LISTA POSTÓW

sobota, 14 lipca 2012

Now, I can show you my face, honey.

 http://desmond.imageshack.us/Himg594/scaled.php?server=594&filename=alexisbledelbeautifulbl.jpg&res=landing

Malarka. Miłośniczka przyrody. Dziewczyna o dobrym sercu.
Poza tym matka i ukochana.
Ta, która jeśli pojawi się w Twoim życiu, już nigdy o niej nie zapomnisz.

Być jak cień, to nie znaczy straszyć, skradać się za kimś innym. Być jak cień, to znaczy również kochać i troszczyć się – być czyimś aniołem stróżem.

    Zdajesz sobie sprawę z tego, że na świecie pojawiają się różne osoby. Jedni są słabi, drudzy są odważni. Część odnosi sukces, reszta gnije pod spodkiem własnego ego, wyimaginowanej fantazji, w której sami są królami. Sprawują rządy oryginalne, takie, które w rzeczywistości nie mają szans na spełnienie. Ale są też tacy bezbarwni, potrzebujący jedynie materialnych środków, aby sprawić sobie pozorną radość, czy zadowolenie, będące pociechą jedynie na chwilę... Prawda jest taka, że obecnie trudno jest stać się szczęśliwym. Naprawdę szczęśliwym.
Lecz nigdy nie można się poddawać. Pomimo wszystko powinno się mieć nadzieję, wypatrywać ostatniej iskry w tunelu. Bo jeśli pozwolisz na to, żeby i ona zgasła, możesz więcej nie znaleźć zapalniczki, która rozjaśni mrok panujący dookoła. Zeżre Cię ciemność.
A co wtedy, gdy po prostu się pogubisz i nie chcesz wyjść ze wszystkiego sam...?
Po to właśnie są tacy jak Ona.
    Od zawsze była pomocna. Nie potrafiła przejść obojętnie obok  biednej staruszki, cierpiącego ptaka, czy nawet zniszczonego kwiatka. Musiała się zatrzymać. Nawet, jeśli nie potrafiła  nic zrobić, po prostu stała, w głębi duszy martwiąc się nad czyimś losem. Właśnie – martwiła się. Cecha, która niezwykle silnie wykształciła się w jej głowie powodując, że dziewczyna ta z czasem pogrążyła się we własnych myślach, zamknęła się na świat, na innych ludzi. Żyła wśród nich, wciąż była uczynna... Lecz w środku pragnęła sama pomocy, choć nieświadomie. Nigdy nie krzyczała, płakała w kącie. Swoje marzenia i to, co leżało jej na sumieniu przelewała na płótno, tworząc przy tym obrazy niezwykłe, pełne pasji, zawsze coś przekazujące. Mogło to być radość, cierpienie... Dosłownie wszystko. Dzieł tej dziewczyny nie dało się odgadnąć w sekundzie. Każdy, kto chciał zrozumieć jej twórczość, musiał przystanąć na chwilę, wyciszyć się i spróbować na tyle otworzyć swoją wyobraźnię, aby mógł wczuć się w odpowiedni moment tworzenia przedstawiany na płótnie.

 "Życie stawia przed Tobą wymagania na miarę sił, które posiadasz. Możliwy jest tylko jeden bohaterski czyn: nie uciec."
Dag Hammarskjöld

    Cierpiała. Bardzo często, lecz się nie poddawała. Nigdy. Zawsze najpierw stawiała na pierwszym miejscu czyjeś dobro, zamiast swojego. Opiekowała się siostrą, gdy zginęła ich matka, potem walczyła z narastającą obojętnością ojca... Jeszcze później przyszła śmierć babci, strata miłości. Wydarzyło się jeszcze więcej... Tylko po co do tego wracać? Przeszłości i tak nie da się wymazać, na zawsze pozostanie w głowie, a także w sercu. Dostatecznie rani, gdy przyjdzie sama, nie przywoływana. Chyba więc nie potrzeba dokładać sobie dodatkowo bólu.

