LISTA POSTÓW

wtorek, 26 czerwca 2012

We can burn brighter than the sun



Kiedy zagadasz go na ulicy, widzisz jego twarz numer jeden:  nie jest ani otwarty, ani wylewny. Prędzej zmusisz go do zjedzenia dżdżownicy niż nakłonisz do zwierzeń. Można powiedzieć, że "tajemnica" jest jego drugim imieniem. Od dziecka nienawidził mówić o sobie, a tym bardziej pytać innych o ich własny interes. Nie lubi, kiedy ktoś wtyka nos w nie swoje sprawy i na siłę próbuje rozwiązać problem, którego tak naprawdę nie ma. Mało osób ma zaszczyt poznać prawdziwego Cooka i jego drugą twarz, kiedy siedzi na krześle, krzyżuje ręce, a na jego twarzy widnieje lekki uśmiech, dla którego dziewczyny dałyby się pociąć. Potrafi wtedy prowadzić normalną rozmowę, od czasu do czasu przez jego usta może przewinąć się żart czy nawet komplement. Te osoby, które Gabriel obdarował swoją przyjaźnią, mogą być dumne, że ich przyjacielem jest sam Gabriel Cook, legenda nad legendami, postrach mórz i jezior... o, sorki, to nie ta bajka. W tej bajce Gabriel jest zwyczajnym, tajemniczym osobnikiem, którego można spotkać na korytarzu Amsterdam College czy gdzieś na mieście pośród kilkuset innych ludzi. Nie stara się być miłym dla starszych pań, matek z dziećmi czy dla samych dzieci. Ze względu na swój młody wiek nie myśli o założeniu rodziny. Dzieci, pieluchy i obrączka na palcu to nie jego priorytety. W ciągu miesiąca zmuszany jest do zmiany numeru nawet trzy razy na wzgląd słabych kobiet, które mu uległy. Potrafi przyznać się do tego, że może w zatłoczonym klubie w ręku z Jackiem Danielsem powiedział o jeden komplement za dużo, że może gdy szedł za rękę z nieznaną mu dziewczyną do toalety obiecał o jedną rzecz za dużo. Ale czy to ważne? Nie wyobraża sobie nie czego dłużej niż na jedną noc. Chociaż i wtedy niektóre dziewczyny dają mu popalić przez chęć zbyt długiego trzymania się za rękę czy przytulania.


 Żeby móc trafić do jego królestwa burdelu osoba musi ostro się postarać. Na równi traktuje osoby cyniczne takie jak on. Niezależny od nikogo cieszy się życiem tyle ile się da. Gabriel woli z dystansem podchodzić do każdej osoby, żeby nie powiedzieć za dużo i nie dawać komuś podstaw do obsmarowania już na pierwszym spotkaniu. Dopiero przy bliższym poznaniu, jeśli ktoś mu się wyjątkowo spodoba, może się otworzyć i zachowywać się całkiem naturalnie. A jak Cook zachowuje się na co dzień? Jest cholernie zawzięty i uparty, będzie się z tobą wykłócał dopóty, dopóki nie przyznasz mu racji, a potem musisz go jeszcze pochwalić za wytrwałość. Jak coś zaczyna, potem to kończy - nigdy nie przerywa niczego ot, tak dla kaprysu, każdą rzecz musi doprowadzić do końca, przy tym jest ona wykonana naprawdę porządnie.Gabriel stara się przykładać do tego, co akurat robi. Jaki jest sens pracy, z której potem i tak nie będzie pożytku? To tak jak budować dom na gnieździe grzechotników... Nie lubi sztywnych zasad i obowiązków, jeśli to nie on je ustala, woli bardziej poszaleć, co tłumaczy innym, że "życie jest takie krótkie" - trzeba z niego korzystać, prawda? Można powiedzieć, że jest wręcz uzależniony od dobrej zabawy. Wtedy całkowicie zrzuca te wszystkie swoje maski tajemniczości i bawi się w najlepsze, śmiejąc, tańcząc i, oczywiście, pijąc. Według niego impreza bez alkoholu nie może istnieć. To, że następnego dnia boli go głowa i dowiaduje się od postronnych, jakich głupich rzeczy nawywijał, jest już całkiem inną bajką. Taką samą jak to, że gdy się upije, potrafi być agresywny i nie panuje nad sobą. 


