LISTA POSTÓW

niedziela, 19 maja 2013

Damn fiddler on the roof!

Tak, mam na imię Savva. 
Tak, wiem, że to zabawne.
Tak, moje włosy zawsze tak wyglądały. 
Tak, to są skrzypce.
Nie, nie możesz dotknąć mojego kapelusza.

Savva Borysowicz Rogożkin
ur. 12.12.1989 r., Petersburg
paskudny Savvuszka rzucił psychologię w diabły, nie odzywa się do siostry,
gra po knajpach, pracuje w muzycznym, szuka mieszkania, jeszcze żyje - tak w telegraficznym skrócie


   Trudno go zauważyć w tłumie. Możliwe, że przez niski wzrost, marny metr sześćdziesiąt ileś w kapeluszu. Możliwe, że to dlatego, że sprawia wrażenie człowieka odpowiedniego, takiego... świeżo wyprasowanego wręcz. Zawsze elegancki, uprzejmy i taktowny, ten, co jak był na studiach, to zawsze miał notatki, obecnie zaś zawsze posiada na stanie herbatę. Trzeba mieć w życiu pewne priorytety, czyż nie?

  Niby takie nic, niby łatwy do przeoczenia, żaden książę na białym koniu, jeśli już - wersja ekonomiczna, kryzysowa. Niby jednak jakiś urok ma, w podobny sposób, jak zmokły opos, albo jakikolwiek inny zmokły ssak. I to jakoś tak roztkliwia, każe brać jego sposób bycia właściwie ćwierć serio, a w trzech czwartych żartem. Jednakże, gdy już się Savvę bliżej pozna... Obślizgły gad. Mały drań, to wszystko przez kompleksy, jakie niewątpliwie posiada, gdy idzie o jakąkolwiek dziedzinę życia, to wszystko przez swego rodzaju paranoiczność i wrodzony neurotyzm. Każde wytłumaczenie jest lepsze od tego najprostszego - Savva lubi irytować świat. Kocha obserwować ludzi z pełnym rezerwy zainteresowaniem naukowca, kocha wplątywać siebie i innych w różne gierki, każdemu wedle potrzeb dawać odpowiedni obraz siebie - miłego i nijakiego, dziwacznie intrygującego, uroczo złośliwego, albo zwyczajnie skończenie chamskiego. Co dziwne, w tym wszystkim musi być pewna... elegancja. Brzmi to dziwnie, ale tak - elegancja jest elementem koniecznym, podobnie, jak konieczne są wszelkie codzienne rytuały, choćby parzenie tylko sypanej herbaty, a na śniadanie do tej herbaty cygaretki waniliowe, chociaż publicznie stara się palić papierosy - bo to bardziej męskie; tak samo niezbędne jest zabieranie wszędzie kapelusza z rondem nieco oberwanym, tak samo ważne jest gładzenie skrzypiec po każdym wyjęciu ich z futerału, wstawanie wcześnie rano i bezowocne próby wiązania muszki, zabawa w psychologa, którym nigdy nie chciało się być. Nie całkowicie. Ogłoszenie światu "Zaufaj mi, od teraz jestem psychologiem, połóż się na kozetce i opowiedz o swoich problemach" sprawia, że wszystko traci urok. Ale cóż, albo psychologia, albo medycyna czy farmacja, taki miał wybór na początku dorosłego życia, co brzmi dumnie i durnie, wybrał więc zło najmniejsze. Do którego być może wróci, jak nie wyżyje z tego swojego brzdąkania i odkurzania instrumentów. Chwilowo jednak Savva dumnie dokonuje samodzielnych wyborów, bez żalu odcina się od rodziny, chociaż raz na czas ląduje ze swoimi klamotami u siostry, prowadzi życie niemożliwie chaotyczne. Cud, że wytrzymuje, z tą swoją chorobliwą wręcz pedanterią. Obecnie trwa w stanie przerażającego samozadowolenia, wręcz dumy z obranej drogi.
   Oczy gruźlika, fryzura w stylu piorunem w kukurydzę, plastyczna, błazeńska wręcz mimika, żylaste dłonie z długimi palcami o śmiesznie twardych opuszkach, jeden kącik ust podnosi się trochę wyżej. Człowiek, który obrazi cię w miły sposób. Skrzypek diabła i inne takie sympatyczne określenia. Kocha wszystkich, przynajmniej powierzchownie, nienawidzi kotów, boi się widoku krwi, lubi kpić z samego siebie, darzy niechęcią kobiety na szpilkach, po mistrzowsku przyrządza zupki chińskie.

My tu gadu gadu, a mnie się smyczek kończy!
Woman is a devil ( 13. 06. 12 )
______________________________________
Ahoj, muflony.
Ten  cytat nieco wyżej to chyba z jakiegoś 
krakowskiego koncertu pana Jelonka jest.
Savva wraca, zobaczymy, czy (i ile) wytrzymam.
Wątki, powiązania, ciastka - wszystko na tak.

14 komentarzy:

Angel Evans pisze...

[ Btw, ja nie wiem jak ja te wszystkie wątki ogarnę, ale z tego co pamiętam moja Angie miała nawet z Savvą mieszkać, więc dziwne by było, gdyby się nie znali :D ]

muminek pisze...

[Am, dlaczego Twoje postacie zawsze są takie, że bym im się chętnie oddała? :D]

Jenny

Angel Evans pisze...

[ Aaaa, no pewnie! Właśnie też o tym pomyślałam :D To może być nawet bardzo ciekawe ;D Savva chyba się nie boi kameleonów, prawda...? :D ]

Angel Evans pisze...