http://desmond.imageshack.us/Himg12/scaled.php?server=12&filename=7hu2u4t6cqte95vooibfz9t.jpg&res=landing    Delikatność to druga cecha tej istotki. Bardzo łatwo było ją skrzywdzić, przez co cierpiała, przeżywała katusze. Teraz jednak, pod wpływem wszystkich wydarzeń, przeżytych historii rodem z czarnej komedii oraz romansów, stała się mocniejsza, pewniejsza siebie. Potrafi stawić czoła przeznaczeniu, walczyć z przeciwnościami losu. Tak na prawdę jest wytrzymała. Przecież ma dla kogo być silną...
    Kocha. Bez względu na wszystko i wszystkich – kocha. Szanuje, uwielbia. Jest bardzo wyrozumiała. Zawsze wybacza, choć czasami bywa to trudne, wręcz niemożliwe. Ona jednak zawsze wyszukuje w sobie tej części, która pomaga jej przeskoczyć barierę złości, chwilowego odsunięcia się od danego człowieka. Nie potrafi długo się złościć, to do niej nie pasuje.
    Nie można jednak powiedzieć, że nie ma charakterku. Owszem, ma. I to bardzo silny. Jeśli tylko nadarzy się okazja, może wykrzesać z siebie ogromne emocje, będące wstępem w  drugą postać brunetki. Nie da sobie wejść na głowę, będzie stawiać na swoim. Będzie kobietą dynamiczną, charyzmatyczną, a przede wszystkim pragnącą. Ale taka jest od stosunkowo niedawna, a właściwie od chwili, kiedy poznała pewnego człowieka. To on ją otworzył, pozwolił naprawdę być sobą. Pokazał jej, jak ma żyć. Tak, żeby wreszcie sama to poczuła.
    Przez to, że jest tak różna, w bardzo krótkiej chwili może zmienić się z dziewczyny skaczącej z radości, po osobę wyciszoną, zawaloną kłopotami. Czasami wracają do niej negatywne wspomnienia z niezbyt przyjemnej przeszłości, zaczyna się obwiniać, tym samym nieświadomie raniąc swoich bliskich. Żeby przegonić wszystkie natarczywe myśli skupia się tylko i wyłącznie na tym, co się dzieje w danym momencie, docenia to, że ma obok siebie miłość swojego życia, a także dziecko, którego zawsze pragnęła. To jej sposób na krzywdę, lek na całe zło.
    Od najmłodszych lat była zaradna. Jest pracowita, oczytana, zna wiele mądrych i przydatnych faktów. Zawsze lubiła poszerzać swoją wiedzę na różne tematy, rozwinęła także wiele umiejętności takich jak majsterkowanie, czy szycie. Tak więc idealnie pasuje do niej stwierdzenie: "kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boi". Jak już można się domyśleć, całą swoją duszę zaprzedała jednak sztuce. Gdy o niej opowiada, w jej oczach pojawiają się małe iskierki, a na ustach gości się błogi uśmiech. Z namiętnością zagłębia się w to, co widoczne jest na obrazie, uwielbia analizować dosłownie wszystko. Ktoś, kto jej nie zna mógłby pomyśleć, iż jest wariatką zakochaną w kawałku papieru. Dla brunetki wytwór fantazji przedstawiony na płótnie jest czymś więcej. Przejawia również zdolności lingwistyczne, a do tego świetnie tańczy. Nie zna się za to zbyt dobrze na programach komputerowych, to dla niej czarna magia. To samo można powiedzieć o wszelkich instrumentach – nigdy nie miała do tego ręki.
    Poza tym jest bardzo skromna. Nigdy się nie wywyższa, raczej pozostaje z boku, choć nie całkiem. Bywa wycofana, lecz zauważalna. Na co dzień szara, ale przy bliższym spotkaniu promieniejąca, pełna nadziei i szczęścia. Jest po prostu spełniona.

http://desmond.imageshack.us/Himg9/scaled.php?server=9&filename=imagecthq.jpg&res=landing
" Piękno może kryć się również w ko­biecie bez wyglądu modelki...

Widzisz...I kak­tu­sy mają kwiaty.."
   Kobietka ta jest dość niska, bo mierzy sobie 168 cm, ale jest szczupła i zgrabna. Może zjeść ile tylko chce, ponieważ ciężko jej przytyć (bardzo dobra przemiana materii). Ma jasną i delikatną cerę, ciemne włosy, które pod wpływem promieni słonecznych zmieniają nieco swój odcień. Sięgają one do ramion, czasami są podkręcone, a czasami pozostają proste. Kiedy dziewczyna jest szczęśliwa, można zauważyć blask w tych dużych oczach o barwie czekolady mlecznej, a gdy się czegoś wstydzi, na policzkach pojawiają się delikatne rumieńce. Do ust przyklejony jest zawsze (z wyjątkiem chwili zamyślenia) szeroki, wesoły uśmiech napawający innych optymizmem.
Nie maluje się mocno, raczej zależnie od okazji. Ubiera się dziewczęco. 

"Wpaść na pomysł i uwierzyć w powodzenie, to osiągnąć sukces."

    Brunetka ma na swoim koncie wiele sukcesów, wzlotów i upadków. Obecnie zajmuje się głównie wychowaniem córeczki, ale poza tym studiuje malarstwo na jednej z amsterdamskich uczelni. Do tego chce otworzyć własną galerię, gdzie prace mogliby wystawiać początkujący artyści, chcący odnieść sukces właśnie w tej branży. Na razie jednak jej własne dzieła można obejrzeć w małej galerii mieszczącej się blisko centrum.
Potrafi porozumieć się w języku francuskim, angielskim, niemieckim i oczywiście ojczystym. Uczy się również hiszpańskiego.
Nie może żyć bez zwierząt – w domu rodzinnym ma ich całe stado ( ze świnką Ellą na czele). Na miejscu opiekuje się sprytnym psim agentem, Bondem.
Mieszka w cichej i spokojnej dzielnicy razem ze swoim narzeczonym.
Lubi  stare kino, dobrą muzykę oraz towarzystwo przyjaciół, bez których świat byłby niezwykle szary.
Jest artystką, a co za tym idzie, wszystko widzi inaczej. Jest bardziej podatna na wszelkie emocje, słowa, czy gesty. Chłonie je.  Nie chce ulec specyfice obecnych realiów, dlatego też doszukuje się w każdym człowieku dobra, a natura odgrywa w jej życiu bardzo ważną rolę.
Wie, że niczego nie może odwrócić, chociaż bardzo by chciała. Kiedy sięgnie dna, szuka punktu zaczepienia, by na nowo wrócić na szczyt. Nie spogląda już za siebie. A nawet jeśli jej się to zdarzy, to bardzo rzadko. W końcu jak długo można się obwiniać za to, że się żyje...?
http://desmond.imageshack.us/Himg40/scaled.php?server=40&filename=image5ivd.jpg&res=landing

    Panie i Panowie, czytając powyższy tekst poznaliście niejaką Mię Evans. Urodzoną ósmego stycznia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego roku dziewczynę pochodzącą z Diemen, która żyje po pozytywnej stronie lustra. Kogoś, na kim zawsze można polegać. Ale i trzeba się liczyć z tym, że i ona potrzebuje pomocy. A gdy zatopicie się w jej spojrzeniu, pamiętajcie – jest tym płomieniem, który nigdy nie gaśnie.
Chcecie o niej wiedzieć więcej? Poznajcie ją bliżej. Chętnie Wam o sobie opowie. 

