Eva Lotte Smit
Studentka ostatniego roku pedagogiki przedszkolnej
Dwudziestotrzyletnia Holenderka
Wolontariuszka
Jeśli wydaje ci się, że znasz Evę Smit to jesteś w błędzie. W ciągu ostatnich trzech lat, dziewczyna przeszła niezwykłą metamorfozę, musząc uporać się z wyjazdem swojego chłopaka, chorobą mamy i tragiczną śmiercią dziadków. W ciągu trzydziestu sześciu miesięcy, jej życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni, co wpłynęło na jej charakter, nastawienie do życia, ale przede wszystkim dodało jej znacznie więcej siły, nauczyło samodzielności i tego, aby nie bać się iść do przodu. Historia Evy Smit należała do tych nieco skomplikowanych, gdzie przeplatały się ze sobą różne etapy, poczynając od tych, kiedy była ułożoną córeczką, kończąc na tych, kiedy nie wracała do domu przez kilka nocy. Urodziła się w Hadze, wraz z nazwiskiem Smit dziedzicząc spory majątek i całkiem nieźle ugruntowaną pozycję społeczną.
Na świat przyszła dziesiątego sierpnia, nękając swoją matkę w upalny dzień, a potem przez całą noc, aby krzyknąć po raz pierwszy wczesnym rankiem. Uśmiechy, które pojawiły się na twarzy jej rodziców były tymi, które przywołuje się we wspomnieniach, o których mówi się całe życie, i mimo tego, że jesteś tylko dzieckiem, wyobrażasz sobie, jak to musiało wyglądać. Eva doskonale wie, że była wyczekiwanym dzieckiem, że jej matka miała kłopoty z zajściem w ciąże, więc zdaje sobie sprawę z tego, jaką radość przyniosła dwójce młodych ludzi. Pamięta też, jak wiele razy ojciec mówił jej, że mogłaby urodzić się chłopczykiem, a potem wybuchał śmiechem i całował w małe, zwykle podrapane czółko. Odpowiadała uśmiechem, zdając sobie powoli sprawę z tego, że nie spełnia wymagań, że jest dziewczynką, a w tej rodzinie z zasadami nie miała prawa do całej stadniny koni, którą przewodził teraz jej ojciec - Daan Smit, jako najstarszy z czwórki braci Smitów.
Eva zawsze była uśmiechniętą dziewczynką, zawsze dotrzymywała kroku swoim starszym kuzynom, który zwykli ją straszyć, nie bali się też wymusić na niej jakiejś rzeczy, aby potem musiała cierpieć, mając skręconą kostkę lub poobijane żebra. Nigdy jednak nie przylatywała do rodziców, swoje porażki przyjmowała z godnością. Może takie nastawienie kuzynów spowodowała, że kiedy nieco podrosła i wyrosła z zabaw z nimi, nabawiła się lęku przed wysokością i ciemnością. Od tamtej pory sypiała tylko przy świetle małej lampki. A potem spotkała swojego pierwszego chłopaka, jako piętnastolatka spotykała się z sześć lat starszym mężczyzną, ciesząc się, że ktoś taki, jak on zwrócił na nią uwagę, jednak nie było to nic dobrego. Jesse uważała Evę za swoją własność, boleśnie dając wszystkim o tym do zrozumienia, zwłaszcza samej zainteresowanej. Minęły trzy lata, kiedy dziewczyna zdecydowała się uciec. Uciekając od Jesse'go opuściła też rodzinne miasto i swoich bliskich, decydując się na studia w Amsterdamie.
Wystraszona i niepewna dziewczyna, która wyplątywała się właśnie z najmroczniejszego okresu swojego życia, wprowadziła na korytarze uczelni i akademików dużo śmiechu. Była nieobliczalna, skakała, biegała i śmiała się, zaczepiając każdego. Pozwalała sobie samej cieszyć się z życia i w ten właśnie sposób poznała Daniela Walsha - nadal sądzi, że to miłość jej życia. Mimo tego, że Daniel wyjechał do Londynu, aby rozpocząć tam aplikację prawniczą i dał jej pewną wolność, nie znalazła sobie nikogo innego, obce są jej też przygody łóżkowe. Trwa przy swoim uczuciu, wierząc, że blondyn kiedyś wróci i pokaże, że wcale o niej nie zapomniał. Co najgorsze, Eva myśli o nim całym czas i właściwie jest to najboleśniejsza myśl ostatnich trzech lat. W wieku dziewiętnastu lat, rok po przybyciu do Amsterdamu, doczekała się brata - obecnie czteroletni Milan jest jej oczkiem w głowie.
