RYAN CONNOR JANKOWSKI
ur. 3 STYCZNIA 1990r, Warszawa
- Witam w kolejnym odcinku „Młodzi dla sztuki”, w którym mam zaszczyt gościć najmłodszą wschodzącą gwiazdę światowej reżyserii Ryana Jankowskiego, laureata Grand OFF Festival w Londynie za najlepszy film niezależny. Zdradź nam jak tego dokonałeś…
- Jasne, to żadna tajemnica. Tak naprawdę każdy może zostać reżyserem. Wystarczy jedynie dobry temat, średniej klasy kamera i kilka miesięcy ciężkiej pracy, a każdy może osiągnąć sukces. Wystarczy podjąć próbę spełniania swoich marzeń i wytrwale dążyć do upragnionego celu, a wszystkie drzwi będą stały dla nas otworem.
- Jesteś jeszcze bardzo młody, masz zaledwie dwadzieścia lat… Czy młody wiek pomaga czy raczej przeszkadza w robieniu kariery w tej branży?
- To zależy jak na to spojrzeć. Z jednej strony mam wolny umysł, dużo energii i zapału do pracy, co pozwala mi odkryć dane zagadnienie z każdej strony i wpadam na kolejne pomysły jak daną scenę rozegrać. Jednak patrząc na to z perspektywy doświadczenia zawodowego, a przede wszystkim doświadczenia życiowego, to jest ono znikome. Zrobiłem dopiero dwa filmy, które nadawały się do obejrzenia dla szerszej publiczności i cały czas się uczę. Nie wstydzę się tego, że mówią o mnie jak o amatorze, który miał szczęście. Teraz zacznę prawdziwą naukę w prestiżowej Akademii Filmu i Telewizji w Amsterdamie, gdzie będę miał szansę nadrobić moje braki w wiedzy u najlepszych wykładowców i reżyserów na świecie, a to co się nauczyłem podczas zdjęć do moich dwóch filmów i kilkunastu poprzednich, które kręciłem jako nastolatek to na zawsze we mnie zostanie i będzie pierwszą wskazówką jak dalej się doskonalić.
- Ale przecież to nie jedyna nagroda na twoim koncie. W zeszłym roku także doceniono twoją pracę na polskim festiwalu Camerimage, a następnie dostałeś stypendium od Fińskiej Akademii Filmowej, co pozwoliło ci sfinansować twój ostatni film. To przecież bardzo duże osiągnięcia jak na tak młodego człowieka…
- Nie twierdzę, że mało, ale jeśli sądziłbym, że potrafię już wszystko to przestałbym się rozwijać. Festiwalu w Polsce nigdy nie zapomnę. Raz, że był to mój pierwszy sukces. Dwa, jest to kraj pochodzenia mojego ojca, a film opowiada o trudach jakie musiała znosić jego rodzina w czasach komunizmu. Dzięki niemu bardzo dużo dowiedziałem się o sobie i swoich korzeniach. To ukształtowało mnie jako człowieka i patriotę.
- Od dziecka fascynowałem się filmem. Mój ojciec pracował w jedynym kinie jakie było w okolicy i na dodatek oddalone było od 7 kilometrów od naszego domu. Trzy razy w tygodniu jeździłem tam po szkole i sprzedawałem prażoną kukurydzę, a w zamian za to właściciel kina pozwalał mi oglądać w weekendy tyle filmów ile aktualnie w nim grano. Gdy byłem w siódmej klasie ojciec kupił mi pierwszą kamerę, a właściwie aparat z funkcją video na wyprzedaży starszych modeli i zacząłem kręcić wszystkie ważniejsze momenty mojego życia, a gdy pewnego dnia znalazłem na strychu stare pamiątki dziadka z okresu II wojny światowej i komunizmu w Polsce i usłyszałem jego historię to zapragnąłem podzielić się nią ze światem. Tak powstał mój pierwszy film dwa lata temu.
- Zdradź nam jeszcze czy w Twoim życiu jest jakaś kobieta, która inspiruje cię do pracy… Czy możemy liczyć na komedię romantyczną czy chociaż dramat romantyczny twojego autorstwa?