___________________________________

Jak widać, Mia wróciła. Mam nadzieję, że ktoś ją jeszcze pamięta. Wątki lubię wszystkie, ot co.
Cytaty pochodzą z cytaty.info.

41 komentarzy:

Brandi pisze...

[Ahoj! Postać fajna, chociaż z Brandi ją nic specjalnego nie połączy, to i tak jest zacna ^^]

Bran pisze...

[Daj pomysł, a zacznę.]

Mila Drozd pisze...

[łooo, Miuśka ma facjatę! o.O]

Brandi pisze...

[Bran nocami pracuje. I mało ją obchodzi sztuka. Hm... Ile ma jej córka?]

lilac sky pisze...

[Jasne! Amelie z chęcią pozna Mię, zwłaszcza po tym że Angel ją przyrównała do swojej siostry. A mogą się znać przez kawiarnię, bo i Amelka często bywa w takich miejscach.
Ładnie się pytam- zaczniesz? :D]

Anonimowy pisze...

[Chyba trochę za młoda na jazdę na desce, don't U think?
Można zrobić wątek na zasadzie "sukinsyn mnie zaatakował, próbował mi porwać dziecko, Brandi sukinsyna skopała, ale wina poszła na nią, więc Mia musi bronić Brandi". Taki prosty wąteczek.]

Anonimowy pisze...

[A chceeeesz? *_______*]

lilac sky pisze...

To był zwykły dzień, który amelie spędzała tak jak zawsze ostatnio. Wstawała rano, szła biegać, czasami skoczyła jeszcze na basen, wracała coś zjeść, szła zając się Lucasem, a potem wybierała się na mały spacer, który wieńczyło odwiedzenie jednej z kawiarni, na jakie natknęła się akurat na swojej drodze. Tradycyjnie tez zamawiała ukochane late z syropem kokosowym i jak zawsze robiła wszystko, by zająć stolik tuż koło szyby. To było jej ulubione miejsce i tutaj też najlepiej jej się myślało, a przede wszystkim tworzyło. A to ostatnie było jej niezbędne,z zwłaszcza ostatnio, gdy musiała wymyślić nowe projekty, by zachwycić swoich wykładowców i móc dalej kontynuować studia na wydziale mody, którą przecież kochała całym sercem.
Siedziała właśnie wpierając policzek na piastce i nudnym wzrokiem patrzyła na przechodzących chodnikiem ludzi, jednocześnie ze znudzeniem gryząc słomkę, którą włożyła sobie do papierowego kubka z ulubioną kawą. Pytanie jakie padło z dziewczęcych ust, mocno ją zaskoczyło, a nawet wystraszyło, dlatego też lekko podskoczyła na miejscu słysząc nieznany sobie głos.
- Jasne, jasne... Siadaj.- czym prędzej zabrała swoje rzeczy z krzesła i rzuciła je gdzieś na posadzkę nieopodal swoich nóg, tym samym robiąc dziewczynie miejsce.- Wybacz, ale nie jestem przyzwyczajona, że ktoś się dosiada. W każdym razie... masz rację. Picie na stojąco jest kompletnie bezsensu.- uśmiechnęła się przyjaźnie do nieznajomej.- I tak na wszelki wypadek- jestem Amelie.

dewiacja pisze...

Amsterdam był rozdziałem, dzięki któremu Cyźka rozpoczęła nowe życie. Bez apodyktycznej matki, bez ciągłej opieki ojca, którego przez całe życie uważała za złego człowieka. Tylko ona i Lucas. Właściwie głównie Lucas, który był jej promykiem, jej skarbem.
Miała wolny dzień od pracy w restauracji i postanowiła wykorzystać go, w pełni poświęcając się dziecku, które w ostatnim czasie mogło zostać zaniedbane. Usiadła na jednej z ławek, a obok przycupnął Lucas, wyciągając z torby swojej rodzicielki niewielki samochodzik, którym zaczął jeździć po każdej, bardziej gładkiej powierzchni. Blondynka co chwilę odpowiadała na jego pytania, dlatego też nie zauważyła przybycia drugiej kobiety.
- Cztery - odparła instynktownie i spojrzała na ciemnowłosą, która trzymała malutkie dziecko. Lucas, który również to przyuważył, wdrapał się przy pomocy rodzicielki na ławkę i złapał w swoje palce rączkę dziewczynki. Spojrzał na Cyzię, oczekując nagany lub aprobaty. Skinęła tylko głową.
- Jak się nazywa? - spytała. Tradycyjna matka dwóch matek, ot. - Lucas, tylko uważaj - poprawiła bejsbolówkę na głowie Mulata, a uśmiech nie znikał z jej twarzy.

Anonimowy pisze...

Brandi akurat szła z Wasp, kiedy zauważyła jakąś kobietę na szpilkach, mężczyznę z płaczącym dzieckiem i kiedy dobiegły ą krzyki o tym, że ktoś porwał kobiecie dziecko. Brandi więc natychmiast spuściła ze smyczy suczkę, sama zaś odsunęła się trochę, by w strategicznym momencie wybiec przed mężczyznę. Jedyne, co mógł zrobić, to wyhamować i zmienić kierunek, ale w czasie, gdy to robił, za nogawkę chwyciła go Wasp, Brandi zaś odebrała płaczące dziecko, postawiła je na ziemi i przyłożyła mężczyźnie w twarz.
Już po chwili zrobiło się spore widowisko, mężczyzna bowiem zaczął się bronić i w ten sposób Brandi padła na ziemię i oberwała kilkakrotnie w brzuch. Wasp, widząc to, ugryzła faceta w nogę, a gdy ten zawył, Brandi położyła mu haka i to on leżał.
Trochę się szamotali, nikt nie przyszedł z pomocą ani Bran, ani tamtemu facetowi. Po chwili zaś pojawiła się straż miejska i rozdzieliła obie strony; Brandi została przyparta do muru, mężczyzna do ziemi. Wasp zaczęła ciągnąć nogawkę policjanta, za co oberwała kopniaka.
Pięknie, wszystko pięknie! Brandi zaczęła się szarpać mocniej. Nikt nie będzie kopać jej psa!

