LISTA POSTÓW

wtorek, 27 listopada 2012

Elle est p'tet seulement différente des autres...


Amelie Claire Morel

Dwudziestojednoletnia studentka na wydziale mody w Gerrit Rietveld Academy. Młodociana krawcowa, stażystka u znamienitej pary projektantów Victor&Rolf
Pochodząca z rodziny prawniczej Amelie przyszła na świat  27 maja 1991 roku w Paryżu. Pomimo usilnych nakłonień do kontynuowania rodzinnej tradycji i wybrania się na studia prawnicze Amelie skończyła w Szkole Artystycznej i to nie byle gdzie, lecz w Amsterdamie, do którego wręcz przyszło jej uciekać z ukochanego miasta miłości i stolicy mody. Zamieszkała wraz z marnotrawnym bratem gdzieś na obrzeżach miasta, który tak jak i jego nieposłuszna siostra postanowił studiować przedmiot zupełnie odmienny od prawa- architekturę. Szybko jednak wyszło na jaw, że wspólne życie pod jednym dachem jest dla rodzeństwa Morel czymś niewykonalnym. Amelie spakowała więc co prędzej swoje manatki i przeprowadziła się do wspaniałomyślnej przyjaciółki Evy Smit, wierząc, że przynajmniej w kobiecym towarzystwie uda jej się spokojnie pomieszkać. Niestety, tym razem, to panience Morel przyszło spotkać się z porzuceniem. Eva wyjechała, nagle i niezapowiedzianie, zostawiając Amelie mieszkanie. Panienka Morel nie narzeka jednak na samotność. Na pewno nie od czasu, gdy w jej życiu pojawił się pewien przystojny architekt, zwany przez nią panem H. A niedługo później do najbliższego grona Amelie dołączył również urokliwy chłopiec, syn jej bliskiej przyjaciółki- Narcisse, o wdzięcznym imieniu Lucas

Belive Dreams Come True, Because They do.