Amsterdam zmienił Evę, a zwłaszcza ostatnie trzy lata. Nieco spoważniała, nabrała pewnego dystansu do życia i ludzi, przestałą być aż tak boleśnie naiwna. Dorosła i zajęła się swoim życiem. Zrezygnowała z wymagającej pracy w filharmonii i skupiła się na studiach, które pozwolą przebywać jej wśród dzieci. Nadal kontynuuje wolontariat w szpitalu na oddziale onkologii dziecięcej, wspierając swoje małe pociechy, które są jej promyczkami i pozwalają słońcu wkraść się do jej życia. Obecnie pisze pracę magisterską, szykując się na roczny staż w jednym z przedszkoli, aby w końcu podjąć stałą pracę. Marzenia o założeniu własnej rodziny zepchnęła w kąt, najgłębiej jak potrafiła. Mieszka w dużym mieszkaniu na piątym piętrze odnowionej kamienicy w dość ładnej dzielnicy i szuka współlokatora. Warto też dodać, że towarzyszy jej mały szczeniak mieszaniec owczarka niemieckiego długowłosego z inną, bliżej nieznaną jej rasą - Fifo.
Jak już wcześniej było wspomniane panna Smit uległa totalnej metamorfozie. Zarówno, jeśli idzie o jej charakter, jak i wygląd. Co prawda, w tym pierwszym zestawieniu nie wszystko uległo zmianie, co to, to nie. Dziewczyna nadal pozostała pogodnym promykiem dla swoich przyjaciół, nadal wspiera wszystkich i poświęca wszystko, aby pomóc najbliższym. Nadal należy do tych roześmianych i uroczych dziewczyn, które rumienią się z byle powodu, ale jej słodkość stała się nieco bardziej wyważona, bardziej dorosła. Nadal jest ładną kobietą, bardzo dziewczęcą, ale teraz śmiało może nazywać się kobietą. Skończyła z naiwnością, nie dopuszczając ludzi do siebie już tak szybko, nie robiąc im miejsca w sercu po pierwszym spotkaniu. Jej myślenie, że wszyscy ludzie są dobrzy, uległo zmianie. Najpierw stara się poznać człowieka, a dopiero potem mu zaufać.
Na dobre wyszło jej to, że przestała ryzykować. Jeśli ma złe przeczucie, nie lekceważy go. Nie wychodzi też sama po zmroku, a jeśli już musi to zrobić, obiera uczęszczane miejsca. Nabierając dystansu do ludzi, nabrała też dystansu do samej siebie. Porażki, jak i sukcesy odbiera podobnie, stara się tym zbytnio nie przejmować/cieszyć, podchodzi do tego z marnym spokojem stoickim. Nie jest już też taka głośna i nie oznajmia wszystkim, że teraz zmierza właśnie ona. Stała się bardziej pospolita, skutecznie wtapia się w tłum, zbytnio nie wystając ponad zwykłych, szarych ludzi. Nie cechują ją przecież nic, co mogłoby czynić ją lepszą od innych. Utrapieniem dla innych może okazać się to, że dziewczyna nadal pozostała uparta. Może i zrezygnowała z naiwności, ale z uporem osła nie mogła się pożegnać. W swoim uporze jest głupiutka i może nieco egoistyczna, ale kiedy uważa, że ma rację, to musi ją mieć i koniec. Kiedy uzna, że pomoże temu komuś i zdecyduje się oddać ostatni grosz - zrobi to, a namowy bliskich osób zakończą się teatralnym fiaskiem, co wywoła tylko uśmiech zadowolenia na jej twarzy.
Nadal charakteryzuje się poczuciem humoru i nadal jest skora do wygłupów, owszem. Nadal też stara się utrzymywać kontakt ze znajomymi, i to właśnie z nimi nie boi się zaszaleć, i nie boi się wrócić momentami do starej Evy. Nie jest już jednak taka delikatna, nabrała sporo siły, ucząc się na swoich błędach i korzystając z bolesnych doświadczeń stała się twardsza i nie tak łatwo, ją skrzywdzić czy złamać. Nie poddaje się łatwo, nie boi się doznać bólu. Uznała, że im więcej złego ją spotka, tym bardziej będzie na to zło uodporniona. Nie jest jednak obojętna na krzywdę innych ludzi. Kiedy Eva kogoś pokocha, to kocha całym sercem - do grona kochanych przez nią osób, za którymi mogłaby skoczyć w ogień - zaliczają się przyjaciele i rodzina. Jest skłonną do poświęceń dziewuchą, która mimo wszystko nie odmawia sobie czerpania przyjemności z życia. Nie jest jednak przekonana do sypiania z innymi mężczyznami czy też kobietami. Jak kiedyś zwykła unikać alkoholu, teraz nie boi się sięgnąć po szklankę whiskey, ale definitywnie odłożyła w kąt papierosy, które jeszcze rok temu były jej śmierdzącą zmorą.