Wieczorami gdy nie imprezuje uwielbia biegać, często biega w miejskim parku lub tam gdzie poniosą go jego nogi. Już nie raz miał problem z powrotem do domu gdyż kompletnie nie orientował się w terenie. Małe dziecko, które nie potrafi być odpowiedzialne, zawsze musi dopiąć swego i na swoim postawić. Nerwus gdy coś mu nie wychodzi. Mało kto wie z otoczenia nieakademickiego, ze jego dłonie są strasznie delikatne i precyzyjne. Zresztą obrał sobie drogę życia, która tego od niego wymaga. Na desce kreślarskiej potrafi wyczynić cuda dzięki ołówkowi i linijce. Jego bujna wyobraźnia potrafi wymyślić oryginalne i niepowtarzalne konstrukcje, które w przyszłości ma nadzieje zrealizować  i obejrzeć nie tylko na białym arkuszu. Straszny bałaganiarz, niestety na swoje usprawiedliwienie nie ma nic gdyż taka jest właśnie brutalna prawda. Jemu to wcale nie przeszkadza w końcu mieszka sam i z niczyim zdaniem nie musi się liczyć.


Teraz sam odpowiedz sobie na pytanie, jaki jest Gabriel Cook. 


Sto osiemdziesiąt osiem centymetrów czystego chamstwa. Jego niebieskie paczadła z wachlarzem gęsto czarnych rzęs zwaliło z nóg niejedną dziewczynę. Jego ciało pokryte jest mnóstwem tatuaży. Niektóre ciągnął za sobą historie inne zaś znalazły się tam z powodu ciekawego motywu. W lewym uchu znajduje się tunel. Często można zauważyć u niego kilku dniowy zarost, którego najzwyczajniej w świecie nie chciało mu się ogolić. Włosy zawsze czesane na szybko grzebieniem z jego palców i przy pomocy podmuchu wiatru, efektem są rozczochrane kosmyki brązowych włosów, które bezwładnie opadają na każdą możliwą stronę lub sterczą. A w jego wargach przeważnie spoczywa zapalony papieros. 







 




     Gabriel Cook.
 Dwudziestoletni Anglik
 Studiuje architekturę




 

 

 

....

to na tyle. Więcej po rozwinięciu się tej postaci.

33 komentarze:

Angel Evans pisze...

[ Witam :D Masz może ochotę na wątek z moją postacią ? ;> ]

Angel Evans pisze...

[ Cóż, po przeczytaniu karty mam ochotę doprowadzić między nimi do jakiejś sytuacji, gdzie będą drzeć ze sobą koty ^^ Może jakiś klub, jakaś sprzeczka? Potem ich znajomość mogłaby się różnie rozwinąć :D ]

Angel Evans pisze...

[ No w sumie mogę :D już skrobię ;) ]

Angel Evans pisze...

Jeszcze jedno słowo, jeszcze jeszcze jeden fakt do kolekcji i tak już rozgrzebanych myśli. Do czego jej potrzebne awantury? Czy ona zawsze, kiedy tylko chce się wykazać nawet najmniejszym zainteresowaniem, gdy naprawdę chce pomóc, musi wysłuchiwać tego wszystkiego? Ile można?!
Przewróciła tylko oczami, a potem szybko skierowała się do drzwi wejściowych, aby wyminąć Christie. Ciotka doprowadzała ją do szewskiej pasji, nie mówiąc już o jej kocie, który jak na złość podrapał torbę dziewczyny. Whiskas, co to w ogóle za imię?! Chociaż to nawet lepsze, niż pierwszy pomysł staruszki, czyli Suflet. Kot warty właściciela, nie ma co.
Starała się pozbyć wszystkich negatywnych emocji, myśli wyrzucała za siebie, a przynajmniej próbowała. Rozglądała się dookoła, w poszukiwaniu jakiejś całkiem niedrogiej knajpy, aby tam wejść i nie wrócić. No, może jednak chciałaby wrócić, ale na pewno miała zamiar równo się schlać.
Weszła więc do schowanego w pewnej alejce klubu. Była tam częstym gościem, więc dostawała niektóre drinki prawie darmo. Oczywiście coś było za coś, tego uniknąć się nie dało. W każdym razie przynajmniej jeśli o takie sprawy chodzi, to umiała się urządzić. Z resztą było trudniej.
Usiadła przy jednym ze stołków, a następnie łokcie oparła na barze, zamawiając zaraz mocny trunek. jednak nerwy na tyle dawały o sobie znać, że dziewczyna nie czekając na nic sięgnęła po szklankę nieznajomego znajdującego się obok, a potem na raz wypiła całą zawartość szkła. Zaraz odstawiła naczynie, westchnęła bezgłośnie i wyprostowała się nieco.

