LISTA POSTÓW

niedziela, 17 czerwca 2012

Just looking out on the day of another dream


Najważniejsze
Daniel Durand 
lat 23
student 4 roku architektury
Francuz, od prawie 7 lat mieszkający w Amsterdamie
mieszka sam w małym mieszkaniu w jednej z kamienic blisko centrum miasta
udziela się charytatywnie


Historia
Paryż, rok 1988. Była deszczowa listopadowa noc, kiedy do płuc maleńkiego wcześniaka, wdarła się pierwsza porcja powietrza. Przeraźliwy płacz rozniósł się po porodówce, czyniąc państwa Durand najszczęśliwszą parą pod słońcem. Mimo wcześniejszego porodu urodził im się zdrowy synek i teraz miało być już wszystko w porządku. 
Miało być, ale los lubi płatać figle. Miał inny plan dla rodziny Durand. Początkowo było wszystko dobrze, przez pierwsza dwa lata trzyosobowa rodzinka cieszyła się sobą nawzajem, jednak zaczynało się powoli psuć. Decyzja o szybkim małżeństwie, dziecko,to wszystko sprawiło że młody Olivier Durand, 25 letni ojciec malutkiego Daniela, przykładny mąż Jacqueline przestał interesować się rodziną tak jak wcześniej. Zaczęła pochłaniać go praca dobrze zapowiadającego się biznesmena, liczne delegacje, później także sekretarki. Ich syn nie skończył nawet 5 lat, a małżeństwo się rozpadło, Oliver wyjechał do Amsterdamu, gdzie dostał pracę w banku i piął się szybko po szczeblach  drabiny kariery.
A Jacqueline? Została sama z kilkuletnim synem, mieszkając w malutkim mieszkanku na poddaszu jednej z kamienic Paryża. Zatraciła swoją wcześniejszą radość życia, nie potrafiła pogodzić się z odejściem człowieka, który był miłością jej życia. Marniała w oczach, jednak nie poddała się. Jak mówiła - cokolwiek by się nie zdarzyło, póki jest przy niej Daniel, ma dla kogo żyć. Jej oczko w głowie, które jak tylko zrobiło się bardziej rozumne, zobaczyło że matka będzie najważniejszą osobą w jego życiu. Nie przeszkadzał mu brak ojca, czy jakiegokolwiek zamiennika. Żyli sobie we dwójkę, nie przelewało im się, jednak starczało na życie. Daniel powoli wyrastał na przystojnego młodzieńca, który odziedziczył najlepsze cechy obojga rodziców - niezwykłą inteligencję ojca i wrodzoną dobroć i wrażliwość po matce. Uwielbiany przez nauczycieli, lubiany przez rówieśników, jednak trochę wyobcowany przez sposób bycia nie podobny do wszystkich nastolatków. Imprezował rzadko, jeśli już to wracał wcześnie, nigdy nie pijany, co najwyżej delikatnie podchmielony. Książki pochłaniał jedna za drugą, dobrze się uczył, miał wielkie ambicje na studia architektoniczne. Ale i ta sielanka długo nie trwała. Kiedy miał 16 lat jego matka zachorowała. Jacquline długo utrzymywała fakt w tajemnicy przed synem, nie chcąc go martwić, i dopiero na  miesiąc przed śmiercią powiedziała chłopcu o nieoperacyjnym guzie mózgu. Mimo, że jego świat praktycznie się zawalił, on także starał się bardzo nie pokazywać, jak boli go patrzenie na powolne umieranie swej rodzicielki, i fakt, że nic nie może zrobić. Starał się być silny do samego końca. 
Po śmierci matki, musiał odezwać się do ojca. Był nieletni i miał do wyboru trafić do domu dziecka, lub wyjechać do Amsterdamu, gdzie obecnie jego ojciec był prezesem jednego z banków, mieszkał w dwupiętrowym apartamencie w centrum, z nową żoną, Emmą i jej córką z pierwszego małżeństwa - Sophie. 