- To raczej nie moja dziedzina, choć może za dziesięć czy dwadzieścia lat to może się zmienić. Na razie najważniejszą kobietą w moim życiu jest moja kamera (śmiech). Teraz chce trochę poszaleć. Mam nadzieję poznać nowych ludzi i ich historie, które są dla mnie dużą inspiracją. Ludzie przed kamerą potrafią się otworzyć i często jest to łatwiejsze niż przed drugim człowiekiem. Ale jeżeli właśnie w Nowym Jorku poznam kobietę swojego życia to drogie panie – zapraszam (śmiech).
WHAT IS MORE:
- jego matka pochodzi z angielskiej rodziny arystokratycznej, a ojciec jest polskim emigrantem.
- pochodzi z dużej rodziny: ma dwóch starszych braci, brata bliźniaka i młodszą siostrę.
- jego rodzina mieszka w niewielkiej miejscowości oddalonej o 60 km od Amsterdamu.
- mieszka w starej kamienicy w centrum Amsterdamu w dwupokojowym mieszkaniu na ostatnim piętrze. z jego mieszkania roztacza się widok na dzielnicę czerwonych latarni.
- boi się zakochać. został zdradzony przez kobietę w liceum, w której był zakochany i teraz nie chce się angażować w poważne związki.
- nie cierpi zielonych warzyw - aby ich nie jeść wmawia wszystkim, że jest na nie uczulony.
- jego ulubionym trunkiem jest whisky, ale w upalne dni nie pogardzi zimnym piwem. dużo pali, szczególnie podczas pracy nad filmami.
- dopiero co przyjechał do Amsterdamu po trzech latach podróżowania po świcie i zdobywaniu nowych doświadczeń zawodowych, więc czuje się nieco samotny. większość jego przyjaciół porozjeżdżała się po uczelniach w całym kraju, dlatego stara się często wychodzić wieczorami aby poznać nowych znajomych, przyjaciół.
- głównie utrzymuje się ze stypendium. dorabia sobie dodatkowo w hotelowym barze.
- ma 188 cm wzrostu, ale zawsze był dość szczupły. od roku pracuje nad swoim ciałem na siłowni aby było bardziej umięśnione.
- większość zaoszczędzonej kasy wydaje w kinach. ogląda wszystkie premiery, a jeżeli film mu się wyjątkowo spodoba to potrafi go obejrzeć nawet trzy razy.
45 komentarzy:
[lachowski ♥ i ciekawa karta, muszę przyznać. ;)]
[Piękny temat na film. Nie wiem dlaczego (och, chyba przez tatę wojskowego, ale nie ma się czym chwalić) ale uwielbiam filmy o tematyce wojennej. Mają w sobie to 'coś'.
Jeśli masz pomysł na wątek to wal, a chętnie coś zacznę.]
Irina Markov
[ Masz może pomysł na wątek lub powiązanie?]
[Czy postać dziewczyny, która złamała mu serce jest do przejęcia? ;) Prosiłabym o kontakt na aamitiell@gmail.com]
[Jest dobrze! ;) A ja muszę bardziej uściślić historię Anki. Oni chodzili do szkoły w Polsce, tak?]
Ta środa wcale taka leniwa nie była. Zdążyła wstać o szóstej, wybrać się do Vondel Parku, gdzie tradycyjnie przebiegła ileś tam kilometrów, dbając o linię i kondycję. Następnie, gotowa była udać się na plan zdjęciowy, ale ze względu na jakieś problemy natury technicznej - zdjęcia zostały odwołane. Poranek, jak poranek, wcale jej się nie podobał. Zawsze była okropnym śpiochem, ale teraz, kiedy jej życie stało się bardziej intensywne - nie miała czasu na sen, ani na zasłużony odpoczynek. W ciągłym biegu, w ciągłej pogoni za złudnym ideałem. Siedząc przed laptopem w krótkich spodenkach i w bluzie z kapturem, niechętnie spojrzała w kierunku okna, kiedy w jej głowie pojawiła się myśl, aby wybrać się do sklepu i kupić coś pożywnego na śniadanie.
Szła powoli, narzucając kaptur na głowę co jakiś czas, bo silny wiatr strącał go i pozwalał kroplom deszczu na zniweczenie jej fryzury.