[Wojownicza lesba :D:D]

lilac sky pisze...

Nie Mia jedna była gadatliwa. Gdy chodziło o Amelie, to i ona nie należała do osób najcichszych. A do tego tryskała wiecznym optymizmem, wesołym uśmiechem, miała tysiące szalonych pomysłów, a i buzia rzadko kiedy jej się zamykała.
- Naprawdę?!- z ust panienki Morel wydobyło się pełne niedowierzanie słowo. Nie wiedziała tylko co bardziej ją zaskoczyło- fakt, że była to również ulubiona miejscówka dziewczyny, czy też jej imię, które przywodziło jej na myśl siostrę Angel o której niedawno tyle słyszała. No ale przecież, taki zbieg okoliczności nie mógłby być możliwy, prawda?
- Oh, ja też uwielbiam to miejsce! A ja... ten... No... Ostatnio to zajmuję się synkiem mojej przyjaciółki, a poza tym studiuję modę i pragnę zostać w przyszłości sławną projektantką. Do tego dopijam moje ukochane latte z jeszcze bardziej ukochanym syropem kokosowym.- uśmiechnęła się wesoło, ciesząc się niezwykle, że los zesłał jej tak podobną do niej osóbkę. Ah, to dopiero będzie szczęście. I zabawa!- Ale fakt, faktem, do dobra metoda na poznawanie nowych, ciekawych osób. Zdecydowanie lepsza od wiecznego noszenia zapalniczki, nawet jeśli nie palisz...

Anonimowy pisze...

Brandi wiedziała, co myśli policjant. Musiał być zaskoczony, że zwykła, głupia bójka uliczna nie wystarczy na ich dwójkę.
- Niech mnie pan puści, to uspokoję psa! - warknęła do policjanta, przestając wierzgać. - Inaczej ona dalej będzie gryźć pana spodnie, spokojnie... Mogę?
Mężczyzna puścił Bran, która natychmiast otarła krew z pękniętej wargi i podeszła do psa. Uspokoiła suczkę jedną komendą, potem zapięła jej smycz. Zerknęła na policjanta i choć ogromnie chciała zapytać "a nie mówiłam?", powstrzymała się.
Wtedy nadjechał drugi wóz policyjny. Wysiadł z niego wysoki, czarnoskóry mężczyzna, który skinieniem nakazał podwładnemu skierować Bran do radiowozu. Bez większej szarpaniny dziewczyna zrobiła to.
Ów czarnoskóry podszedł do kobiety z dzieckiem i zaczął ją o coś wypytywać, tyle zauważyła Brandi. Nie usłyszała jednak nic, bo została wsadzona do samochodu.

Unknown pisze...

[ Z wielką chęcią to zmienię, aczkolwiek wyprana jestem z pomysłów, więc dzisiaj już niczego nie zacznę ; > ]

dewiacja pisze...

Cyzia należała do osób, które nigdy nie odwracając się za siebie. Biorą życie, takim jakim jest i cieszą się z każdego dnia, który dany było jej przeżyć. Wiedziała, że ludzka egzystencja jest krucha, że wiele rzeczy może rozsypać się w parę minut. Coś co budowaliśmy przez parę lat, zakończyć może się w ułamku sekundy. To było przerażające i tego bała się Cissy, dlatego nie oglądała się w tył, ciesząc się codziennością. Nieco szarą, ale kolorowaną przez Lucasa i najbliższych przyjaciół.
Uścisnęła dłoń młodej kobiety.
- Cissy - przedstawiła się, nieświadomie unikając pełnej formy swojego imienia. Pozwoliła usiąść Lucasowi na swoich kolanach i przysunęła się bliżej dziewczyny, aby bez trudu do niej sięgał. - Patrz, znalazłeś dziewczynę. Kolejną. Ale jak nie za stara, to za młoda. Chłopie, zaczynam się martwić - mruknęła żartobliwie i musnęła jego policzek ustami, a on spojrzał jakby nieco speszony na nieznajomą kobietę. W końcu, był facetem, nie?

Unknown pisze...

[ no to zaczynaj, bo mi pasuje XD ]

Unknown pisze...

[ hahaha XD do dzisiaj ^^ ]

lilac sky pisze...