Przeprowadzka była dla niego trudna. Ciężko było pożegnać się z malutkim paryskim mieszkaniem i zamienić je na prawie 4 razy większe w innym kraju. Holenderskiego nie znał, więc z ojcem rozmawiał po francusku, z Emmąi Sophie - głównie po angielsku. Chociaż miał żal do ojca, że zostawił jego matkę 11 lat wcześniej, był dobrze wychowany, więc nie pokazywał tego. Starał się nawet przekonać, do kobiety która zamieniła jego matkę w życiu Olivera. Z tym było ciężko, jednak nie był dla niej nigdy niemiły. Często obojętny, ale zawsze grzeczny i kulturalny. 
Lepiej sytuacja miała się z Sophie. Byli w podobnym wieku i szybko przypadli sobie do gustu. Ona wprowadziła go do swojego towarzystwa, przedstawiając go już na samym początku jako 'nowego brata'. Chłopak powoli, bo powoli ale odnajdywał się w nowej rzeczywistości i zanim się obejrzał, dobrze mówił po holendersku i był na 4 roku architektury na miejscowym uniwersytecie. Najtrudniej było mu się chyba przyzwyczaić do tego, że nie musi już pilnować swojego budżetu. Podczas gdy Sophie wiecznie prosiła  o pieniądze, on zazwyczaj swoje kieszonkowe odkładał, by co jakiś czas kupić sobie coś, co mu wyjątkowo przypadło do gustu. Dopiero po kilku latach przyzwyczaił się do tego, że dzięki bardzo dobrej pracy ojca, może pozwolić sobie na więcej.
Dzięki Sophie zaczął być też bardziej rozrywkowy, chociaż zazwyczaj i tak musiał być odpowiedzialnym bratem, który odprowadzi pijaną siostrzyczkę do domu. Warto jednak wspomnieć, że i jemu zdarzyły się pierwsze poranne kace i powroty do domu na pełnej bombie. 
Na drugim roku studiów ojciec kupił mu mieszkanie w jednej z kamienic, wybrane przez chłopaka. Małe, ładnie urządzone, 3 pokoje, kuchnia i łazienka, znajdujące się na poddaszu, co nie jest ani trochę przypadkowe. Jak na mieszkanie studenta wyjątkowo zadbane.
Charakter
Na kształtowanie się osobowości Daniela miało wpływ sporo czynników, przez co jest osobą nieco skomplikowaną. Dobrze wychowany, wrażliwy chłopak, którego matka nauczyła niezwykłej wrażliwości na ludzką krzywdę. Z ogromną dawką szacunku do kobiet, nigdy nie zrobi nic wbrew nim, zawsze przepuści w drzwiach, nie pozwoli by za siebie płaciły, nawet jeśli to jego siostra, czy jedynie koleżanka, jeśli wychodzą we dwójkę. Bystry umysł połączony z dużą dawką poczucia humoru, sprawia że w jego towarzystwie ludzie często się śmieją. Skryty romantyk, który prawdziwie zakochany był raz, jeszcze w Paryżu, o czym nigdy nie mówi. Niezwykle utalentowany plastycznie, chociaż sam raczej tego nie dostrzega. W każdej swej pracy widzi niedoskonałości, co może być spowodowane pewnym brakiem pewności siebie, a może po prostu skromnością? 
Dobry przyjaciel, cierpliwy słuchacz, jeśli trzeba służy radą i z chęcią pomoże. Niejednokrotnie stawia czyjeś korzyści ponad swoje, można powiedzieć że czasami brak mu nawet zdrowego egoizmu. 
Nie znajdziesz w nim ani grama czystej złośliwości. Lekkie droczenie się w żartach, owszem jednak nie zrobi nic, by specjalnie sprawić komuś przykrość. Mimo wielu zajęć, znajduje czas by działać charytatywnie - prowadzi zajęcia plastyczne w jednej ze świetlic miejskich, gdzie spędza przynajmniej kilka godzin w tygodniu. 
Miłośnik klasycznego rocka, jednak nie jest to jedyny gatunek jakiego słucha. Spotkasz go także zasłuchanego w dobry metal czy w bardziej melancholijną, poezję śpiewaną. 


Inne:
Rysunek to jego wielkie hobby, często można go spotkać na mieście ze szkicownikiem w dłoni. 
Uwielbia klimat amsterdamskich kawiarenek, w których lubi przesiadywać.
Przynajmniej dwa - trzy razy w roku jest w Paryżu, jednak z osobami tam mieszkającymi, które znał kiedy sam tam żył, kontaktu raczej nie utrzymuje.
Biega co rano w parku blisko jego mieszkania. 