Angel Evans pisze...

Nawet ją to nie poruszyło, naprawdę. Odwróciła tylko głowę w jego stronę, unosząc obie brwi. Gdy już zmierzyła go wzrokiem, uniosła nieznacznie jeden kącik ust, wzrok zatrzymując na twarzy nieznajomego.
- Chłopczyku, do mnie mówisz? - spytała po chwili, a gdy dostała swoją szklankę, powróciła do poprzedniej pozy i wypiła chlustem całą zawartość naczynia, zamawiając następną kolejkę. Potem znowu odwróciła się do niego i uśmiechnęła ironicznie.
- Co takie dzieciaczki, jak ty, tu robią? Nie wiesz, że już dawno po dobranocce? - zaczesała swoje włosy do tyłu, opierając się jedną ręką o blat.

Angel Evans pisze...

Szczerze wybuchła śmiechem. Kochaniutka? No, no, to było ciekawe. kto tak ostatnio do niej mówił?
- Nie, wiesz, wpuścili mnie tu dla zabawy, żeby zabawić się z nieletnią - mrugnęła do niego, w międzyczasie sięgając po kolejną porcję trunku. Tym razem piła trochę wolniej, raczej sączyła ciecz, nasycając się jej smakiem. Rzuciła jeszcze krótkie spojrzenie na tłum ludzi zbierających się wokół, a potem znowu popatrzyła na nieznajomego. Odstawiła szklankę, poprawiając się na krześle.
- Twojego? Hm, cóż, może faktycznie? Popatrz, niektórzy to mają pecha. Tak, jak ty - wzruszyła ramionami, dopijając do końca alkohol. - Że ciebie wpuścili... masz chociaż osiemnastkę? - kontynuowała, dając barmanowi znak, że chce jeszcze. Miała wypłatę, można zaszaleć, a co!

Angel Evans pisze...

Oj, wkurzyła się. Zmarszczyła brwi, posyłając chłopakowi gniewne spojrzenie. Co on sobie wyobraża?! To co, że ona zrobiła to samo... Nie liczy się!
Na jej ustach powstał zadziorny uśmiech. Zamówiła jeszcze raz to samo, a potem nie czekając na nic, wyrwała mu z dłoni papierosa, zaraz się nim zaciągając. Mmm, tak, ten dym był taki przyjemny...
Oddała mu jego własność, szczerząc się szatańsko.
- Dziękuję - wysyczała przez zęby, mrugając tak szybko, niczym motylek trzepoczący skrzydełkami. Niczym jakaś dziunia, ale cóż, jak chciała kogoś wkurzyć, właśnie tak robiła. Wywróciła tylko oczami, kiwając głową do barmana gdy ten podawał jej trunek. Sam uśmiechnął się pod nosem. Znał Angel i jej zachowanie, ale wydawało mu się ono trochę... dziecinne? Trudno, ona taka już była.
A ten chłopak? Chyba nie będzie się nim przejmować.

lilac sky pisze...

[To ja się spytam o powiązanie może jakieś, bo jak zwykle na czysto i od zera niczego mi się nie chce zaczynać xD Btw, genialne zdjęcia!]

Mila Drozd pisze...

[omatkomojajedynabożeświęty, toż to Ash Stymest! ruchałby! :D]

Jacqueline pisze...

[Bry :) Masz może jakiś pomysł na wątek (przede wszystkim ochotę) ? Z zaczynaniem nie ma u mnie większego problemu, tylko te pomysły...;/ ]

Angel Evans pisze...