- Znaczy z tą zapalniczką to nie o mnie... Owszem miałam takie pomysły, ale jednak stronię od palenia, więc szybko z tego zrezygnowałam. A co do projektowania to... cóż, moi profesorzy są innego zdania.- skrzywiła się patrząc na swoje rysunki i przypominając sobie ten feralny dzień, kiedy powiedziano jej, że się nie nadaje, że jej pracom brakuje powiewu świeżości i nie wyrażają jej indywidualizmu. Poczuła się dotknięta, bo i przecież nikogo nie kopiowała, a inspiracje były naprawdę niezbyt rzucające się w oczy. Do tego liczne teksty piosenek, wierszy, czy zwykłe cytaty, które lubiła umieszczać na swoich ubraniach, jej zdaniem ewidentnie określały jej charakter. Ale widocznie, nie tego od niej oczekiwano. Może od razu powinna zabrać się za tworzenie Oscarowych kreacji, a nie zabawę z użytecznymi, ciekawymi t-shirtami, które tak uwielbiała.
- Dzięki za miłe słowa.- uśmiechnęła się lekko, bo zawsze słowa wsparcia od innych, a co dopiero nowo poznanych osób, wiele dla niej znaczyły.- Angel?- powtórzyła nagle imię dobrze sobie znanej osóbki. Momentalnie jej twarz się rozpogodziła.- Jasne, że ją znam! Ba, Angel zna nie tylko mnie, ale i mojego brata! Ah! Więc Ty jesteś Tą Mią? Naprawdę, to właśnie Ty?- Amelie nie mogła się nadziwić w taki zbieg okoliczności, ale i przyjazne usposobienie, wspaniały uśmiech i czekolada pasowały. Panienka Morel w końcu miała okazję spotkać swoją bratnią duszę.

Unknown pisze...

Odetchnęła z ulgą, kiedy opuściła ostatnią salę, gdzie to zaliczała ostatni z przedmiotów. W końcu, po całym roku ciężkiej pracy, po zarywaniu nocy i wyczerpujących praktykach, miała dwa miesiące jako takiego odpoczynku. W końcu!
A co robi studentka medycyny po zaliczeniu wszystkich kolokwiów? Nie, nie idzie się bawić. Idzie prosto do domu, gdzie wskakuje do łóżka i okryta kołdrą po czubek głowy, zapada w dwu dniowy sen. Potem dopiero budzi się na nowo do życia, sprząta w domu, wszystkie książki chowa aż na cały miesiąc do szafek, idzie zrobić zakupy, bo przecież lodówka świeci pustkami, a potem znajduje chwilę dla znajomych.
Idealnym przykładem takiego właśnie studenta była Carlie, dziwne prawda? No ale cóż, czasem człowiek musi się zmienić, nawet ona. Dlatego też szybkim krokiem przemierzała korytarz uczelni, by jak najprędzej opuścić owy budynek. I gdyby nie to, że nagle jakaś kartka spadła jej prosto na twarz, to zapewne nawet by nie zauważyła, że jakieś obce dziewcze na nią wpadło. Och, a jednak nie takie obce, bo przecież to była panna Evans.
- Znamy, a raczej kojarzymy - uśmiechnęła się do dziewczyny, kucając obok niej, by pomóc zebrać rozwalone po posadzce kartki. - Carlie, ta od Nate'a - przedstawiła się, oddając dziewczynie plik papierów. Po imieniu chłopaka powinna ją skojarzyć, a przynajmniej tak jej się wydawało.

lilac sky pisze...

amelie zrobiło się niezwykle miło i w mgnieniu oka nabrała zapału do pracy, bo tych parę słów Mii doceniających jej projekty były dla niej znaczące, działały niemal jak katalizator do dalszego tworzenia, ale przede wszystkim do niepoddawania się.
- Angel? Oh nie mówiła zbyt wiele... Po prostu stwierdziła, że jestem do Ciebie podobna. To wszystko.- odpowiedziała Amelie uśmiechając się szeroko, bo nawet nie znając Mii bardzo ją te słowa ucieszyły. A teraz widząc dziewczynę przed sobą i znając ją już troszeczkę, mogła tylko cieszyć się bardziej. Bo zdaniem Amelie, udało jej się natrafić na bratnią duszę. Bez dwóch zdań!- I przyznam szczerze, chyba Twoja siostra tak mocno się nie myliła... Myślę, że faktycznie mamy wiele wspólnego, choć ja tak nie przepadam aż za czekoladą. Zdecydowanie wolę kawę i... wszystko co kokosowe.

Anonimowy pisze...

Policjant wypuścił Brandi z radiowozu, zaklął na nią, że mu zabrudziła krwią tapicerkę, a potem wsiadł i już się nie odzywał. Brandi za to przyłożyła to rozwalonej wargi swoją bluzę. Będzie trzeba chyba szyć, pomyślała z niechęcią. Tylko jak się dostać do szpitala teraz? Gdzie tu w ogóle będzie szpital?
Nie zwróciła specjalnie uwagi na matkę bronionego wcześniej dziecka; gdyby pokazała się dziewczynce, pewnie tylko by ją przestraszyła: rozwalona warga, mocno poszarpane włosy, zadrapanie na policzku i lekko podbite oko. Cholera, Tony i Will ją wyśmieją... Zerknęła na Wasp. Psu nic nie było, ale Brandi najchętniej kopnęłaby policjanta w jaja za to, że uderzył jej psa.
No cóż, pomyślała Bran.
- Przepraszam panią, gdzie tu jest szpital? Bo tak trochę krwawię - powiedziała do jakiejś staruszki stojącej obok.
- Chuligan! Odejdź ode mnie, Ty taka i owaka, Ty ćpunko, alkoholiczko, taka i owaka po raz drugi!
Bran westchnęła, gdy staruszka się oddaliła. I weź tu człowieku licz na czyjąś pomoc...

dewiacja pisze...

Tak, Lucas był dla niej promykiem, który pozwalał światłu, łagodnemu i ciepłemu, dostać się do jej życia nawet wtedy, kiedy było źle, naprawdę źle. Synek był dla niej podporą, fundamentem, czymś na czym mogła dalej budować swoje życie.
Malec mówił coś do dziewczynki, każąc jej nawet powtarzać po sobie słowa, ale mała Nathalie tylko gaworzyła coś niezbyt wyraźne, dużymi oczyma przyglądając się chłopcu.
- Żeby tylko nie był, jak ojciec... - mruknęła, zaczynając po chwili tego żałować. Temat ojca chłopca był w ich domu tematem tabu. Lucas nigdy o niego nie pytał, ona nigdy o nim nie wspominała. Tak było najlepiej. Mulat spojrzał na swoją matkę, ale odwrócił wzrok i skupił się na dziewczynce. Cyzia uśmiechnęła się blado, jednak nie zamierzała rezygnować z radosnego tonu.
- Twoja Nathalie będzie mogła przebierać w chłopcach. Już jest małą pięknością - zauważyła z uśmiechem.