[autorka się kłania. bardzo prosiłabym o rozpoczęcie wątków, chętna na wszystkie - i te mniej, i te bardziej rozbudowane. Powiązania także, jednak nie wszystkie, zależy czy pomysł mi się spodoba. Postać Sophie to przejęcia.]

48 komentarzy:

Anonimowy pisze...

[Ja bym zaczęła, ale kompletnie nie mam pomysłu O.o]//Brandi

Anonimowy pisze...

[Padalecki!!!! <3 wątek musi być! oczywiście mogę nawet zacząć, a co! pytanie tylko co, jak i gdzie ;D Masz jakiś pomysł na to, skąd się mogą znać/jakie relacje? ]

Anonimowy pisze...

[Szczerze powiedziawszy wolałabym, żeby już się znali, bo poznawań szczerze nie lubię ;D może mogą się znać z Francji? w zasadzie i sąsiadami mogą być, bo Kathleen też mieszka na poddaszu ;D to mogą mieszkać naprzeciwko czy coś... więc jaki wątek?]

Anonimowy pisze...

[Może przez siostrę się poznają na jakimś ognichu? Daniel trochę za dużo wypije, siostrzyczka będzie musiała zadzwonić do tatusia, a Bran, jako jedyna trzeźwa, obieca, że się zajmie panem D. na chwilę :D//Brandi]

Anonimowy pisze...

[W takim razie ja coś zaraz stworzę tylko powiedz mi czy na przykład Daniel posiada samochód czy tam prawo jazdy?]

Anonimowy pisze...

[Hoho, no to patrz ^^]

Zapytana teraz, co właściwie robi w tym samochodzie sama nie potrafiłaby odpowiedzieć. Szczególnie, że od sporego już czasu wszędzie zmierzała taksówkami, a jej samochód, który zakupiła zaraz po tym, kiedy stanęła na nogi czekał grzecznie przed jej mieszkaniem na dogodny moment. Kupno w zasadzie było tylko po to, żeby w jakimś stopniu jednak zaoszczędzić, ale mimo wszystko wybierała inne wyjście, by gdzieś dotrzeć. Ewentualnie stawiała na swoje nogi, jeśli tylko odległość nie przekraczała około pięciu kilometrów. Poza tym w jej fachu samochód był potrzebny, prawda? Co z tego, że mogła spowodować wypadek. Może wydawało się to śmieszne, w końcu nikogo jeszcze nie potrąciła, ale zawsze musiał być ten pierwszy raz. Kathleen jednak przemogła drętwiejącą lewą rękę i wsiadła do audi q7 i chwilę później jechała jakąś boczną uliczką. Starała się nie myśleć o tym, że jazda po mieście na pewno nie należała do jej ulubionych, bo wręcz nie zwracała uwagi na znaki drogowe. Po prostu o tym zapominała, o. Nadawała się tylko do pościgów, kiedy mogła włączyć syrenę i nie baczyć na resztę. Tamte czasy jednak minęły i chcąc nie chcąc, panienka Duncan musiała na nowo przypomnieć sobie kodeks drogowy.
Każdy na jej miejscu odparłby 'Dzień jak co dzień'. Ale nie Lena, która brała z każdego dnia ile się dało. Nawet jeśli dla potencjalnego obserwatora wydawało się, że w biurze ciągle jest tak samo to najzwyczajniej w świecie się mylił. Jeśli sądził, że o tej godzinie spotyka się z jednym klientem, a w następnej z drugim to był w błędzie. Chociażby dlatego, że jej dzień zależał właśnie od zlecenia, bądź samopoczucia panienki Duncan.
Mimo wszystko dzisiejszego dnia miała wolne i wykorzystała ten czas na przejażdżkę po mieście. To znaczy chciała wykorzystać. Pierwszym problemem było to, że wmówiła sobie, iż samochód nie będzie działać i odpaliła dopiero za trzecim razem. A potem jechała już jakąś polną uliczką zmierzając w stronę centrum. Nie zważała na to, że palce zaciskała na kierownicy jakby była to jej ostatnia deska ratunku. Przynajmniej do momentu, w którym silnik dziwnie nie zawarczał. A potem zgasł. Najnormalniej w świecie.
Lena próbowała go odpalić jeszcze parę razy aż w końcu wysiadła z samochodu nie wiedząc, co ma dalej robić.
- Choler.a, no! - warknęła obchodząc samochód. Zmarszczyła brwi widząc, że z maski samochodu nawet zaczęło się dymić. Cudownie, a może zaraz wybuchnie? Nie znała się na tym.
A chciała tylko miło spędzić dzisiejszy dzień...