Od dnia narodzin Amelie faktem oczywistym było, iż przed państwem Morel stoi nie lada wyzwanie- zaciekawione spojrzenie, wesoły uśmieszek na maleńkich wargach i nieustannie wierzgające nóżki zapowiadały, iż nie będą mieli do czynienia ze spokojnym dzieckiem. Pomimo obiekcji rodziców, których marzeniem była dwójka  ułożonych, cichych pociech, to jednak przekorny los pokrzyżował im plany, zmuszając do opieki nad wcale nie łatwym rodzeństwem. Mimo to, zarówno dwuletni Gaspard, jak i wszystkie pielęgniarki były pod urokiem tej małej, wesołej osóbki, która przez swój krótki pobyt w szpitalu zdążyła zaskarbić sobie sympatię znacznej części tamtejszego personelu i stać się ukochaną dziewczynką na oddziale, nawet jeśli nie wypowiedziała ani jednego słowa.
Niestety zapracowani rodzice nie mieli czasu, ani dla malutkiej Amelie, ani dla jej starszego brata Gasparda, którym od najmłodszych lat towarzyszyły przeróżne niańki, mające przed sobą prawdziwea wyzwanie, bowiem ta nierozłączna dwójka wprost kochała płatać kobietom figle. Kiedy przyszedł czas na szkołę, wtedy "opiekuńczy" rodzice postanowili zafundować rodzeństwu rozliczne zajęcia dodatkowe, sprawiając, iż w tygodniu nie było czasu w zasadzie na nic, a przepiękna posiadłość rodziny Morel była zamieszkiwana w zasadzie wyłącznie w nocy, kiedy to wszyscy domownicy przychodzili zaznać choć odrobiny snu. Basen, tenis, retoryka, balet, francuski, koreański, nauka rysunku, wprawdzie wykańczały coraz starszą Amelie, ale mimo to nie traciła swojego optymizmu, ani wesołego uśmiechu, wciąż uwielbiając płatać rozliczne żarty pomocy domowej. W pełni żyła dopiero w czasie wakacji, które wraz z bratem często spędzali u babci w Hadze. Dzięki niej nauczyli się holenderskiego, a sama Amelie również wyniosła z domu babki umiejętność szycia i gotowania, podczas gdy Gaspard uwielbiał urządzać przemeblowania w domu starszej kobiety, a także modernizować ich domek na drzewie.
Życie płynęło ustalonym rytmem, choć w iście dynamicznym tempie, do czasu 15 urodzin panienki Morel, kiedy to po raz pierwszy ciotka zabrała ją na pokaz mody, w ramach spóźnionego prezentu urodzinowego od chrzestnejCiotka Margaux była prawdziwą fashionistką, tylko jak na porządnie zarabiającą prawniczkę przystało miała mało czasu, a już na pewno nie marnowała go w towarzystwie młodocianych, niewyżytych istot, których wprost nie znosiła. Tym razem, tknięta wyrzutami sumienia, postanowiła sprawić taki oto prezent swojej chrześnicy. Nie mogła lepiej trafić. Amelie była zafascynowana tymi kolorowymi tkaninami, które upięte w iście niekonwencjonalny sposób, robiły piorunujące wrażenie na widzu. To był właśnie moment, kiedy młodziutka Amelie Morel zdała sobie sprawę z tego co pragnie robić w życiu.
Do wakacji w zasadzie nie zajmowała się niczym innym, jak tylko szyła i projektowała coś w każdej wolnej chwili. Ponieważ jej umiejętności nadal nie były najlepsze, starała się coraz bardziej, wkładając w to zarówno więcej pracy, wysiłku, jak i czasu. A kiedy przyszła upragniona przerwa od szkoły, dzięki znajomościom udało jej się popracować przez trochę w niewielkim butiku. Dzięki swoim umiejętnościom, a także rozlicznym kontaktom udało jej się w krótkim czasie rozsławić miejsce, co bez wątpienia było znaczącym dokonaniem w jej początkowej karierze w branży modowej. Każdego kolejnego lata pięła się coraz wyżej, a tuż przed rozpoczęciem studiów na wymarzonym wydziale udało jej się spędzić 4 miesiące w atelier Rolanda Moureta! Nawet jeśli pomagała tylko przy błahostkach, Amelie doskonale zdawała sobie sprawę, że każde doświadczenie jest znaczące.
Niestety na czas największych sukcesów przyszło jej się zmierzyć z dotkliwym doświadczeniem, a mianowicie rozłąką z bratem, który zdecydował się studiować w Amsterdamie to na co miał ochotę, a nie mieszkać w Paryżu i być terroryzowanym przez rodziców. Jak się jednak okazało sama Amelie niedługo wytrzymała w Paryżu, choć uczęszczała do jednej z najlepszych Szkół Artystycznych na świecie. Presja jaką wywierali na niej rodzice faktycznie była nie do zniesienia. Po roku zdecydowała przenieść się do Holandii i zamieszkać wraz z bratem, a do sukcesu dążyć o własnych siłach, dzięki talentowi i zdolnościom, a nie poprzez koneksje rodzinne.

I oto jest. Wesołym krokiem maszeruje przez Kolveniersburgwal, a zaciekawione spojrzenie jej szmaragdowych tęczówek wodzi dookoła. Nieznajomym przechodniom posyła przyjazne uśmiechy, czasem zachichocze radośnie, obróci się wkoło, by znów kroczyć dalej. Włosy niedbale powiewają na wietrze, z ramienia zsuwa się za duży podkoszulek z osobliwym nadrukiem płyty winylowej, którą przyozdabiają liczne kleksy i małe kryształki, mieniące się w słońcu kolorami tęczy, dzieło samej Amelie. Na stopach dumnie prezentują się Conversy koloru ecru, podczas gdy nogi ledwo co zakrywa idealnie dopasowany, opinający chudziutkie ciało denim, w postaci ulubionych, lekko startych szortów. Poznajesz? Nie sposób przeoczyć ją w tłumie.