Unknown pisze...

Faktycznie, nigdy ze sobą nie rozmawiały, jednak kontakt wzrokowy utrzymywały. Szczególnie wtedy, kiedy przechodziły obok siebie, wtedy nawet rudowłosa się do niej uśmiechała, zastanawiając się przy okazji, czy dziewczyna ją kojarzy. I proszę, kojarzyła! Tyle tylko, że do tej pory sama nie wiedziała skąd.
- Tak, wiem - uśmiechnęła się do niej lekko, po czym podniosła się z kucek.
Nie była jedyną osobą, która starała się o Nejcie zapomnieć. Ona sama też tego próbowała, ale jakoś jej to nie wychodziło, bo ilekroć schodziła po schodach uczelni, ilekroć przechadzała się po parku czy przechodziła obok jego dawnego mieszkania, to wszystkie wspomnienia momentalnie ożywiały wypełniając jej głowę myślami o chłopaku. Z tą różnicą, że ona w pewien sposób lubiła te wspomnienia. W końcu nie było w nich żadnych niemiłych wydarzeń, nie było w nich zdrad, kłamstw czy innych tego rodzaju świństw, a jedynie pare wspaniałych miesięcy,które przeżyli razem.
- Nie ma sprawy - stwierdziła, kiedy dziewczyna jej podziękowała. Przecież to tak naprawdę nie była żadna pomoc a jedynie zwykła uprzejmość, ot co. - A na kawę zawsze mam ochotę - również się uśmiechnęła i podnosząc z ziemi torbę, która spadła jej z ramienia podczas ich zderzenia, spojrzała wyczekująco na dziewczynę. - Więc gdzie na nią idziemy?

lilac sky pisze...

Zazwyczaj to Amelie była źródłem chodzącego optymizmu, to ona wszystkich pocieszała, wszystkim poprawiała humor i wywoływała uśmiech na twarzy. W zasadzie wciąż taka była, przynajmniej dopóki nie pojawiał się ten drażliwy dla niej temat studiów. Wtedy znikał nie wiadomo gdzie i kiedy cały jej pozytywny nastrój, a na twarzy malował się smutek i zakłopotanie.
W każdym razie była wdzięczna Mii za jej słowa wsparcia, które wiele dla niej znaczyły, a także szybkie zmienienie tematu rozmowy. Wprawdzie nie mogła wypowiedzieć się zbyt obszernie w sprawie Angel, ale było to coś znacznie weselszego i lepszego do rozmowy, niż wcześniejszy temat.
- U Angel? Chyba wszystko w porządku... Przynajmniej kiedy widziałyśmy się po raz ostatni. Moim zdaniem radzi sobie świetnie. No, a do tego zakumplowała się z moim bratem. Jak sama twierdzi.- Amelie wzruszyła lekko ramionami nie uznając tego za jakieś wybitne wiadomości, ale na pewno treściwe, a przynajmniej skupiające się na najważniejszych aspektach życia Angel. No i na tym, co Amelie było wiadomo.

Unknown pisze...

- No proszę - zamruczała zadowolona, chociaż tak w gruncie rzeczy żadna jej była w tym zasługa. Zakręciła karton i odstawiła go do lodówki, upijając przy tym sok ze swojej szklanki. A przy okazji ją olśniło - no tak, Natalka! Natka, zapamięta. Swoją drogą - pomyślała blondi - szkoda, że mała nie powtórzyła słowa "pizda". Mila miałaby ubaw, dopóki mamuśka nie poprosiłaby ją o przetłumaczenie. Ale to naprawdę byłoby zabawne!
- Może chcesz, żebym ją nauczyła polskiego? I angielskiego ją ciotka nauczy. Pomyśl jaka to inwestycja w przyszłość, będziesz miała córkę poliglotkę! - wyszczerzyła zęby w uśmiechu, podając Mii sok pomarańczowy. O tak, jeśli chodzi o polski, mała Nati będzie miała bardzo bogate słownictwo. W końcu toż to język idealny do przeklinania!

Unknown pisze...

[Selekcjonowałam właśnie te w miarę podobne :) Mają przynajmniej przedziałek na boku i mocno uniesioną grzywkę, zawsze to jakieś podobieństwo :D
Tak sobie myślę i myślę... Może w galerii sztuki? Sama w sobie mojej Chiary nie interesuje, woli muzykę, ale może będzie tam służbowo, bo jeden z podejrzanych wystawia tam swoje prace. Będzie jej potrzebny spec od sztuki, bo, jak się okaże, ona tego nie ogarnie, i padnie na Mię, która z entuzjazmem podejmie się analizy dzieł?
Jeśli tylko Ci odpowiada, zacznij :)]

Unknown pisze...