[jak samochodu nie ma, to niech pożyczy albo jedzie na rowerze xD]

Anonimowy pisze...

[Ja powiązanie-Ty zaczynasz :D//Bran]

Anonimowy pisze...

Brandi parsknęła śmiechem, siedząc obok. No tak, genialny powód, aby się nie przejmować pijanym, bo nie jest w stanie utrzymać się na nogach.
- Zawsze możesz próbować, od tego tutaj jestem - powiedziała Bran, jednocześnie szamiąc chrupki z pomarańczowej miseczki.
Ludzie wokoło również byli upici, ale nie tak bardzo. Chłopak obok zaliczył zgona, ledwo udało się go dobudzić. Ale spoko, przecież to się zdarza, Brandi też się zdarzyło kilkakrotnie. Jak była młodsza, no ale... Co za różnica, w sumie. Zgon to zgon.
- Już Ci współczuję jutrzejszego kaca, wiesz? Chrupka? - zapytała, podstawiając mu miseczkę pod nos.
Widziała, jak w oddali siostra Daniela wykłóca się z ojcem przez telefon. Brandi jedynie uniosła brwi. No tak, tak to jest, jak się jest rozpieszczonym przez rodzinę i ma się możliwość powrotu do domu kompletnie zalanym. Mama Bran nie pozwalała na to, nie wspominając o tym, że gdyby Jones zdarzyło się zaliczyć zgon, nikt by po nią nie podjechał. Ceniła sobie to wychowanie.

Liliana Windrose pisze...

[Ogromnie podoba mi się Daniel jako chłopak, myślę też, że mogliby z Lilianą przypaść sobie do gustu :) Sporo ich łączy. Mogę zacząć coś, miałabyś pomysł na wątek, bądź nawet jakieś powiązanie? :)]

Liliana Windrose pisze...

[Mogli właściwie dopiero co się poznać i umówili się może na jakieś czytanie dzieciom w sierocińcu, czy zabawę z nimi :)]

Liliana lubiła pomagać. Dawało jej to niemałą satysfakcję i zadowolenie z samej siebie. Lepiej wtedy spała. Czuła się spełniona. Sama wychowała się w sierocińcu, więc wiedziała, jak to jest. Starała się robić wszystko, by wywołać uśmiechy na ich buziach i umilić im czas. Jakże była szczęśliwa, gdy zainteresowanie takimi poczynaniami wyraził jej nowy znajomy, Daniel. Była szczęśliwa opowiadając mu o tym wszystkim i jeszcze szczęśliwa, gdy zechciał przyjść tu razem z nią.
Promienna i podekscytowana, stała przed budynkiem sierocińca, wypatrując chłopaka.

Mila Drozd pisze...

[mam nadzieję, że powiązanie, które napisałam ci w sb jakoś nie przeszkadza. a jak coś nie pasi, to nie wiem, ty zaczynaj :P]

Mila wpadła jak piorun do jednej z kawiarni znajdujący się na linii Kwiaciarnia pani Omond - mieszkanie blondi, by skryć się przed deszczem. Ostatnio pogoda była dosyć wybredna. Raz świeciło upalne słońce, zaraz potem zrywał się porywisty wiatr i zaczynało grzmieć. A ona wcale nie miała zamiaru moknąć. Zwłaszcza, że była w zwiewnej sukience z odkrytymi ramionami i dekolcie i sandałkach. Brr.
Zamówiła przy ladzie kawę, a potem rozejrzała się dookoła, w poszukiwaniu wolnego miejsca. Takowych znalazła sporo, ale wybrała jednak to zajęte.
- Cześć Daniel - powiedziała cicho do ucha chłopaka i cmoknęła go w policzek, siadając potem koło niego. - Mam nadzieję, że nie odstraszam ci jakiejś potencjalnej randki... - dorzuciła niepewnie, naprawdę nie chcąc mu marnować popołudnia. Może i była samolubna, może i myślała tylko o sobie, ale w gruncie rzeczy szanowała ludzi. Zwłaszcza, gdy przyjaźniła się z ich siostrami. Nawet jeśli tylko w trakcie imprez. Bo w innym wypadku raczej nie widywała Sophii.