- Ja? Nie, dlaczego? - uśmiechnęła się arogancko, znowu popijając trunek. Może i dużo piła (ha, to na pewno), ale miała mocną głowę, więc do zataczania jeszcze jej daleko. Wiedziała, po której kolejce traci nad sobą panowanie, czasami opijała się specjalnie, czasami był to wpływ dobrej atmosfery. Teraz jednak nie odczuwała takiej.
Po krótkiej chwili zrobiła to samo, co on. Najpierw sunęła wzrokiem po jego posturze, następnie westchnęła bezgłośnie i wpatrywała się w nieznajome jej osoby.
- Nie idziesz na łowy? Nie wyglądasz na kogoś, kto siedzi bezczynnie, z założonymi rękami... - mruknęła, zatapiając usta w cieczy.

Mila Drozd pisze...

[Asha ofkorz. chociaż Gabe'a pewnie też... tylko nie mogę się jakoś zmotywować, żeby przeczytać kartę nie wyrywkami :D]

lilac sky pisze...

[Może być i jakaś stara znajomość, tylko nie wiem skąd... W sumie, Amelie mogła się kiedyś przybłąkać na wydział architektury w poszukiwaniu brata i wtedy poznała Gabriela, co Ty na to? A teraz mogliby razem wyskoczyć na jakąś imprezę, albo Amelka zaatakowała by Gabriela z samego rana pełna energii i optymizmu, jak zawsze. Ewentualnie, mogli się kiedyś razem przespać, czy być w jakimś związku, jeśli już koniecznie być musi, choć zdecydowanie bardziej odpowiadają mi poprzednie wersje xD]

koffler pisze...

[ha, też nie lubię! swoją ostatnio chciałam maksymalnie skrócić, ale... CHUJ!, jak zwykle wyszła długa xD]

Mila Drozd pisze...

[patrz, podpisałam się nie swoją postacią hahaha :D Koffler za dużo korzysta z mojego kompa :D]

Mila Drozd pisze...

[oproszę, rozwód robi swoje. kim jesteś, a właściwie byłaś/eś, dobry człowieku? czy moje własne insynuacje, że to Robert Cook mają coś wspólnego z prawdą? :D]

lilac sky pisze...

Amelie pamiętała doskonale dzień, kiedy to kochany braciszek po raz kolejny ją wykiwał i nie odzywając się słowem, uciekł wcześniej z zajęć podobno z jakąś urocza młodą damą, o czym łaskawie poinformował ją całkiem nieznany wtedy chłopak. Tak też przyszło jej poznać Gabriela, a choć początki znajomości były raczej trudne, postać wesolutkiej panienki Morel jakoś jednak do niego przemówiła i ostatecznie udało im się zaprzyjaźnić. Dla Amelie był to kolejny przyjaciel i kolejny tryumf, bowiem nie da się ukryć, że pomimo trudnego z początku obycia Gabriela, to polubiła go od razu. Widać potrzebowała tylko czasu, by przekonać się do siebie.
Dzisiaj zamierzała powitać nowy dzień wraz ze wspaniałą osobą Gabriela, więc zrywając się z samego ranka z łóżka, pobiegła po świeże croissanty, kupiła kawę dla siebie, którą spożywała w pośpiechu w drodze, aż w końcu stanęła przed drzwiami mieszkania chłopaka, w które zaczęła donośnie pukać. No cóż, przynajmniej nie darła się pod jego oknem, chociaz tyle dobrze.

[Miernie, mizernie, ale jest.]

Angel Evans pisze...

Uśmiechnęła się kącikami ust słysząc jego stwierdzenie. No cóż, o nim wiedzieć mogła niewiele, jednak z doświadczenia wiedziała, że podobni chłopcy nie są zbyt nieśmiali, jeśli chodzi o sprawy damsko męskie. Może przeżyła to na własnym przykładzie? Lub po prostu znała wielu takich, jak on. Tak, pewnie to dlatego.
- Czasem jednak trafia się idealnie w punkt... - mruknęła cicho, przechylając głowę lekko na bok. Przez chwilę znowu mu się przyglądała. Cóż, lubiła obserwować ludzi, zwłaszcza wtedy, gdy prowadzili z nią konwersację. Jednak nie lubiła ich poznawać jakoś dogłębnie - w końcu ktoś może tego nie chcieć, sama za tym nie przepada. Takie świdrowanie wzrokiem czyjejś postury może okazać się w pewnym momencie zbyt natrętne. Dlatego też zaraz przerwała swoją czynność i skupiła się bardziej na ludziach, których praktycznie nie znała. Rzucała im tylko krótkie spojrzenie, powoli sącząc swój trunek. Znowu się uśmiechnęła, kiedy ją podsumował.
- I wcale taka nie jestem - odpowiedziała prędko, lepiej rozsiadając się na stołku barowym. - Ale przecież nie ocenia się ludzi po wyglądzie, prawda? - uniosła obie brwi, odwracając się w jego stronę. - Chyba, że chcesz mnie lepiej poznać. To by zmieniało postać rzeczy. Lub mogę też się oddalić. Zależy, jak bardzo ci przeszkadzam... - dodała ciszej, dalej obserwując ludzi.