W pewnym momencie zatrzymała się nagle, nie wierząc w to, co widzi. Na pewno go nie szukała, nie chciała go znowu skrzywdzić, a wiedziała, że to, co zrobiła w liceum, było złe. Minęło parę lat od tamtego czasu, ale ona, mimo to, odczuwała żal i rozgoryczenie. Nigdy nie miała też szansy na zadośćuczynienie, na przeprosiny. Wsunęła dłonie do kieszeni bluzy i zrobiła parę kroków w jego stronę.
A może powinna zawrócić?
Chciałaby, żeby wszystko wróciło do normy, żeby można było cofnąć czas i znowu znaleźć się w szkole średniej, nie popełniając tych samych błędów. Ale nie umiała tego zrobić, więc musiała płacić za coś, co było głupim wybrykiem, ale zarazem czymś poważnym. Nie chciała go krzywdzić, a im dłużej o tym myślała, tym bardziej zdawała sobie sprawę, że była głupia i naprawdę spaprała wszystko.
Nie sądziła, że wpadnie na niego w Amsterdamie. Starała się o nim myśleć, jak najmniej i kiedy wpadała w wir pracy, udawało jej się to. Nie myślała o Jankowskim, kiedy pracowała na planie albo kiedy stała na teatralnie scenie, obdarzając publikę swoim uśmiechem. Ale kiedy przychodził wieczór, kiedy zostawała sama, kiedy leżała w łóżku i myślałam wracała do chwil, które minęły... Głównie w jej myślach gościł wtedy Ryan. Dziwne. Nie chciała o nim myśleć - sądziła, że przez te lata zdążyła się z tego wyleczyć.
Nie odpowiedziała od razu na jego pytanie, jakby czekając na moment, w którym na nią spojrzy. Uniosła nieco głowę, kierując wzrok na jego twarz. Nie mogła się nie uśmiechnąć, kiedy zdała sobie sprawę, że miała takiego przystojniaka tylko dla siebie.
- Mieszkam, pracuję. Idę do sklepu po pieczywo... - odpowiedziała i zadrżała. Deszcz padał coraz mocniej i zdawał się być coraz zimniejszy. Mocny wiatr targał teraz jej włosami. Nie wyglądała ładnie, a takiego szarego poranka nie było już dawno.
- Nie okłamiesz mnie... - mruknęła cicho, opuszczając wzrok. Zaczęła wpatrywać się w czubki swoich butów, a potem drgnęła, kiedy delikatnie dotknął jej ramienia. Nie cieszył się z tego, że ją zobaczył. Wiedziała o tym, nie trudno było to zgadnąć. Dlaczego więc, próbował ją okłamać?
Widząc, jak wyciąga z kieszeni paczkę papierosów i rzuca ją na chodnik, wlepiła spojrzenie w jego plecy. Plecy, do których miała ochotę się przytulić. Nieważne, że był przemoczony do suchej nitki, ona też.
I ona nie kochała nikogo, tak jak Ryana. Początkowo sądziła, że to miłostka, jak każda inna - nastoletnie zauroczenie, ale wcale tak nie było. Miała chłopaków, jasne, ale zawsze było w nich coś, co jej nie odpowiadało. Od dłuższego czasu, była sama, tak było najlepiej - rujnowała tylko swoje życie.
- Ryan... - zaczęła cicho. - Przyjdziesz na kawę? Mieszkam niedaleko...
Po co to powiedziała? Przecież i tak nie przyjdzie. A chciała, żeby przyszedł. Odgarnęła mokre kosmyki włosów za ucho, nadal wpatrując się w jego plecy.
- Dopóki nie zdradziłam cię z twoim najlepszym przyjacielem?
Ona dokończyła za niego to zdanie. Może i nie była z tego dumna, ale zrobiła to, właściwie miała ku temu powód, ale nie chciała, żeby Ryan poznał prawdę. Mogłaby wyjść na idiotkę, bo dała się zaszantażować, jakiemuś anonimowi. Nie chciała wychodzić w tym momencie na ofiarę, zrobiła to. Przespała się z jego kumplem, będąc pijaną, jak nigdy. Niewiele pamiętała z tamtego wieczoru, ale wiedziała co zrobiła. W życiu nie czuła się gorzej, niż wtedy, kiedy Jankowski się o tym dowiedział.