Liliana Windrose pisze...

- Nie, nie, parę minut może - powiedziała radosnym głosem, uśmiechając się szeroko. Jej cała buzia wręcz promieniała radością. - Cieszę się, że zechciałeś do mnie dołączyć. Nawet nie wiesz, jak te dzieciaki się ucieszą! - powiedziała podekscytowana tak, jakby to o nią chodziło w tej sprawie. Aż klasnęła w dłonie z radością, po czym skinęła na niego, kierując się po schodkach do wejścia. Weszła do środka, od progu witając się z jedną z przechodzących opiekunek. Kobieta przywitała ją, jak starą przyjaciółkę, po czym została przedstawiona Danielowi. Liliana ponownie na niego skinęła i skierowała swoje kroki do jednego z pokoju ogólnych, gdzie zwykle znajdowało się większość dzieci. Tym bardziej o tej porze, bo dopiero co było po śniadaniu.

Lotte pisze...

[Skoro Daniel udziela się charytatywnie (a w dodatku buźki użycza mu jeden z Winchesterów), a Eva jest wolontariuszką, to chyba możemy ich jakoś "połączyć"? A nawet, jeśli, to wątek musi być, bo wczoraj oglądałam film z Olsenkami i był tam Padalecki, więc to na pewno przeznaczenie! :D]

Lotte pisze...

[A coś konkretniejszego możesz zarzucić? Wtedy byłoby mi łatwiej zacząć, bo sama dzisiaj nie czuję się za bardzo na siłach ;)]

Anonimowy pisze...

- Jasne, spoko - powiedziała Brandi z uśmiechem - wierzę Ci. Każdemu może się zdarzyć.
Bynajmniej nie brzmiała, jakby wierzyła, ale była pewna jednego - nie warto zaprzeczać komuś, kto jest zalany. Mógł zacząć się awanturować, wyzywać ją, próbować wstać... Już lepiej, aby myślał, że ona mu wierzy. Przynajmniej do czasu, gdy wróci jego siostra.
W pewnym momencie do Bran i Daniela podeszła organizatorka imprezy.
- Ej, wiecie, on nie może tu zostać. Moi starzy wrócą za kilka godzin i raczej nie ucieszyliby się, widząc naprutego Daniela, zwłaszcza, że go lubią... Jego stary przyjedzie? - zapytała, patrząc z lekkim zdumieniem na chłopaka.
- Sophie właśnie dzwoni. Nie martw się, najwyżej się go gdzieś przeniesie... - powiedziała Brandi.
Zaraz potem objęła Daniela ramieniem.
- Nie martw się, załatwimy Ci miejsce do wytrzeźwienia, choćbyśmy go szukali do rana.

Liliana Windrose pisze...

- Wszystko - powiedziała szczerze, uśmiechając się radośnie. - Jesteś tutaj po prostu do ich dyspozycji. Umilasz im czas. Robisz to, co sam robiłeś, kiedy byłeś w ich wieku. Czytasz im książki, bawisz się zabawkami, uczysz je, grasz w piłkę. To je tak uszczęśliwia... - powiedziała z czułością w głosie. Pamiętała, jak sama była w domu dziecka i jak cieszyła się, gdy przychodziła Caroline, wolontariuszka. Liliana była w niej niemal zakochana.
Gdy tylko weszli do pokoju ogólnego, najbliżej siedzące dzieci od razu ją zobaczyły i rzuciły się do niej, by ją przytulić i przywitać, patrzyły w nią, jak w obrazek. Liliana cierpliwie witała się ze wszystkimi, przedstawiając im też Daniela.

Anonimowy pisze...