[ Miło by było :D A ja postaram się odpisać w takim razie jak najszybciej to będzie możliwe : ) ]

muminek pisze...

[No to fajnych masz znajomych, kurczę.
Mogę liczyć na jakiś wątek? A konkretniej, na jakiś pomysł?]

Jenny

Unknown pisze...

[moja najukochańsza postać ever < witam i o zdrowie pytam, joł joł :P]

red shoes pisze...

{Ja bym chętnie coś wykombinowała między nimi, ale jak dla mnie to już późna pora jest i kiepsko z pomysłami :(}

Julia Meijer pisze...

{Coś mam, chociaż nie mam pomysłu na to, jak mogliby się poznać. Ale może przez przypadek, jak Savva w parku kiedyś grał? No i Julia do niego podeszła, zagadała. On może zaczął ją tolerować? Może nawet polubił? I chociaż irytuje cały świat, to Meijer okazuje mu aż zanadto cierpliwości, bo za punkt honoru postawiła sobie wyleczenie Savvy z kompleksów, które mu towarzyszą?}

Angel Evans pisze...

[ Z góry przepraszam, jeśli to niżej będzie przekraczać granice czegoś w miarę do przeczytania, ale po długiej przerwie muszę się ponownie wdrążyć w pisanie :D ]

A ona nie sądziła, że kiedykolwiek stać ją będzie na własne mieszkanie. Tak... Taka myśl jeszcze rok temu nawet przez myśl by Angel nie przeszła. Ale jak widać, czasy się zmieniają, ludzie też. W tym przypadku na lepsze, oczywiście.
No właśnie.
Skoro już mowa o zmianach, to trzeba przyznać, że dziewczyna coraz częściej pojawiała się w środowisku bardziej zaludnionym, ba! Potrafiła nawet czasami dogadać się z nieznajomymi jednostkami, wymieniając z nimi więcej, niż dwa zdania. Rozwijała się dziewczyna, zdecydowanie.
Może właśnie dlatego nie miała żadnych oporów, żeby tak po prostu zaproponować Savvie wspólne dzielenie mieszkania? W końcu to będzie i tańsze w utrzymaniu, a może nawet będzie jej raźniej? Co jak co, ale teraz, kiedy już ciotka nie ma klucza do mieszkania (inaczej ciężki byłby ich los), Angie odczuwała jakąś... Pustkę? Coś w tym rodzaju.
Ale o wspomnianej ciotce i tak będzie musiała z Rogożkinem pogadać.
A teraz, siedziała sobie spokojnie, brzdąkała na gitarze i spoglądała co jakiś czas na Lea. Zupełnie zapomniała o tym, że to właśnie dzisiaj miał się wprowadzić jej nowy współlokator. Może właśnie dlatego jakieś łomoty dochodzące z klatki schodowej wydały się blondynce dziwne? Tak bardzo podejrzane, że aż postanowiła sprawdzić, co się dzieje. No, a gdy była już na miejscu i zobaczyła chłopaka...
- Cholera - mruknęła do siebie cicho, łapiąc się za głowę. Szybko podbiegła do niego, chcąc zabrać część klamotów.
- Daj, pomogę ci - zaproponowała, starając się uśmiechnąć. Tak, Angie, zaświeć ząbkami, może co pomoże...

Brandi pisze...

[Nie wiem, czy mieliśmy wątek, ale chyba tak. :D
Hm. Brandi przyszła po coś do muzycznego może? :D]

Anonimowy pisze...

[Ty zaczynasz. Uznajmy, że Bran przyszła po jakieś części do trąbki. :D]

red shoes pisze...

{Jestem okropnym człowiekiem, wiem. Ale jeśli chcesz, to możemy tamto powiązanie i wątek przenieść na relację Sasha-Savva, bo ona już nie jest taka zła :)}

Angel Evans pisze...

[ Jak widzisz, moje tempo odpisywania też nie jest rewelacyjne :D ]

Jak diabeł? A, to określenie bardzo do niej pasowało. Na pewno bardziej, niż "aniołek", bo jakoś jeszcze nie zdarzyło się, żeby Angel, nawet w jakimś przebraniu, biegała w białej sukience, miała na sobie skrzydełka i aureolkę i udawała świętą. Nie, nie, czegoś takiego to ona jeszcze w życiu nie przeszła i marne były szanse, że kiedyś to się stanie.
Ale pragnęła zmian. Więc w zasadzie aż taką diablicą też nie była. Chyba.
Zaśmiała się cicho i przewróciła oczami. No przecież ślepa jeszcze nie była i zdawała sobie sprawę, że nawet jej super silna ciotka nie udźwignęłaby tego wszystkiego.
Pokręciła lekko głową i wzięła od chłopaka kilka rzeczy.
- To już nie tak daleko, piętro wyżej. Ale wolałabym, żebyś nie nadwyrężył sobie kręgosłupa, albo czegoś innego, tylko dlatego, że ja ci nie pomogłam - mrugnęła do niego przyjaźnie i skierowała się do schodów. - Co jak co, ale nie chcę mieć nikogo na sumieniu. Poza tym, chyba już ledwo dychasz - zauważyła, uśmiechając się nieco szerzej.

Anonimowy pisze...

[Po przeczytaniu noty uznaję, że ciekawszym rozwiązaniem będzie ich przyjaźń. Hm? :D Bran może go czasami nawet nocować, jeśli Savva będzie chciał. Wtedy na jej materacu będzie spać on, Wasp, Bran.]