Mila zabrała rączkę dziewczynki ze swojej twarzy i uśmiechnęła się. Tak zwyczajnie, ot, spokojnie. Nie czuła już chyba do niego nic. I dobrze jej z tym było.
- Było minęło - wzruszyła ramionami. - Był w Amsterdamie, nie wiem czy nadal jest. Raz się tylko spotkaliśmy, tuż przed egzaminami. Pożyczyłam mu notatki do skserowania. A teraz jestem z kimś innym. Na bardzo przyjaznych zasadach - uśmiechnęła się tym razem bardziej promiennie, wręczając Natalce drewnianą łyżkę i sadzając ją na podłodze. Nie sądziła, żeby mia miała cokolwiek przeciwko, przecież wiadome było, że kuchnia Mili była tak czysta jak amsterdamskie szpitale. O ile nie czystsza.
- Siadaj Mia - powiedziałą i dla przykładu sama też usiadła przy stole, opierając się o ścianę.
- Jest Polakiem, znam go od dobrych kilku lat, znowu mogę sobie pozwolić na dobrego fryzjera i nie wlewam w siebie samotnie wódki. A przy okazji nadal spotykam się z kim mam ochotę, jeśli mam ochotę. Jest u mnie w porządku pierwszy raz od dawna.
No bo było. Żałowała tylko, że u Angie tak się nie układało.

dewiacja pisze...

- Och... - urwała, zastanawiając się nad odpowiedzią. - Był jeszcze gorszy. Biegał, gdzie popadnie, ale nic nie mówił. Zaczął się odzywać po drugich urodzinach, ale energii miał mnóstwo. Chciał być wszędzie, dotknąć i spróbować wszystkiego. Zdarzyło się, że usiadł kiedyś w piaskownicy i jadł piasek, a przy standardowej kontroli lekarskiej dowiedziałam się, że brakuje mu żelaza i próbował, jedząc piasek, zlikwidować ten niedobór... - zauważyła ze śmiechem, przyglądając się małej dziewczynce. Lucas zszedł z ławki i stanął naprzeciwko Nati w pewnej odległości, kucając i wyciągając w jej stronę dłonie.
- Musisz zaufać dziecięcym instynktom - potaknęła lekko głową. - Lucas, tylko uważaj - upomniała syna, a ten poprawiając czapkę na głowie, potaknął głową.

Samuel Shephard pisze...

[Nie jestem pewny, bo mam czarne myśli, co do Sama ^^]

Unknown pisze...

Mila, trochę jak to robiła Mia, złożyła suta w dziubek, rozkminaijąc tę sprawę bardzo uważnie. Coś w tym było. Ale z drugiej strony, taki tryb życia jej nie przeszkadzał. Chyba nawet wręcz przeciwnie. Była wolna, mogła robić co chciała. Żyć, nie umierać, no nie?
- Ja bym na serio chciała znaleźć faceta na dłużej, znów mieć dom, przy domu ogród, ciapać się w błocie i mizdrzyć się do kogoś w spożywczaku, ale nie ma nikogo, kto by sprostał moim oczekiwaniom. A tak... Z Piotrkiem jest fajnie. Znamy się bardzo dobrze, rozumiemy jeszcze lepiej. On się mną opiekuje... ale wiesz, to nie jest facet, którego chciałabym mieć jako swojego męża. I to nie jest facet, który nadawałby się na męża. Wiesz, w okół niego pełno jest podobnych dziewczyn do mnie, z długimi nogami, blondynek o długich rzęsach i tak zawsze będzie, to cholerny literat - roześmiała się, a potem spojrzała wesoło na Nathalie. Brak dzieci był dobrym powodem dla braku faceta na stałe. Chociaż lubiła tę małą.
- Ja już miałam za sobą małżeństwo, wrócę do tego może za dziesięć lat. A teraz zamierzam brać z życia garściami. Nawet jeśli to tak patetycznie brzmi - puściła do Mii oko i napiła się soku.

Unknown pisze...

A więc lepiej zostawić już go w spokoju. Niech sobie żyje tam gdzie żyje, szczęśliwie czy nie, nieważne. Obie nie utrzymywały z nim kontaktu i może tak właśnie było lepiej, bo przynajmniej nikt z czyjegoś życia nie znikał, a to było bardzo miłą odmianą. I tyle na ten temat.
Podążyła za dziewczyną, również oglądając się za siebie, by upewnić się, czy czegoś tam nie zostawiły. Na ziemi jednak nic nie leżało, a więc mogły spokojnie, bez zbędnych nerwów, opuścić budynek i udać się na tę, podobno, pyszną kawę.
- Medycynę, a raczej już ją kończę, bo teraz została mi tylko specjalizacja, czyli.. - urwała, wzruszając ramionami.- .. czyli najgorsze - uśmiechnęła się lekko, po czym zeskoczyła z ostatnich schodków. Może i było to niepoważne, w końcu była osobą dorosłą, od której wymagało się jakiegoś poukładanego zachowania, jednak ona lubiła w sobie to szaleństwo i za nic na świecie nie chciała się go pozbyć. - A ty? - spytała kiedy Mia do niej dołączyła, kciukiem wskazując na papiery jakie dziewczyna dzierżyła w rękach. Co prawda nie wydawały się ciężkie, bo w porównaniu z jej tomami książek jakie zwykle przy sobie nosiła wypadały blado, ale pozory często mylą.

Unknown pisze...