Brandi chwyciła go za ubranie i posadziła ponownie na krześle. Stanęła nad nim, wyciągnęła palec i niczym pani Weasley powiedziała ostro:
- Siedź grzecznie, bo miałam Cię pilnować, jasne? Jak już Cię zwolnią spod mojej opieki, możesz sobie iść. Teraz jednak grzecznie masz odpoczywać. Najlepiej zamknij oczy, przynajmniej będziesz grzecznie spać, mam nadzieję.
Spojrzała w stronę Sophie. Skoro tak długo rozmawiała, to pewnie nie odbiorą go. I co teraz? Nie chciała jej zostawiać samej z problematycznym bratem. A gdyby tak... Zerknęła na Daniela. Zawsze można go przenocować na kanapie w salonie. Tam raczej nie narozrabia.
- Sophie, możesz go przenocować u mnie - powiedziała. - Wiem, co to znaczy, gdy braciszek się schleje.

Liliana Windrose pisze...

- Jest tutaj od niedawna. Bardzo wycofany... Widział, jak jego tata morduje jego mamę - powiedziała szeptem, tak, by żadne dziecko nie usłyszało, a w jej oczach widać było prawdziwy ból z tego powodu. Dzieci nieraz opowiadały jej swoje historie, a Liliana wkładała wiele wysiłku w to, by nie płakać. Zrobiłaby wszystko, by te dzieci nie musiały tego przeżywać, tak cierpieć.
- Może tobie uda się do niego trafić - powiedziała spokojnie i poszła za jakąś dziewczynką, którą wręczyła jej książeczkę. Liliana usiadła na jakimś krześle, dzieci obsiadły ją dokoła. Zaczęła czytać.

Anonimowy pisze...

- Nie ma problemu - powiedziała - ale nie mam zbyt dużego mieszkania, więc... Nie wiem, możesz z nim zostać, ale nie będzie też problemu, sama sobie z nim poradzę również. Kiedyś mi tam dasz piwo, czy coś, w ramach zapłaty i będziemy kwita.
Brandi uśmiechnęła się lekko, a potem rozejrzała się. Ludzie już szli do domów, każdy lekko wstawiony. Ale nie tak rozpieprzony jak Daniel.
- Mieszkam może ze trzy uliczki stąd, więc... Nie jestem pewna, czy da sobie radę, ale zawsze można spróbować, nie?
Spojrzała na organizatorkę, która budziła dwie dziewczyny śliniące się pod stołem.

Liliana Windrose pisze...

Liliana czytała, intonując wszystko jak trzeba, czasami też pokazując, a wszystkie dzieci słuchały jej jak zaczarowane, patrząc w nią, jak w obrazek i aktywnie uczestnicząc w bajce.
Dziewczyna zerkała też w stronę Daniela, do którego owy chłopiec w końcu się nawet odezwał. Uśmiechnęła się do siebie radośnie i wróciła do czytania.
Gdy skończyła czytać, dzieci rozbiegły się po pokoju, Liliana układała z kilkoma puzzle, rozmawiając i śmiejąc się głośno.

Anonimowy pisze...

Trochę czasu i nerwów kosztowało Brandi dotachanie mężczyzny do mieszkania, ale udało się. Szybko go położyła na kanapie, sama zaś poszła pod prysznic, mając nadzieję, że w tym czasie nie narozrabia. Kiedy wyszła, usiadła na fotelu obok.
No i po co się tak zachowywała? Chciała wyrwać Sophie? Nie, nie miała na to ochoty, nie jej typ. Chciała być miła? Boże, chyba jednak wypiła o kieliszek lub dwa więcej i stąd tak durne zachowanie. Nie powinna przejmować się jakimś małym, kretyńskim pijaczyną...
- Jeszcze nie śpisz? - zapytała, zakrywając nogi koszulką.

Liliana Windrose pisze...