Pierwsze co dostrzegasz to nogi, niesamowicie długie. Ich właścicielką jest dziewczyna z figurą modelki, której włosy mienią się różnymi kolorami- raz stają się bardziej brązowe, innym razem w słońcu połyskują blond pasemka, a przecież zdaje się, że wszystkie pasma włosów mają jeden odcień. Potem zdajesz sobie sprawę, dlaczego właściwie zwróciłaś na nią uwagę. Była ubrana tak nietuzinkowo, całkiem inaczej od rzeszy wszystkich studentek. I chociaż traktujesz to jako ciekawe doświadczenie, musisz przyznać, że taki eksperyment, związany z podobnym zestawieniem ubrań wcale nie jest zły. Co więcej nieznajoma wygląda w nim naprawdę dobrze. Dochodzisz więc do wniosku, iż kiedyś sama odważysz się na podobny strój. Wtedy właśnie zostajesz obdarowana wesołym, jakże przyjaznym uśmiechem intrygantki, która w biegu zniknie zaraz w drzwiach uczelni.

Chyba nigdy w życiu nie uda Ci się natrafić na równie wielką optymistkę i marzycielkę, która w wręcz magiczny sposób potrafi spełniać życzenia, sprawiać, iż najskrytsze pragnienia stają się rzeczywistością. Uparta i zawzięta, skora do rywalizacji, zawsze dąży do wyznaczonych celów. Co ciekawsze, jak na ironię wraz z jej pewnością siebie i wybuchowym charakterkiem koegzystuje pogoda ducha, a wraz z nią cały szereg zainteresowań i masa pomysłów na minutę. Mimo to stara się kończyć to co zaczęła, choć nie zawsze jej to wychodzi, mając zbyt chaotyczną naturę. Przez wzgląd na dzieciństwo, idealnie zaplanowane przez rodziców, teraz bez trudu potrafi zorganizować sobie czas, tak by zdziałać możliwie wszystko co miała zamiar zrobić. Nie trudno odnaleźć w niej przyjaciółkę, choć często bywa nierozważna i szalona. Okropna gaduła, która nadzwyczaj szybko potrafi zmieniać tematy, i która jest w stanie przegadać chyba każdego; w takim wypadku przynajmniej nie trzeba obawiać ciszy w jej towarzystwie. Co ciekawe, jest często wyjątkowo naiwna, zwłaszcza gdy chodzi o relacje damsko-męskie. Wtedy też jej policzki najczęściej się rumienią, przyjmując urokliwy kolor pąsowej róży. Amelie marzy się bowiem prawdziwa miłość, na którą czeka cierpliwie, gdzie w przeciwieństwie do rówieśników, stroni od jedno nocnych przygód, związków bez zobowiązań opartych jedynie na cielesnych przyjemnościach, uważając je za bezsensowny akt upadku moralnego, pomieszany z dziką desperacją w poszukiwaniu odrobiny ciepła i czułości. Panienka Morel cierpliwie czeka na swoją bratnią duszę, widząc, że gdzieś na pewno jest i na nią czeka (a może już ją znalazła).
A nocą...
Amelie jest osobą skorą do wszelkiego typu zabaw, imprez, czy wypadów do klubów. Jako osoba towarzyska uwielbia poznawać nowych ludzi, ceni każdego nowego znajomego i stara się o nikim nigdy nie zapominać; dla każdego znajdzie czas, z każdym chętnie gdzieś wyskoczy. A trzeba przyznać, iż dziewczyna zabawić się potrafi, tak jak i rozruszać towarzystwo, choć wcale nie musi się to wiązać z krótkotrwałą utratą pamięci wskutek zbyt dużej dawki alkoholu. Amelie po prostu roznosi energia, a ona szuka sposobu, by inteligentnie ją spożytkować.
Bez wahania możesz jej jednak zaufać. Powierzonych sekretów nigdy nie wyjawia, a raczej zawsze stara się pomóc.