- Ale byliśmy szczęśliwi... - powiedziała ciszej. - Wiesz, moja mama zawsze mówi, że niewolno żałować znajomości z osobą, która nawet na krótki moment uczyniła nas szczęśliwymi - uśmiechnęła się delikatnie. Wiedziała, że przywoływanie słów rodzicielki niczego nie zmieni. Nie próbowała się bronić, nic z tych rzecz. Nie chciała tylko, żeby ich związek zawsze kojarzył mu się tylko z ich końcem. Przecież mieli cudowne chwile, potrafili wspólnie milczeć lub śmiać się godzinami. Wszystko było lepsze, kiedy miała u boku uśmiechniętego Ryana.
- Pójdę już... - pokręciła lekko głową, mrużąc swoje zielone oczy. Blady uśmiech błąkał się po jej obliczu, kiedy tym razem to ona odwróciła się do niego plecami.
[Może tak być? W sensie, że Anka została zaszantażowana, że jakaś sprawa związana z jej rodziną lub rodziną Ryana wyjdzie na jaw, jeśli nie prześpi się z jego przyjacielem i się do tego nie przyzna?]
Dlaczego mu to zrobiła? Bo nie chciała, żeby sekrety rodzinne wyszły na jaw. W niewielkim miasteczku ludzie znali się prawie ze wszystkimi mieszkańcami, a przynajmniej kojarzyli twarze i nazwiska - dlatego Anne nie mogła pozwolić na to, aby jej rodzina miała jakieś nieprzyjemności związane z przeszłością i teraźniejszością. Romans jej ojca prędzej czy później wyszedł na jaw, ale w normalnych warunkach, kiedy wszyscy byli przygotowani na rozpad małżeństwa rodziców. Ale była też inna, nieco gorsza sprawa, o której Fitzgeraldówna dowiedziała się przez przypadek. Komuś bardzo zależało na tym, aby Anne przestała być szczęśliwa, aby nie miała wszystkiego. A Ryan, w tamtym okresie, był dla niej wszystkim.
Nie mogła odpowiedzieć mu na to pytanie. Nie teraz, nie na chodniku, nie kiedy cieszyła się, jak idiotka z tego, że go widzi. Odwróciła się z zamiarem odejścia i oddaliła się nawet o parę kroków, słysząc po chwili jego krzyk. Spojrzała w jego stronę i podeszła do niego, wlepiając spojrzenie w jego tors.
- Dziękuję... - mruknęła cicho, obejmując się ramionami. Było jej cholernie zimno, na skórze pojawiła się gęsia skórka, ale nie chciała myśleć o tym teraz.
[Ojejku, ja chcę tego pana dla siebie.
To jeden z tych mało wnoszących komentarzy, tak.]
Zatrzymała się przed drzwiami, rozglądając się dookoła. Udawała, że nic się nie stało, kiedy jej dotknął, ale prawda była taka, że chciała więcej i więcej.
Nie zmieniła perfum - ciągle używała tych samych. Może dlatego, że Ryan zawsze powtarzał, że są ładne, a i ona przyzwyczaiła się do tego zapachu, utożsamiała się z nim. Przynajmniej w pewnym sensie.
Wchodząc do jego mieszkania, prędko pozbyła się przemoczonych butów, które zostawiła na klatce schodowej. Podreptała do kuchni i skinęła tylko głową, obserwując, jak wychodzi z pomieszczenia, ściągając koszulkę. Właśnie, to były plecy, do których chciała się przytulić. Bardzo tego chciała. Zagryzła dolną wargę, odwracając wzrok i podeszła do okna, opierając dłonie o parapet. Wpatrywała się w szary Amsterdam, nie wierząc w to, że jest u niego, że stoi w jego kuchni, mając go na wyciągnięcie ręki.
- Zrobiłam to, bo musiałam - mruknęła, chociaż nie była pewna, czy wrócił już do kuchni. Ona właściwie ćwiczyła to, co chciała mu przekazać. - Przespałam się z Thomasem, bo mnie zaszantażowano... - umilkła i zamknęła powieki.
