nie zniósłby więcej faktów z ich wspólnej przeszłości. Już nawet nie przeszkadzał mu kontakt fizyczny, nie przeszkadzała mu jej bliskość. Pogodził się już z przeszłością.
- A tak w ogóle to co robisz w Amsterdamie? – zapytał, zmieniając przy okazji temat…
Chyba zauważyła, że bardzo mu ulżył, gdy poznał choć cień prawdy. Przez większość czasu zastanawiał się, gdzie popełnił błąd, co zrobił źle, dlaczego został w taki sposób skrzywdzony. Nigdy nie chował długo urazy do ludzi, a już zwłaszcza dla tych, na których mu zależało bardziej. Powinni dać mu medal za opanowanie czy coś.
Testy nie wymagały pracy dla dwóch osób. Nie było masła więc na ciepłe tosty wystarczył położyć starty ser, kawałek pomidora i gotowe. Danie dla dwóch osób przygotowane w pięć minut. Nic prostszego i nic bardziej smacznego być nie mogło.
- Gratuluję… Na pewno jesteś świetna… - powiedział szczerze. Nigdy nie widział, żadnego epizodu z jej udziałem. Wtedy wiedziałby, że jest w mieście – on z tego powodu cierpiałby ogromnie, nie znając prawdy o nich. Teraz było mu łatwiej.
Usiadł na jedynym krześle w pokoju. Nie chciał ryzykować siedzenia z nią ponownie na jednej kanapie tak blisko. Bezpieczniej było na krześle, zdecydowanie. Jak na jeden poranek wystarczy mu wrażeń.
[ może ustalimy jakąś koncepcję? jestem na mailu... powoli zaczyna mi brakować weny... ]
Nie chciał jej zatrzymywać, ale także nie chciał tak po prostu pozwolić jej odejść. Mimo swoich słów dziewczyna nadal twardo siedziała na kanapie i przyglądała się jego reakcji.
- Nie musisz… - powiedział, w końcu odwracając wzrok, nie chciał pokazać jak bardzo zależy mu na jej obecności. Teraz gdy poznał prawdę, powinien pozwolić jej odejść. Teraz, gdy ponownie był szczęśliwy i na nowo układał sobie życie. Teraz, gdy poznał nową kobietę…
Wrzucił naczynia po śniadaniu do zlewu , gdzie zalegała już spora sterta z całego tygodnia. Nie spodziewał się gości, więc w mieszkaniu panował chaos.
Podobno dżentelmen nie pije przed południem, ale jemu było dzisiaj wszystko jedno. Wyciągną butelkę whisky i nalał złoto-brązowego trunku do połowy szklanki, którą następnie opróżnił za jednym razem. Zapiekło w gardle, ale zrobiło swoje – pomogło mu się uporać z myślami, po wyjściu dziewczyny. Zostawił ją tylko na chwilę, a ona znikła w jego koszulce i bokserkach, zostawiając swojej wciąż wilgotne ciuchy.
Chciał po nią wybiec, odnaleźć ją, porozmawiać czy cokolwiek, ale nawet nie wiedział gdzie mieszka i gdzie powinien jej szukać. Przynajmniej ma pretekst, żeby ją znowu zobaczyć…
~.~.~.~.~.
Choć miał dzisiaj wolne to i tak wylądował w barze, w którym pracował od tygodnia. Znajdował się zaledwie parę ulic dalej od jego mieszkania, więc często był jego bywalcem. W sumie nie znał innego miejsca, które mógł teraz odwiedzić i napić się w spokoju – znudziło mu się picie do lustra, potrzebował czyjegoś towarzystwa…
Wykonał jeden telefon, Hannah odebrała po pierwszym sygnale i już wychodził z domu aby się z nią spotkać w barze, w ich miejscu gdzie poznali się zaledwie dwa dni temu... Nie zamierzał zwierzać jej się z przeżyć dzisiejszego dnia, po prostu nie chciał być sam i tłuc się z myślami ‘co by było gdyby…’
[Hmm, więc może Amelia i Juanita poznałyby się na, powiedzmy, przyjęciu urodzinowym jej wspólnej koleżanki?
Nie czekam na Twoją aprobatę, zaczynam ;]
Amelia zdecydowanie miała dzisiaj dobry dzień. "Kochana" rodzinka wyjechała na weekend, toteż panna Rose wreszcie miała spokój. Chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu mogła zrelaksować się we własnym domu.