Mila Drozd pisze...

[ja bardzo chętnie, pytanie tylko czy zaczniesz. bardzo bym prosiła :) mogą się już znać]

Unknown pisze...

Biedny chyba trafił na złą kobietę. Bo właścicielka tych o to piersi, włosów, nóg i wspaniałego tyłka była niejaka Lilah Clark. Kobieta nie rzucająca na prawo i lewo swoim ciałem, kobieta odpowiedzialna, kobieta pewna tego co chcę, a chciała tylko i wyłącznie szczęścia dla swojego syna. Wiedziała także, że mężczyzna pokroju tego o to stałego klienta się na niego nie nadaje. Nie należała do kobiet, które przy okazji uganiają się za mężczyznami, nie potrzebowała tego. Więc to, że zaciągnie niejaką pannę Clark do łóżka, graniczyło wręcz z cudem, chociaż cud się pewnie szybciej wydarzy.
Odwzajemniła jego uśmiech, jak zwykle szczerze i całkiem prawdziwie, postawiła przed nim dużą, czarną kawę i rozejrzała się dookoła. Jej koleżanka doskonale radziła sobie z resztą klientów, więc ta usiadła naprzeciw chłopaka.
- Teraz Ci lepiej?

Anonimowy pisze...

Ale to było przecież normalne. To w gruncie rzeczy należało do jej obowiązku, jeżeli była właścicielką tej o to kawiarni. Poza tym, lubiła się czasem dosiadać do przeróżnych klientów i po prostu chwilę z nimi rozmawiać. Spojrzała na niego, zlustrowała uważnie wzrokiem jego twarz i uśmiechnęła się pod nosem. Przystojny, to prawda. Wręcz piekielnie, ale młodszy. Pewnie z kilka lat. Lilah złapała za swój długopis i serwetkę na której zaczęła kreślić jakieś linie bez większego zainteresowania.
- Lilah. - Odpowiedziała krótko, odkładając znowu długopis i by móc znowu na niego spojrzeć. / Lilah

Anonimowy pisze...

Nie tyle co jej nie interesowało, a raczej była zajęta powstrzymywaniem się by na niego nie spojrzeć w jakiś tam prwokujący sposób. Nawet jeśli miałoby ją to interesować, to nie interesowali ją przecież mężczyźni jego pokroju. Mimo, że Lilah jak na swj wiek i swoją wielką odpowiedzialnośc też przecież chciałby uprawiać seks, a on pewnie był do tego idealny. Jednak miała raczej w sobie więcej zdrowego rozsądku, a nie jakąś tam spontaniczność.
Podparła brodę na splecionych dłoniach i pokręciła rozbawiona głową, spoglądając to na serwetkę z karykaturą chłopaka, których i tak miała tonę bo lubiła rysować swoich klientów, to na niego.
- Na kawę? - Uniosła brwi, a uśmiech nie schodził jej z twarzy. I to przezabawne, że czuła się tak pewnie w nieułożonych włosach. Rano nie miała czasu by się nawet pomalować. Jednak, kurde, nie jest taka stara. / Lilka

Anonimowy pisze...

- Wspólną kolację? - Zapytała rozbawiona, wręcz niedowierzającą. Wyglądał raczej na kogoś, kto zabierze ją nie wiem, na ruskiego szampana na skejt parku, a nie na kolację. No chyba, że kolacja w jego przypadku to tania pizza w jego zabałaganionym mieszkaniu. Bałagan by przeszedł, ale Lilah się pizzą nie naje.
Niech on jej lepiej nie mówi takich rzeczy na głos. Jakie kurde zmarszczki? Ile ona ma niby lat, co?! 25, a nie 150, bez przesadyzmu.

Angel Evans pisze...