[Znam ten stan, spokojnie ;)]
- Nie, nic... - odparła cicho i wzięła od niego suche ciuchy, wchodząc do łazienki. Czym prędzej, aby uciec przed jego spojrzeniem. Zamykając się w łazience, spojrzała w lustro, czując do siebie obrzydzenie. Ściągnęła bluzę i koszulkę, którą miała pod spodem i która była równie przemoczona, jak pozostałe części garderoby. Wciągając na biodra jego bokserki, zdała sobie sprawę, że brakowało jej tego. Uśmiechnęła się delikatnie, chowając twarz w materiale koszulki, którą przed chwilą ubrała. Ciuchy rozwiesiła na kaloryferze, który i tak o tej porze roku był wyłączony. Weszła ponownie do kuchni, zatrzymując się w drzwiach i z takiej odległości przyglądała się Ryanowi. Przez tę koszulkę, znowu poczuła się jak jego dziewczyna, znowu miała ochotę się do niego przytulić.
- Nie chciałam przespać się z Thomasem, to była ostatnia rzecz, jakiej bym chciała, Ryan... - zrobiła parę kroków wgłąb pomieszczenia, w kierunku chłopaka.
- Dowiedziałam się czegoś, czego nie powinnam się dowiedzieć i zamiast na tym poprzestać, szukałam dalej - mówiła spokojnie i cicho. Minęło kilka lat i uznała, że zasłużył na to, aby znać prawdę. - Dostałam dziwne wiadomości, że wszyscy się o tym dowiedzą, że... I ten ktoś zażyczył sobie, żebym ciebie zdradziła, bo nie chce mojego szczęścia... To było dziwne i głupie, ale... Zrobiłam to. Inaczej... Mogłaby stać ci się krzywda, mogło... - urwała, podchodząc jeszcze bliżej niego. - Nie chciałam.
[To w takim razie masz i ze mną coś wspólnego, bo i ja jego filmy niezbyt lubię.
O ile się orientuję, to rok akademicki w Holandii zaczyna się pierwszego września. Nie wiem tylko, czy Ryan zaczął już naukę. Jeżeli tak, to czy wchodziłoby w grę, gdyby miał zaliczyć jakiś reportaż czy cokolwiek innego, co jakoś wiązałoby się z cyrkiem? Wtedy można by tam wrzucić Ann.]
[No przykro mi. Niestety nie ;)]
- Nie mogłam ci powiedzieć. Mógł ci coś zrobić. Nie było innego wyjścia, Ryan - odparła cicho, opuszczając głowę. Stała tuż za krzesłem, na którym siedział. - Nie wiem, nie znam go... Nie wracajmy do tej sprawy, proszę...
Kładąc delikatnie dłoń na jego barku, była pewna, że ją odtrąci, ale i tak to zrobiła, nie mogąc się przed tym powstrzymać. Miała wielką ochotę na to, aby się pochylić i schować twarz w wilgotnych włosach chłopaka, ale na taki kroki już się nie odważyła.
Wiedziała, jak to brzmiało "Przespałam się z twoim najlepszym przyjacielem dla ciebie..." Bzdura. Ale nie okłamywała go w tym momencie, a kłamać potrafiła.
Powiedziała to, co miała i chciała powiedzieć. Nic więcej zrobić nie mogła. Nie mogła manipulować jego uczuciami, nie mogła bawić się teraz w gierki słowne, żeby sprawić mu przykrość albo... Żeby wyjść na lepszą. Nie była dobrym człowiekiem i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Nie zasługiwała na niego od samego początku.
Posłuchawszy Ryana, usiadła obok niego, dość blisko, praktycznie pozwalając na to, aby jej kościste kolana stykały się z jego udem. Ubrana jedynie w jego ciuchy, naciągnęła nieco koszulkę, próbując zasłonić nogi.
- Przepraszam, Ryan. Ja... - nie wiedziała, co mogłaby mówić. I ona powinna wejść w fazę obojętności, a nie rozgrzebywać gojące się rany. To naprawdę bolało.
[ooo, Franio, moja dawna miłość :D siemano]
Zdziwiona jego śmiechem, nie bardzo wiedziała, co się dzieje. Sądziła, że ich spotkanie po tym wszystkim, może wyglądać znacznie gorzej. Była zaskoczona, zagubiona jeszcze bardziej, niż dotychczas, ale starała się, aby tego nie zauważył.