Liliana zerkała na nich z czułością, ale i podziwem. Podobało jej się podejście Daniela do dzieci. I wciąż była tak bardzo szczęśliwa przez fakt, że tutaj z nią przyszedł. Gdy tylko ich spojrzenia się spotykały, dziewczyna uśmiechała się promiennie albo machała mu radośnie. Ciepło, radość i pozytywna energia wręcz od niej biły, pewnie dlatego dzieci tak do niej lgnęły.
Czas mijał im szybko. Nawet nie zauważyli, kiedy przyszła pora obiadu i wszystkie dzieci pobiegły do stołówki.
- Tutaj zaraz obok jest knajpka z całkiem dobrym jedzeniem, może pójdziemy, co? Zjemy i wrócimy - powiedziała z uśmiechem, gdy zostali sami.

Anonimowy pisze...

- Wychowałam się tutaj - powiedziała szczerze, uśmiechając się do niego delikatnie, choć odrobinę smutno. Nie było chyba sensu niczego ukrywać. Nie robiła z siebie ofiary, bo jej dzieciństwo było nawet na swój sposób szczęśliwe. A Daniel był chyba osobą, której mogła to powiedzieć.
- Staram się przychodzić, jak najczęściej. Kiedy tylko mogę. Bo po prostu je rozumiem - dodała z nieco szerszym uśmiechem. Wyszli z sierocińca i parę minut później wchodzili już do małej, przytulnej knajpki kawałek dalej. Liliana lubiła to miejsce. Była tu zabierana jeszcze, gdy mieszkała w sierocińcu. Miała dobre wspomnienia z tym miejscem.

Anonimowy pisze...

Zaśmiała się szczerze, zajmując miejsce naprzeciwko niego i wpatrzyła w niego swoje wesołe oczy. Patrzyła tak chwilę, uśmiechając się promiennie i szeroko.
- Nie wiem, kto by nie chciał, ale fakt, dzieci są zadowolone - powiedziała wesołym głosem, biorąc do ręki kartę i zaglądając. Choć menu znała na pamięć niemalże, to zawsze tak robiła. A teraz jeszcze była z kimś nowym.

Anonimowy pisze...

- Jakoś Ci nie wierzę, ale... jak coś zepsujesz, po prostu będziesz zobowiązany kupić nowe. Więc psuj do woli, może kupisz mi nową kanapę?
Uśmiechnęła się lekko, pogłaskała go jeszcze po głowie, a potem weszła do sypialni. Zasnęła szybko, mimo, iż usiłowała nasłuchiwać. Impreza jednak dała się jej we znaki - w końcu rzadko nie śpi się do czwartej nad ranem, gdy się jest dorosłą...
Rano obudziła się bez kaca, ale czuła, że musi umyć zęby. Weszła do salonu i uśmiechnęła się lekko. Daniel spał na jej kanapie wyłożony tak, że pozazdrościłaby mu pozy niejedna barokowa modelka. Wasp, czekoladowo-biała suczka leżała mu centralnie między nogami, obserwując bacznie właścicielkę.
- Chodź, dam Ci jeść, potem pójdziemy na spacer - powiedziała cicho, klepiąc swoje udo.
Psina oczywiście pobiegła za właścicielką. Po twarzy Daniela, oczywiście.

Liliana Windrose pisze...

- To tylko tak wygląda. Ale to nic trudnego, nie mam tych zajęć wcale tak wiele - Uśmiechnęła się delikatnie. No tak, do zdjęć pozowała rzadko. Tylko tyle, by mieć za co żyć, nie chciała niczego więcej, bo nie wiązała swojego życia z modelingiem. Nauka przychodziła jej z łatwością, dlatego nie kuła godzinami, a wolontariat... To były resztki jej wolnego czasu, którego miała całkiem sporo. I nie żałowała niczego.

Mila Drozd pisze...

Cóż, w takim razie biedny nieśmiały, spokojny i ułożony Daniel skoro trafił na Milę, zło wcielone. Miejmy nadzieję, że przynajmniej mu te jej długie nogi albo słodkie szare oczka nie zawrócą w głowie, bo będzie po chłopie. A ona już taka była, że chłopców lubiła uwodzić dla zasady. Chociaż nie, ostatnio była grzeczniejsza. Niewiele, ale jednak.
- Same dobre rzeczy - odparła na jego pytanie z uśmiechem. Faktycznie, dawno się nie widzieli. Ostatnio chyba jeszcze w marcu, zanim Mila trafiła do kliniki. Była wtedy wrakiem człowieka. Chuda, pijana, a jak nie pijana, to naćpana. Szybko mu też znikała oczu, znikając w łazience, albo sypialni z jakimś palantem. Ale teraz pewnie znowu robiła wrażenie. Elegancka, uśmiechnięta, co ważne - całkowicie trzeźwa i nieco pełniejsza. Przytyła sześć kilo odkąd się widzieli ostatnio. Nadal jednak nie wyleczyła się z anoreksji i próbowała głodować przy każdej możliwej okazji. Ale teraz... można się nawet pokusić o stwierdzenie, że była piękna.
- Zdałam wszystkie egzaminy na piątkę, dostałam podwyżkę i jedyny problem w tym, że nie mam z kim wyjechać na wakacje - ułożyła usta w podkówkę.