Uniosła wysoko obie brwi, przez chwilę milcząc. Zaraz jednak wyraz jej twarzy złagodniał, uśmiechnęła się nawet kącikami ust.
- Nie ma takiej potrzeby - stwierdziła, upijając łyk swojego trunku. Tak, teraz zdecydowanie wolniej go popijała, gdzie miała się śpieszyć? Nikt przed nią drzwi do mieszkania nie zamknie, sama jest wyrozumiałą współlokatorką, choć być może na taką nie wygląda.
Raczej czymś takim urazić jej nie mógł. W końcu słyszała o wiele gorsze rzeczy na swój temat, to było dla niej jedynie czyimś własnym zdaniem, a nie wyzwiskiem. Czego miała się czepiać?
Przez chwilę znowu siedziała w ciszy, zastanawiając się nad czymś.
- Wiesz, nie obraź się, ale ty mi na cichego chłopca naprawdę nie wyglądasz - wzruszyła ramionami, kątem oka na niego patrząc, jednocześnie wypijając do końca alkohol pozostały w trzymanym przez nią naczyniu.

Anonimowy pisze...

A Lilah skomentowała jego reakcją dośc głośną salwą śmiechu. To jak nagle zmieniła się jego twarz było wręcz przezabawne. Zakryła delikatnie jedną dłonią usta i przeprosiła cicho, zachrypniętym głosem.
- Nie no, może być i kolacja. - Odpowiedziała rozbawiona, przecierając twarz dłońmi. Była zmęczona. Nathan zachorował i prawie całą noc, siedziała nad jego łóżkiem bo nie mógł zasnąć. I aż głupio jej było tutaj z nim siedzieć, kiedy miłosc jej życia spała z gorączką piętro wyżej

lilac sky pisze...

Amelie nie sądziła, że mogło by czekać ją radosne powitanie ze strony Gabriela, raczej od razu nastawiając się nią fakt, że chłopak będzie zmęczony i nieskory do funkcjonowania o tej godzinie. Ale to nic, panienka Morel dołoży wszelkich starań, by panicz Gabriel doszedł do siebie jak najszybciej i wydobrzał po wczorajszej imprezie.
- Też się cieszę, że Cię widzę.- oświadczyła z wesołym uśmiechem na swoich malinowych wargach, od razu przeciskając się w drzwiach, by udać się do salonu i tam ostrożnie odstawić zakupione przez nie rzeczy na stoliku.- Więc... postanowiłam, że zrobię Ci taką małą niespodziankę.- spojrzała na Gabriela, nadal uśmiechając się wesoło, a do tego wykonując dziwną pozę, która najwidoczniej miała nadać w jej mniemaniu lepszej ekspresji jej słowom.- Poza tym, pomogę Ci przywrócić to mieszkanie do stanu używalności. Wypadałoby trochę posprzątać.- zauważyła po chwili, ale bynajmniej nie robiąc mu złośliwych wyrzutów. Ot, jak zwykle roznosiła ją energia, to i przynajmniej będzie miała się czym zająć.

Anonimowy pisze...

- To stwierdzenie to stwierdzenie czy pytanie? - Spojrzała na niego rozbawiona. Zarzuciła nogę na nogę pod stołem i przez przypadek delikatnie kopnęła go w łydkę. Jednak nie przeprosiła, zagryzła jedynie delikatnie wargę i posłała mu ciepły uśmiech. Na pytanie o mieszkanie, wskazała palem w sufit.
- Tutaj, kochany. - Powiedziała uśmiechnięta i schowała swoje dłonie pod stołem /Lilah

Anonimowy pisze...

Roześmiała się i odprowadziła chłopaka wzrokiem. Sama po chwili zabrała jego pusty kubek, pieniądze i zniknęła gdzieś za ladą, nadal wyglądając za okno. I po chwili po prostu rzuciła swój fartuszek w stronę kelnerki, przeprosiła i pobiegłą na górę. I że ona miała teraz zrobić? Z ciężkim sercem obudziła Nathana, wyjasniając babci sytuacje przez telefon i po prostu zawiozła syna na obrzeża Amsterdamu, byleby udać się na tą kolację. Nie miała nawet pojęcia czy ta się odbędzie. Lilah od tak dawna nie spotykała się z jakimkolwiek mężczyzną, że jej podekscytowanie było okropnie duże, a ona sama okropnie mocno się denerwowała.
Już chwilę przed siódmą, siedziała przy jednym ze stolików w kwiarni, piła kolejną kawę i paliła papierosa za papierosem. / Lilah

Anonimowy pisze...