Ciekawostki:
nie wyobraża sobie poranka bez ćwiczeń- bez względu czy to bieganie, pływanie, czy też kilka prostych ćwiczeń rozciągających
fascynuje ją kultura dalekiego wschodu, zwłaszcza ta koreańska i chińska
kocha muzykę filmową; jest wielką fanką Yirumy- ma chyba wszelkie jego płyty i nagrania, a przy tym nie pogardzi odrobiną popu, rock'n'rolla, ani tym bardziej rockiem
uwielbia film "Pół żartem, pół serio" z Marilyn Monroe
mówi biegle w czterech językach: francuskim, angielskim, holenderskim i koreańskim
uwielbia kawę, jaki i zieloną herbatę, nade wszystko jednak kocha owoce, w szczególności kokosy
stroni od wszelkiego rodzaju używek
marzy jej się tatuaż
jeśli chodzi o modę, potrafi być okrutna na tym polu, co objawia się jawnym krytykowaniem ludzi, którzy po prostu źle wyglądają
obecnie zafascynowana tańcem brzucha, którego poczęła niedawno się uczyć

                                Powiązania                              Posty         

[ Chętna jestem na każdy wątek, na wszelkie powiązania jestem otwarta i są one mile widziane. Amelka to nad wyraz przyjazna duszyczka, więc chętnie porozmawia z każdym, a co za tym idzie, zna również nie małe grono mieszkańców Amsterdamu. Nie gryzie, nie zabija wzrokiem, nie sypia z każdym...
Jak ktoś chce się znaleźć w powiązaniach, to krzyczcie, walcie drzwiami i oknami, a także podrzucajcie zdjęcia. Tyle słowem wstępu dla niechętnych do czytania karty (co całym sercem rozumiem) :)

22 komentarze:

Enma pisze...

[Wolisz wymyślać czy zaczynać? :D]

Noah pisze...

[To co powiesz na to, aby poznali się właśnie kiedyś w parku jak Lucas zaczepił Noaha i parę razy wyszli sobie na kawę, a potem kontakt się urwał i teraz faktycznie Noah przyjdzie na kontrolę do szpitala i tam się spotkają? ;D]

Noah pisze...

[W takim razie, postaram się dzisiaj zacząć ;D]

morphine pisze...

[O, one muszą się znać. Cieszę się, że kochasz Leuś. Obie urodziły się w Paryżu, ale w sumie Lea jako siedmiolatka była już w Amsterdamie...]

Enma pisze...

Czy miejsce takie, jak szpital musiało go prześladować? Albo inaczej, czy taki Noah musiał prześladować szpital? Nie robił tego z własnej woli, a że nawiedzał go co najmniej raz w miesiącu, stawiając się na badaniach kontrolnych - niechętnie, bo niechętnie, ale się stawiał. Tak było też dzisiaj, opuścił gabinet swojego prowadzącego pana doktora w szpitalu. Dlaczego nie mogło to być w przychodni? A z resztą, oba te miejsce przyprawiały go o nieprzyjemne ciarki.
Zarzucił na ramiona kurtkę i rozejrzał się. Na plastikowych krzesełkach umieszczonych przy ścianach niewiele zostało już tutaj chętnych. Powoli zapadał wieczór, a godziny przyjęć dobiegały końca. Głupi system.
Noaś zmarszczył swoje czoło, zauważając małego, znajomego chłopczyka na jednym z krzeseł. Tak i ta bejsbolówka, z którą się nie rozstawał za żadne skarby. Alvarez uśmiechnął się, ale mina mu zrzedła, kiedy w pobliżu nie zauważył Amelie.
- Lucas? - kucnął przed chłopaczkiem, a ten powitał go uśmiechem i pochwalił się tatuażem naklejką na dłoni. Noah pokiwał głową z uznaniem, bo przeciez zawsze chciał taki mieć, nie?
- Gdzie Amelie? - spytał nieco zaniepokojony, ale szczerze wątpił w to, żeby panienka Morel zostawiła dzieciaka tutaj samego. Lucas palcem wskazał stronę, w którą najwyraźniej oddaliła się dziewczyna, a Noah usiadł obok, kontynuując rozmowę z chłopakiem. Ot, jakiś instynkt, żeby zostać i popilnować.
A co.