- Troszkę - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem. Nie sądziła, naprawdę, nie sądziła, że będzie taki spokojny, że zaproponuje jej nawet śniadanie. Wstała z kanapy, poprawiając bokserki chłopaka na swoich biodrach i podeszła do niego, opierając się dłońmi o blat.
- Pomóc? - spytała, zanim dosłyszała jego pytanie. - Ja... Dostałam rolę w serialu. Moja pierwsza telewizyjna rola... - pamiętała, jak Ryan zawsze ją wspierał, jak jej doradzał, jak pomagał w kwestii autorstwa. Słyszała o jego filmie, nawet go widziała i była pod wielkim wrażeniem. Może i był młody, ale miał talent. I z pewnością wielka kariera w świecie kina była mu pisana.
[Hmmhmhmhmhm. Może spotkają się w jakimś barze? O, fajnie by było, gdyby to była pierwsza albo jedna z pierwszych imprez pana R. Bran pokazałaby mu fajne miejsca, bo chociaż nie jest wielką imprezowiczką, to coś tam wie :D]
[Bran też była barmanką, więc mają coś wspólnego :D:D Zaczniesz? Czy zacząć?]
Cień prawdy? Dowiedział się praktycznie wszystkiego, powiedziała mu właściwie całą prawdę. Nie chciała wnikać w problemy, którymi była wcześniej szantażowana, nie chciała obciążać nimi chłopaka.
- Przekonamy się. Jutro jest premiera pierwszego odcinka - uśmiechnęła się. Nie czuła się świetnie. Ciągle wydawało jej się, że naprawdę daleko jej do ideału. Chwalono jej pracę, a jednocześnie krytykowano, dając jej do zrozumienia, że musi więcej popracować, może jeszcze trochę schudnąć.
Z powrotem usiadła na kanapie, przyglądając mu się uważnie. Powinna już pójść. Za oknem dalej padało, a jej ciuchy nadal był mokre.
- Ja chyba powinnam już pójść... - zauważyła cicho i założyła kosmyk wilgotnych jeszcze włosów za ucho. Ale siedziała, nawet nie drgnęła.
Właśnie. Nie powinna teraz wpieprzać się w jego życie. Powinna pozwolić mu żyć po swojemu, jakby jej nigdy nie było. Wytłumaczyła mu to, co miała. Na co więc czekała? Wstała z kanapy i posłała mu krótkie, nieco smutne spojrzenie, wzruszając przy tym ramionami. Nie mówiąc ani słowa, ruszyła do drzwi, ignorując fakt, że ma sobie męską koszulkę i jego bokserki. Ubrała pospiesznie trampki i wyszła z mieszkania Ryana, zupełnie nie przejmując się tym, że zostawiła tam swoje ciuchy.
Miała ochotę się napić. Czuła, że tylko alkohol jej w tym momencie pomoże. Wybiegła na dwór. Drobne krople deszczu uparcie spadały na chodnik, ale fala ulewy już dawno minęła. Obejmując się ramionami, rozejrzała się, jakby zastanawiała się, w którą stronę powinna pójść. I poszła na prawo, w kierunku swojego mieszkania.
[Jasne, chętnie.
Z tym, że muszę poprosić o jakiś pomysł na ewentualne powiązanie i okoliczności spotkania. Wtedy z chęcią zacznę. ;]
[Lachowski i reżyser <3
Wątek, powiązanie, czy cóś?
W ogóle super pomysł na kartę, która jest też genialnie napisana, o. Cud, miód, orzeszki ogólnie :D ]
Amelia zdecydowanie miała dzisiaj dobry dzień. "Kochana" rodzinka wyjechała na weekend, toteż panna Rose wreszcie miała spokój. Chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu mogła zrelaksować się we własnym domu.
Była zmęczona. Miała ochotę zanurzyć się w wannie z gorącą wodą i poczytać coś dobrego. A później zobaczyć jakąś komedię, dzięki której trochę by się rozluźniła.
Jej plany zmienił SMS od Ryana, jej dobrego znajomego. Przyjaciela, można by rzec. I jako, że lubiła spędzać z nim czas, postanowiła pomimo zmęczenia zmienić swoje plany.