A ona aż się przestraszyła, gdy usłyszała, że ktoś wchodzi do środka. Delikatnie podskoczyła na krześle i gdy zauważyła, że to on, uśmiechnęła się do niego delikatnie. Zgasiła papierosa i złapała za popielniczkę by szybko wyrzucić tonę niedopałków. Paliła nałogowo, więc powinien już teraz się przygotować na to, że co pięć minut będzie zapalała kolejnego papierosa. Podeszła do niego i musnęła wargami jego policzek na przywitanie, co chyba nie było na miejscu bo kilka godzin temu wpierw poznała jego imię. Ubrana w czarna, obcisłą spódniczkę z wysokim stanem i w prześwitującą, białą koszulę, przeskoczyła z nogi na noge na których przy okazji widniały jak zawsze wysokie obcasy, mimo że Lilah należała do osób wysokich.
- Gotowa. - Odpowiedziała zadowolona, a chyba bardziej zdenerwowana co było wręcz prze-urocze. / Lilka

Anonimowy pisze...

Lilah nie podkreśliła tych swoich krągłości przecież specjalnie, ona po prostu była wystarczająco dojrzałą kobietą by w ogóle móc sie tak ubierać. A te krągłości to raczej nie figura, a raczej jej wielka miłość do jedzenia, o czym biedak zaraz się przekona. Odetchnęła z ulgą słysząc, że to zwyczajna knajpka. Jak dla niej to mogliby zamówić dwie wielkie pizze i tutaj zostać, a nie gdzieś się szlajać. A wielkich i bogatych restauracji nie lubiła, miała chyba uraz przez środowisko swojego ojca.
Poza tym, to tylko Lilah. Ją zadowolisz najgłupsza rzeczą pod słońcem.
- To dobrze. - Odpowiedziała tylko, nadal zdenerwowana. Powinna się raczej rozluźnić, jak to zrobi to zacznie mówić jak najęta, zapewne głupoty. A co do tego odprowadzania do drzwi, to akurat naprawdę tylko do drzwi./ Lilah

Anonimowy pisze...

Była tutaj chyba kiedyś. Może z synem, może z babcią, może z jedną z koleżanek. Jednak wystarczająco dawno temu by dokładnie tego nie pamiętać. Rozejrzała się dookoła i usiadła na krześle, wbijając w chłopaka swoje spojrzenie i aż delikatnie zagryzła wargę, co robila naprawdę dość często. Oczywiście nie by go wielce sprowokować, była chyba na to zbyt odpowiedzialna, a on wydawał się być jej jednym wielkim przeciwieństwem. Moze to i dobrze.
Zarzuciła nogę na nogę i nie zagladając nawet do menu, odpowiedziała.
- Kotleta. - Odpowiedziała całkiem poważnie bo ona nonstop jadła przeciez kotlety. śniadanie, obiad, kolacje. Tylko i wyłącznie kotlety.

Anonimowy pisze...

No to idealnie trafił bo Clark jadła warzywa czy ryby raz na ruski rok i to jak musiała. Co najlepsze nie nalezała także do kobiet, które zamawiały na randkach jakieś sałatki, a potem jeszcze mówiły, że one już nie mogą. Więc, jej wystarczył kotlet, ewentualnie trzy, a nawet z pińć, ejmen.
- Cosmopolitan. - Rzuciła i jednak taka nie jest męska, skoro te babskie koktajle sobie popija, ale on jest naprawdę dobry. Nie tylko w seksie w wielkim mieście. Uśmiechnęła się do niego szeroko i oparła łokcie na stoliku by po chwili oprzeć brodę na swoich splecionych dłoniach.
- W sumie to... - I zawahała się nagle czy wspo mnieć o synu bo przecież powinna, ale w tym samym momcnei stwierdziła, że to facet który straci zainteresowanie jej osoby, gdy usłyszy, że ta ma syna i to tak dużego, a ona przecież nie po to wzięła sobie wolny wieczór.
- W sumie to niczym więcej, umiem tylko parzyć kawę. - Wzruszyła ramionami. / Lilah

Anonimowy pisze...

[Pomysł na wątek?]