Alex pisze...

[a dziekuje bardzo za miłe przywitanie! :) jeśli chęć na wątek jest, to mogę ruszyć mózgownicą, aczkolwiek chyba nie dzis XD]

Angel Evans pisze...

[ No, Morelka, trzeba by odkurzyć kontakty xD ]

Minęły zaledwie dwa dni, odkąd Angel przybyła do Amsterdamu. Pierwsze co pomyślała, to odezwać się do rodzeństwa Morel. Nie chciała jednak zrobić tego nagle i bez wcześniejszego przygotowania (chociaż jak tak naprawdę mogła się przygotować?), więc pomyślała, że najpierw załatwi wszystkie sprawy organizacyjne związane z mieszkaniem i sklepem, a potem, na spokojnie, odezwie się do Amelie i Gasparda. Trzeba szczerze przyznać, że Angie bała się reakcji Amelie. Przecież gdy wyjeżdżała, przyszła się do dziewczyny tylko pożegnać. Wybrała jeszcze do tego niezbyt dobry moment - w końcu przygotowywanie kolekcji jest czasochłonne, a do tego było bardzo ważne dla Morelki. Evans do tej pory nie mogła sobie wybaczyć, że załatwiła to właśnie w taki sposób. Czas naprawić swoje błędy, ot co!
W godzinach wieczornych maszerowała parkowymi alejkami, za cel główny wyznaczając sobie mieszkanie przyjaciółki. Gdy była już przed właściwym budynkiem, wzięła głęboki wdech, a następnie weszła do klatki schodowej. Rozejrzała się dookoła, upewniając się, czy jest we właściwym miejscu. Odnajdując odpowiednie drzwi, już chciała nacisnąć przycisk dzwonka, gdy usłyszała dziecięcy płacz. Cofnęła się krok do tyłu. Przecież Amelie nie miała dziecka!
Pokręciła głową. Spojrzała na tabliczkę przy drzwiach. To musiało być tutaj.
Ponownie zbliżyła się do drzwi, ale tym razem zapukała, nasłuchując. Oj, chyba dużo się wydarzyło podczas jej nieobecności...

chaos theory pisze...

[Jako że ja jestem czołowa czepialska blogosfery, to:
- młodociana to ona nie jest, bo ma 21 lat
- Daleki Wschód piszemy z wielkich liter, bo to nazwa własna
- kawa i herbata to też używki.

A jeśli chodzi o wątek, to poleciałabym banałem, z którego może coś ciekawego wyniknie, mianowicieee... Helena chętnie wpadnie do pracowni Amelie i zażąda zaprojektowania i uszycia ciążowej sukni ślubnej, bo się uparła, że nie będzie odkładać ślubu, chociaż się niebawem dowie, że oto zostanie mamą :D]

Henderson pisze...

[ Panno Morel, mam się zjawić tu czy nie chcesz? ]

lilac sky pisze...

[Chcę, chcę! Tylko ja bym chętnie coś z Amelką zmieniła i ciekawego zrobiła :D]

Henderson pisze...

[ Zrób z niej hipisa, Henderson ucieknie, a ona sobie znajdzie jakiegoś drugiego hipisa i pojedzie do Jarocina XD
Już się tam zgłosiłem pod administracją. ]

lilac sky pisze...

[A idź ty z hipisem! :P
Nie no chyba znowu zmienię wizerunek, bo czemu nie? xD
W ogóle to bym jej dodała z roczek, zrobiła kobietę pracującą, a nie studentkę i osóbkę, która już by tak notorycznie nie miała czasu dla wszystkich. W sumie... może do świąt napiszę nową kartę.]