Kilkadziesiąt minut później stała przed wielkim lustrem w swoim pokoju. Po raz setny poprawiła cienki sweterek i kapryśne spodenki, które ciągle układały się nieprawidłowo. W końcu jednak uśmiechnęła się lekko i westchnęła, zadowolona, że wreszcie wygląda na tyle dobrze, by móc pokazać się publicznie. Zarzuciła jeszcze na plecy swój mały plecaczek, w którym schowała portfel i najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyła w stronę drzwi.
Kilkanaście minut później, porządnie spóźniona, zaparkowała samochód na parkingu niedaleko parku, w którym umówiła się z Ryanem. Wyszła z samochodu i szybkim krokiem ruszyła w stronę ich miejsca spotkania. Uśmiechnęła się z ulgą, kiedy zobaczyła siedzącego na jednej z ławek chłopaka.
- Cześć! - krzyknęła z daleka, by zwrócić na siebie uwagę Ryana.
[To może... spotkali się w Amsterdamie, albo w rodzinnym miasteczku Ryana, kiedy Amelie spędzała wakacje u babci w Hadze, ale jakimś cudem znalazła się w tych rejonach. Albo przypadkiem na jakimś seansie, mhh? Tak by tematycznie było, a teraz mogliby na siebie wpaść po długim okresie niewidzenia i w sumie... Ryan by się Amelie do jednej rzeczy przydał :D Co Ty na to?]
[Póki co nie zacznę, bo robię kilka rzeczy na raz, ale ewentualnie późno, późno dzisiaj zacząć, albo jutro, ale jak ci się spieszy, to możesz ty xD]
[Dziękuję, na pewno będę pamiętać. :)]
- Powinieneś już dawno się przyzwyczaić - odparła z pogodnym uśmiechem na twarzy, kiedy już odsunęła się od chłopaka.
Choć Amelia była najprawdopodobniej najlepszą i najbardziej zabieganą uczennicą w szkole, była spóźnialska, szczególnie w przypadku spontanicznych spotkań. Cud, że spóźniła się tylko tyle.
- Wieki się nie widzieliśmy - powiedziała wesołym tonem, po czym zaśmiała się perliście. Rzeczywiście, ona i Ryan nie mieli ostatnio czasu na spotkania, głównie ze względu na nagły natłok zajęć. - Coś się u ciebie zmieniło?
Dziewczyna poprawiła plecaczek na ramieniu, zabawnie przekrzywiając głowę, jak to miała w zwyczaju, kiedy czekała na odpowiedź.
no pewka. zarzuć tylko pomysłem, dobry człowieku :D
Nie chciała o nim myśleć, dlatego kiedy wbiegła do mieszkania, schowała się w sypialni, kuląc się pod ciepłą kołdrą i drżąc, nie potrafiąc opanować swoich reakcji. Nie sądziła, że spotkanie z Ryanem tak się na niej odbije. Paru aktorów, z którymi grała w serialu, postanowili świętować pierwszą emisję premierowego odcinka w jakimś barze - padło na ten, który znajdował się niedaleko domu Annie. I niedaleko domu Ryana.
Zgodziła się jednak na wyjście, twierdząc, że wyjdzie jej to na dobre.
Ubrała luźną, miętową sukienkę, która współgrała z kolorem jej oczu, włosy rozpuściła, pozwoliła sobie na delikatny makijaż i zaraz przed wyjściem, przepięła się w pasie cienkim, brązowym paskiem. Botki na koturnie, które dodały jej nieco centymetrów i ciepły sweterek na ramiona. Prosto, acz z klasą i dziewczęco.
Idąc chodnikiem w kierunku baru, rozmawiała ze znajomym telefon, twierdząc, aby nie czekali na nią i zaczęli się bawić, rezerwując jej tylko miejsce. Nie śpieszyło jej się. Spacerowym krokiem przemierzała kolejne ulice, przeżywając dokładnie taki sam szok, jak rano. Stał przed barem. On.
Chciała do niego podejść, ale kiedy zauważyła rudowłosą kobietę zrezygnowała z tego. Domyśliła się, że pojawiła się w złym momencie, że nie powinna pojawiać się w ogóle, przecież... Już to skończyli, prawda? Wyznała mu prawdę, więc powinna spać spokojnie, nie przejmując się tym, co myśli Ryan. Skupić się na swoim życiu, na serialu i na Robercie. Tak, spotykała się z tym aktorem, ale był to dość luźna znajomości, taki swobodny związek. Mimo wszystko, Bobby był jednym z wielu, a Ryan nie.