Wygląd nie jest tak obojętny, jakby się wszystkim mogło wydawać. Rozjaśnienie włosów i postawienie na mocniejszy makijaż też zmieniło Evę. Dodało jej pewności siebie, której wcześniej mogło jej brakować. Najczęściej kręcą się one w okół jej buźki, ale zdarza jej się sięgnąć po prostownicę. Panna Smit zaczęła też przykładać większą wagę do tego, jak wygląda, dlatego codziennie przed wyjściem z domu nakłada delikatny, aczkolwiek charakterny makijaż. Z dumą podkreśla swoje błękitne oczy odziedziczone po rodzie Smitów, czasami nie poskąpi czerwonej szminki.
Nadal jednak pozostała niezwykle drobniutką kobietą. Metr sześćdziesiąt wzrostu i filigranowa figura czynią ją kruchą osobą, jakby się mogło wydawać - łatwą do złamania, niestety, a właściwie stety, to tak nie jest, bo Eva twardo stąpa po ziemi, nie bojąc się żadnych wyzwań. Zmienił się też jej ubiór, owszem nadal można spotkać ją w zwykłych jeansach i trampkach, jednak od jakiegoś czasu stawia na kobiecość, nie boi się już szpilek i sukienek.
Więc mieliście zaszczyt poznać odmienioną Evę, która mimo wszystko, pozostaje nadal tą słodką dziewczyną, która nie ceni niczego bardziej, niż swoich przyjaciół.
POSTY
[Dupa, bez Evusii żyć nie mogę. Dlatego ludzie, którzy mieli z nią wątki i nadal chcą mieć. Niech się upominają]
8 komentarzy:
[ Ja, ja, ja ! :D Chcę wątka, ot co! ]
[Evcia! No nareszcie Melce będzie miał kto obiadki pichcić xD Swoją droga muszę Ci teraz zmienić foto w powiązaniach :/ Niemniej nowe zdjęcia Evci są czaderskie ^^]
[ Ni wim :< Hm... Albo....! Mam! ]:-> ]
[ Siostra marnotrawna Caleba wróciła, ohoho :D ]
Ostatnio Angel przestawała poznawać samą siebie. Zrobiła się dziwnie miła, sympatyczna... No, może nie dla wszystkich, ale nie ziała już ogniem przy pierwszym spotkaniu, a poza tym czasami nawet oferowała swoją pomoc. Tak, coś z nią ewidentnie zaczęło się dziać.
Wiedziała, że sama sobie z tym nie poradzi. Najłatwiej byłoby poprosić o przysługę Mię, ale... Chciała wreszcie spróbować czegoś sama. No, może nie całkiem sama, lecz chociaż w maleńkim stopniu miała zamiar się udzielać. Dlatego też powoli krocząc alejkami Amsterdamu rozmyślała nad tym, jak powinna wyrazić swoją prośbę. Może prosto z mostu? Chyba lepiej poczekać do właściwego spotkania z wybraną dziewczyną.
Przeszła przez klatkę schodową, potem zapukała do drzwi mieszkania znajomej. Westchnęła bezgłośnie i przeczesała włosy dłonią czekając, aż Evcia jej otworzy. Gdy już to uczyniła, Angel przywołała na usta szeroki uśmiech, a potem wykrzyknęła rozradowana:
- Eva! Musisz mi pomóc - powiedziała, a potem na chama wparowała do środka.
[ Oj tam, ty po prostu napisz, że przyjechała z powrotem i od razu wpadła do Caleba, bo... bo... chwilowo nie miała się gdzie zatrzymać? ;d ]
[No bo Ty nie rozumiesz jak mnie blogger nie lubi, zwłaszcza przy notce z powiązaniami :/ W każdym razie muszę cię przeprosić najmocniej, ale nie mam za grosz pomysłu jak zacząć. Bida.]
[o proszę, kto to wrócił :3 zaczniesz coś?]
Prześlij komentarz