Henderson pisze...

[ Zrób jej fioletowe włosy.
Nie dodawaj jej lat, Joshule tyle pasowało :<< ]

lilac sky pisze...

[Dobra, zostanie wiecznie młoda i piękna! xD
Ej poszukam, specjalnie dla ciebie hipisowskich zdjęć dla Melki ^^
A poza tym, to ten, ja późno pewnie dzisiaj zawitam, więc ewentualnie możesz zacząć jakiś wąciszek. Choć, wymyślimy coś ciekawego dla nich, co by nudno nie było.]

Henderson pisze...

[ Ja tam jutro dopiero się pojawię, więc bez pośpiechu. Pomyślę nad jakimś wątkiem :> ]

Henderson pisze...

[ Proszę bardzo. Daję Ci wielkodusznie pole do popisu :* ]

Henderson pisze...

[ Żartujesz sobie chyba. Ja ledwo żyję, a Ty mi o pomysłach tu coś prawisz. ]

Henderson pisze...

Zima to zdecydowanie najlepszy czas w roku. Jakże w lecie można schować się przed wszechobecnym gorącem? Włazić do niezbyt zdrowych, klimatyzowanych pomieszczeń? Siedzieć w piwnicy? Grudniowo-styczniowa pora roku ma to do siebie, iż ochronę przed zimnem można sobie wytworzyć samemu, można być leniwym, można pić gorące napoje bez obawy, że zaraz dostanie się udaru, można jechać w góry na narty i robić wiele innych, dużo lepszych rzeczy niż w lipcu czy sierpniu.
Zaplątany w kołdrę jak potrzeba, z włosami na głowie jak u nastroszonego dudka, obudził się na chwilę, gdy poczuł, że źródło ciepła leżące obok rusza się, a potem opuszcza bezpieczne łóżko. Podniósł jedynie na moment ociężałą łepetynę, by zobaczyć, gdzie kieruje się ten jego osobisty grzejnik - ach, to przedmiotowe traktowanie, gdy jest się świeżo przebudzonym - a potem wpadł twarzą w poduszkę.
Nie wiadomo jak oddychał i jak przeżył, ale natychmiastowo obrócił się w stronę sprawcy podmuchu zimnego powietrza pod kołdrą. Niedopuszczalne zachowanie, czeka więc na delikwenta kara. Zimna ręka wystająca całą noc spod przykrycia zaczęła wędrować niebezpiecznie szybko w stronę brzucha panny z kubkiem, by tam się ogrzać.
- Gdzie byłaś? - spytał tym zachrypniętym z rana głosem, a potem odchrząknął lekko, by pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia. Za wcześniej przyłożoną do skóry Amelie dłonią podążyło całe ciało, tak, że głowa znalazła się gdzieś na udach, a reszta w dziwnej pozie leżała na łóżku. Idealnie, byle tylko się kręgosłup nie złamał.

[ http://data.whicdn.com/images/39928050/tumblr_mbbma9ERGG1rxx90eo1_500_large.jpg zmienić na to w powiązaniach?
E tam, miesiąc nie pisałaś. Ja po pół roku się zebrałem kiedyś ; D ]

Angel Evans pisze...