Chiara nigdy nie odczuwała potrzeby obcowania ze sztuką, toteż tę rozrywkę pozostawiała miłośnikom. Kiedy jednak razem z Randym pracowali nad porterem psychologicznym podejrzanego o porwania i przetrzymywanie kobiet okazało się, że poszukiwany ma na swoim koncie kilka wystaw malarskich. To znacznie zawężało krąg poszukiwanych, jednakże nadal nie byli w stanie podać nazwiska.
A czas gonił.
Po przegranym rzucie monetą konieczność wyprawy do galerii sztuki, której wizytówkę znaleziono w domu jednej z porwanych przypadła właśnie pannie Lancini. Choć nadal nie było pewności, że akurat ta galeria współpracowała z porywaczem, należało sprawdzić każdy trop. Chiara, nazywana przez współpracowników Młodą, postanowiła się wykazać. Zależało jej na jak najszybszym ukończeniu stażu, by móc samodzielnie pracować.
Następnego wieczoru wybrała się więc do rzeczonej galerii mając nadzieję na znalezienie jakichkolwiek wskazówek. Natychmiast po wejściu doszła do wniosku, iż powinna się lepiej przygotować. Nie pasowała do tego miejsca, w swojej skórzanej kurtce, podartych dżinsach i trampkach wyróżniała się spośród elegancko ubranych kobiet i pracowników. No trudno, pracować trzeba.
Potrzebowała kogoś, kto zna się na malarstwie. Potrzebowała pracownika galerii. Jej uwagę zwróciła sympatycznie wyglądająca postać ubrana w niebieską sukienkę, która z entuzjazmem opowiadała o dziełach. Chiara poczekała, aż kobieta skończy oprowadzać grupy, po czym podeszła do niej, gdy ta raczyła się sokiem.
- Przepraszam, jest pani zajęta?

Kotofil pisze...

[ Ja pierdu, Mia ma twarz! :) Clayton z tej strony :D ]

Kotofil pisze...

[ Kombinujmy! Niech się znają, tak będzie łatwiej, tylko cholera nie wiem skąd :D ]

Mila Drozd pisze...

Mila uśmiechnęła się szeroko. Właśnie, to Mia dopiero co wróciła z zupełnie innego kontynentu, a pierdolą o nieudolnym życiu uczuciowym pani Drozd. No bez jaj.
- Nie wprost. Tak raczej czysto aluzyjnie. Ale te jej aluzje, to siekierą ciosane. Tak się mówi? Nie ważne zresztą. Weź opowiadaj jak tam było. I co się właściwie wydarzyło. I co znaczy, że już jest bezpiecznie. Myślisz, że tak łatwo żyje się pół roku w totalnej zagadce? W dodatku z Angie, która ukrywa się przed jakimiś dziwnymi typami? Ty wiesz, że ja musiałam im własnoręcznie grozić?
Mila doskonale wiedziała, że teraz w wyobraźni Mii pojawiła się blondynka w starym fartuchu na progu swojego mieszkania, wrzeszcząc i wymachując wałkiem w stronę jakichś goryli.

[wybacz tę zawrotna długość :P]

Unknown pisze...

Jakoś tak niezręcznie czuła się w tym miejscu. Wydawało się jej jakby każdy z obecnych na pierwszy rzut oka ją rozszyfrował wydając właściwy osąd, iż ze sztuką nie ma nic wspólnego. Odruchowo wygładziła bluzkę i przygładziła włosy, posyłając w stronę kobiety sympatyczny uśmiech.
- Owsze, potrzebuję pani pomocy - przytaknęła, omiatając spojrzeniem stół z przekąskami.
Ogarnij się, kobieto! Jesteś w pracy, nie powinnaś żreć.
- Pracuję dla policji i, jeśli nie ma pani nic przeciwko, chciałabym z panią porozmawiać - dodała, chowając dłonie w kieszeniach.
Szkoda, że nie mogła jeszcze błysnąć odznaką. Robiła jednak wszystko, by jak najszybciej ją otrzymac.

[Uch, wybacz długość, mam dzisiaj dziwne problemy z wyrzuceniem z siebie czegoś konkretnego o.O]

Kotofil pisze...

[ O, ona dałaby obraz do restauracji, a on w zamian za to zafundowałby jej kolację, o! Może być tak? ;p Że znają się, bo ona często przychodzi u nich jadać, a potem wyszłoby z tym obrazem. ]

Rory Parker pisze...

[hej misia :*]

Rory Parker pisze...

[ja też jeszcze nic nie wymyśliłam, zobaczymy kto pierwszy będzie :x]

Turner pisze...

[ Heloł! :D Oczywiście, że może być. Takie pomysły mile widziane :> Chcesz może jeszcze zacząć? ]

lilac sky pisze...

Czy Angel faktycznie się zmieniła, tego akurat amelie powiedzieć nie mogła. Za to na pewno gotowa była się zgodzić, iż blondynka ma pełno znajomych tutaj, w Amsterdamie. Nei tylko samą panienkę Morel, ale i jej kochanego, starszego braciszka, a przy tym i całe mnóstwo innych osób. Bo skoro Angel zaprzyjaźniła się z tak odmienną charakterem od niej samej osóbką, jaką była Amelka, to nawiązanie znajomości na pewno nie stanowiło dla Angel większych problemów. Z resztą, zdaniem Amelie, blondynka wiele zyskiwała przy bliższym poznaniu. Bez dwóch zdań!
- Ja akurat niewiele jem. Ale nie wiem czy genetycznie, czy co. Mam tak od małego.- stwierdziął wzruszając ramionami i usmiechając się niepewnie na wzmiankę o córeczce. A to ci heca! Angel jakoś nie miała czasu o tym napomknąć. A szkoda, bo Amleie uwielbiała maluchy.- Duża już jest? Wiem, że w sumie ledwo co się znamy, ale jakby co ja bardzo chętnie zajmuję się dziećmi. To tak, jakbyś chciała kiedyś gdzieś wyskoczyć wieczorem, czy coś...- zaśmiała się cicho,z dając sobie sprawę, że pewnie musiała zabrzmieć głupio, jak jakaś psychopatka. Kto normalny w jej wieku reaguje tak na wiadomość, że dziewczyna mniej więcej w twoim wieku ma już dziecko?

raspberry pisze...

[Uwierz! ^_^]