Początkowo planowała spędzić sobotnie przedpołudnie nad książką, ale zrezygnowała, kiedy tylko wyjrzała przez okno. Pogoda była wyjątkowo piękna, toteż postanowiła gdzieś wyjść. Napisała krótkiego SMSa, którego wysłała do przypadkowej osoby. Trafiło na dziewczynę, którą poznała całkiem niedawno, Juanitę.
Nie musiała długo czekać na odpowiedź. Już po kilku sekundach przeczytała na ekranie telefonu, że jej rówieśniczka zgadza się na wyjście.
Kilkadziesiąt minut później Amelia przeglądała się w lustrze w swoim pokoju. Wygładziła na brzuchu białą koszulkę i poprawiła kapryśne spodenki, które wciąż układały się nie tak, jak powinny.
Przed samym wyjściem założyła pierwszy łańcuszek, który wpadł się w ręce po otworzeniu szkatułki. Założyła skórzane sandałki, na plecy zarzuciła mały plecaczek z tego samego materiału. Wyszła.
Po kilkunastu minutach blondynka była już na miejscu. Wysiadła z samochodu i szybkim krokiem ruszyła w stronę drzwi. Zadzwoniła, czekając, aż ktoś jej otworzy.
Stał pod barem w umówionym miejscu dziesięć minut przed czasem. Z wewnętrznej kieszeni granatowej marynarki wyciągną pomięto paczkę czerwonych Marlboro i włożył jednego do ust. W desperacji szukał zapalniczki po kieszeniach znoszonych jeansów, aby już po chwili zaciągnąć się uspokajającym go dymem.
Już od dawna nie dbał o swoje zdrowie. Pił nadmierne ilości kawy, dodatkowo papierosy i alkohol, żywił się w chińskich barach i fastfoodach, a jedyną formą ruchu było wejście po schodach na ostatnie piętro kamienicy, w której mieszkał.
Przytupywał nogą w ryt spadający kropel deszczu z pękniętej rynny. Spoglądał na zegarek i cierpliwie czekał na dziewczynę, przy okazji odpalając jednego papierosa od drugiego.
Nie zauważył blondynki, która przyglądała mu się z oddali. Tym razem wypatrywał burzy rudych loków, których właścicielką była Annie… Nie, nie Annie. Hannah, pamiętasz?
Zamkną oczy, potarł wolną ręką czoło, czuł jak w skroniach pulsuje mu krew od nadmiaru myśli i emocji. Gdy otworzył je ponownie dostrzegł rudowłosą kobietę, która uśmiechała się do niego z drugiej strony ulicy. Podbiegła do niego szybko i przytuliła się do niego, a Ryan pocałował ją w czoło na powitanie.
O czym to on przed chwilą myślał?
Gdy usłyszał jej głos to początkowo myślał, że jego wyobraźnia płata mu figle. Jednak gdy zauważył jak szybko obok nich przemknęła od razu odsuną się od Rudej i obrócił się aby chociaż odpowiedzieć na powitanie, ale Annie zniknęła już w środku. Czy teraz będę się tak często spotykać, a jego serce będzie się rozpadać na milion kawałków za każdym razem, gdy ją zobaczy? Czy już zawsze będzie się tak czuć?
Złapał Hannah za rękę i razem weszli do środka. Nie czekając aż dziewczyna zdecyduje się na drinka, Ryan od razu zamówił dla siebie podwójną szkocką z lodem. Potrzebował szybkiego otępienia. Na dodatek pech chciał, że ze swojego miejsca miał doskonały podgląd na Annie i jej znajomych.
Ryan wziął kilka głębszych oddechów, napił się ponownie i całą swoją uwagę skupił na twarzy swojej towarzyszki. Ale nawet piękna kobieta, z która szalała za nim nie mogła oderwać go od Annie. Cały czas ukradkiem zerkał na jej stolik, na to co zamówiła, jak się śmiała… Aż w pewnym momencie ich oczy się spotkały, a on jak wstydliwy nastolatek szybko odwrócił wzrok.
[A dziękuje dziękuje! :) Skoro ci sie podoba, to może jakiś wątek z moją candy? :>]
Prześlij komentarz