Powoli ruszyła w kierunku baru, mijając tym samym rudowłosą i Ryana.
- Cześć - mruknęła tylko przy wejściu, prędko znajdując się w środku. Powinna zachowywać się normalnie, prawda? Właśnie to robiła. Weszła do lokalu i zatrzymała się w miejscu, wzrokiem szukając swoich znajomych.
[ oj, Francisco. dobry wybór, jego uroda pasuje do reżysera filmu niezależnego ; > ]
[ och, no jasne, że mam! tylko ( tak wiem, wykręcam się, ale naprawdęęę jestem wyprana z pomysłów po emisji głosu ._. ) podaj mi pomysł ;> chyba, że zaczniesz, za co będę Cię już w ogóle wielbić ; D ]
[Przepraszam, że się tak upominam, ale my chyba wątek mieliśmy mieć? czy już jednak nie? ^^]
[ja tam jestem chętna w zasadzie na wszystko xd wszelkie przypadkowe spotkania w klubach/na spacerach/ w sklepach/ na przystankach mile widziane XD]
[chętnie :) a zaczniesz może? :>]
Candy była akurat pogrążona w kolejnej biografii wielkiego kompozytora, kiedy ktoś postanowił odwiedzić antykwariat. Odstawiła więc książkę z cichym westchnięciem i zeszła po drewnianych schodach z całkiem sporej antresoli, na której leżały jeszcze nie skatalokowane książki - Dzień dobry - powiedziała z uśmiechem odkładając kubek z ciepłym napokojem na biurko. W pomieszczeniu pachniało mieszaniną zapachu starych książek i kakao, które Candy uwielbiala - Mogę w czymś pomóc?
[to trzeba było krzyczeć, a nie ja się denerwuję ^^ jak jeszcze ochota jest, to można nad czymś nowym pomyśleć.]
Zastanowiła sie chwilę analizując w pamięci wszystkie możliwe katalogii i półki, które znajdowały się w jej miejscu pracy - Wiesz to raczej antykwariat muzyczny.. Ale.. - nagle nad jej głową zaświeciła się żarówka. Co prawda sklep miał takie a nie inne przeznaczenie, były tu raczej nuty i stare gramofonowe nagrania pierwszyc symfonicznych wykonań ale Dziadek, który był właścicielem tego miejsca, miał w nawyku znoszenie tu absolutnie wszystkich starych rzeczy, które można było komuś sprzedać - W sumie możemy poszukać, mój szef jest małym chomikiem, więc zapewne nie mam pojęcia o milionie rzeczy, które tu leżą. Zapraszam na górę.. - wskazała gestem antresolę a rudy kot zaczął uważie przyglądać się przybyszowi.
[ jakos wydaje mi sie, ze mogliby sie spotkac, bo Carlie mieszkala wczesniej w Los Angeles, sol... moze jakas przelotna, ale dobra znajomosc? Bo skoro podrozowal, to LA chyba sobie nie odpuscil : > ]
- Candy.. Znaczy.. Candice, ale nie pamiętam żeby ktokolwiek zwracał się do mnie pełnym imieniem.. - zastanowiła się chwilę robiąc przy tym uroczą, zamyśloną minę - Nie ważne, w każdym razie.. Myślę, że coś można znaleźć tutaj.. - pociągnęła na środek antresoli ogromne pudło z napisem 'Coś innego!' - Tak, zdecydowanie.. - rzuciła mu poduszkę i sama wzięła jedną po czym usiadła na niej przed pudełkiem - Lata dwudzieste, trzydzieste mówisz.. Skąd takie zainteresowanie? - zapytała w końcu - Przepraszam, może nie powinnam pytać czy coś... - mruknęła pod nosem
[Ja w tym tygodniu będę pojawiać się bardzo rzadko :(]
[ Dzięki! Wątek, powiązanie? ]
Możesz ponownie wcielić się w postać żyjącą w sercu Nowego Jorku. Pamiętasz High-School-Life i atmosferę tam panującą? Jeśli tak, to zapraszam ponownie, jeśli nie to koniecznie musisz sprawdzić!
www.bradley-high-school.blogspot.com
Prześlij komentarz