Chyba tak już w życiu jest, że coś się dzieje bez naszej woli. To nie zależy od nas, a my możemy się albo z tym "czymś" pogodzić, albo starać się temu sprzeciwić, choć czasami jest to błędne działanie. Bo cóż można zrobić w sytuacji bez wyjścia? Chyba tylko albo przyjąć na klatę wyzwanie, albo okazać się tchórzem i po prostu ze sobą skończyć. Jednak ta druga opcja była chyba niezbyt pozytywna i musiałoby się stać coś naprawdę strasznego, żeby człowiek posunął się aż do takiego czynu. A jak widać, nawet Angel się do tego nie spieszyło.
Angel musiała wyjechać. I bardzo dobrze, że to zrobiła, bo mogła wreszcie zakończyć sprawy związane z... Z takim jednym panem, przez którego wpakowała się w cały szereg głupot jak i problemów. Pojechała, myślała, że załatwi wszystko łatwo i bezboleśnie... Nic bardziej mylnego! To prawda, ma już spokój, ale po drodze wydarzyło się mnóstwo rzeczy, o których dziewczyna wolałaby jak najszybciej zapomnieć. Tak, to by było doskonałe wyjście z sytuacji.
Angel najpierw się uśmiechnęła. Kącikami ust, potem ów uśmiech coraz bardziej się rozszerzał... Aż do momentu, gdy zza proga wyskoczył jakiś dzieciak. Dziewczyna zrobiła wieeeelkie oczy, całą swoją uwagę skupiając na dziecko.
- Co to jest?! Tfu! KTO TO JEST?! - spytała z przerażeniem, choć w zasadzie nie wiedziała, czemu była przerażona. W końcu mogła się opiekować czyimś dzieckiem, no nie? No... Nie wpadajmy w paranoję!
Otrząsnęła się, a potem znowu uśmiechnęła, tym razem spoglądając na dziewczynę. Nawet nie dała jej spokojnie odpowiedzieć.
- Tak, to ja. Twój brat też mnie nie poznał... Nawet twierdził, że podmienili mnie kosmici - stwierdziła, poruszając zabawnie brwiami.
Cóż, wyglądała inaczej. Nie miała na sobie tyle makijażu. Owszem, naturalna to ona nie bardzo była, ale przynajmniej jej oczy były lekko otoczone ciemnym cieniem, a usta pozostawione w stanie nienaruszonym. Ubraniem też aż tak bardzo nie grzeszyła - po prostu była cała na czarno. Prosto i... nie, elegancko może nie, ale jak na normalnego człowieka przystało, o! No, prawie....
W każdym bądź razie, blondynka zbliżyła się do dawno niewidzianej przyjaciółki, przytuliła ją.
- Brakowało mi Ciebie! - powiedziała, wciąż się uśmiechając.

Bran pisze...

[No to co? Wątek? Hm... O ile się nie mylę, ostatnio nie były ze sobą skłócone, nie? Może spotkają się na jakiejś imprezie? Bran będzie trochę wcięta jak prawdziwa studentka medycyny i... coś się wymyśli. :D]

Bran pisze...

[Kawa będzie nudna, Bran nie lubi siedzieć w jednym miejscu. Może gdzieś na lodowisku?]

Joshua Henderson pisze...

[ Żyję, proszę bardzo. Ode mnie za to udanego sylwestra i sukcesów w 2013 roku ;> ]

Henderson to nie osesek ze snem jak kamień, tylko nerwowe zwierzę, co się obudzi przy najmniej istotnym szmerze. Poza tym, jeśli zaistniała nagła potrzeba ciepła, a dookoła nie znajdował się nikt, kto mógłby dostarczyć go w trybie natychmiastowym, to wiadomo, że coś nie gra; wtedy należy otworzyć oczy i skontrolować sytuację.
Na wzmiankę o irokezie przeczesał nieco palcami włosy, chcąc przygnieść je tak, żeby nie wyglądać jak za dawnych lat. Kiedy wydawało mu się, iż zabiegi odniosły zamierzony skutek, mógł się spokojnie skupić na wiecznie zmarzniętej Amelce.
- Może - mruknął i przeciągnął się jeszcze, wstrzymując na moment oddech, by zaraz wypuścić go z głośnym świstem. - Ale tak perfidnie opuściłaś mnie rano, że nie wiem, czy tak po prostu i całkiem bezinteresownie teraz mogę zastosować się do pewnej sugestii.
Paradoksalnie do swoich słów, praktycznie od razu podniósł się z obecnej pozycji, żeby złapać panienkę Morel w pasie i przewrócić na bok, przyciskając mocno do siebie. Od razu przykrył ich w całości kołdrą, tak, że docierało do nich niewiele światła.