Liliana Windrose pisze...

- Nie mam, chętnie pójdę - powiedziała, patrząc na niego z uroczym uśmiechem. Oczy jej lśniły wesołymi iskierkami, cała promieniała, to było wręcz nieprawdopodobne. Sama zamówiła jakąś sałatkę, nie miała wielkiego apetytu, a i starała się o siebie dbać.
- Ale nie piję. Ewentualnie jedno piwo. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza - dodała, zerkając na niego ponownie. Wolała się upewnić, bo spotkała w swoim życiu ludzi z różnym nastawieniem.

Mila Drozd pisze...

- Kurwa mać - mruknęła po polsku, tak jak to ona miała w zwyczaju. Klnęła tylko w ojczystym języku, bo co tu ukrywać, idealnie się do tego nadawał.
- Czy naprawdę cały Amsterdam już wie, że siedziałam miesiąc w psychiatryku? - mruknęła i ukryła twarz w dłoniach. Zrobiło jej się strasznie głupio. Cały jej magiczny wizerunek, który w okół siebie roztaczała prysł. I znowu była Milą. Tą normalną. Tą, która się boi, która ma porażki, popełnia błędy. I ma problemy.
Kiedyś może i byłaby w typie Daniela. Była naprawdę urocza. Nie tak koścista, ale pełna radości życia. Autentycznej radości, a nie udawanego entuzjazmu: "hurra, Travis przyniósł nam zioło!". Była ideałem. Dopóki nie poznała mężczyzny przypominającego trochę Daniela. Wypalił ją całkowicie. Ciekawy paradoks, nie?
- Czy ona ma zamiar to ogłosić w radiu, czy co, kurwa? - warknęła, parząc się zaraz w język swoją kawą.

Mila Drozd pisze...

- Dzięki - mruknęła jeszcze bardziej zawstydzona i przeczesała palcami suche siano robiące za jej włosy, stwierdzając, że chyba nadszedł czas na fryzjera. Końcówki były już naprawdę nieźle wycieńczone. Nie ma sentymentów, trzeba ściąć. To była nowa dewiza życiowa blondynki. Zero sentymentów, trzeba odciąć to, co uschło. Zabawne, że tyczyło się to tak wielu rzeczy, nawet jej włosów.
- Chciałabym więc, żeby to zostało między nami. Zgoda? - spojrzała na niego przenikliwie, chociaż jej szare oczy zazwyczaj były zupełnie bez wyrazu. Nie pokazywały żadnych uczuć. Nie ważne, czy była to kolejna pseudo namiętna noc, czy ból, zawsze ten sam, zimny wyraz. A kiedyś miała szansę na bycie faktycznie idealną. Zniszczyła się sama. Z każdą chwilą, gdy starała się udowodnić komukolwiek, nawet sobie, ze jest silna, że sama sobie poradzi, odrywały się kolejne warstwy jej skorupy, pozostawiając ją kruchą i nagą.

[łomatko, coś mnie na dobranoc wena wzięła, takie wręcz poetyckie teksty strzelam xD]

Liliana Windrose pisze...

- To świetnie - powiedziała, wyraźnie uradowana faktem, że znalazła kogoś swojego pokroju. Czasami na imprezach czuła się nieco idiotycznie, będąc jedyną trzeźwą wśród bandy pijanych ludzi. Dobrze, że nie miała prawa jazdy, bo jeszcze musiałaby ich wozić!
- Powiesz mi coś o sobie, Dan? - zapytała, podpierając głowę na rękach i wpatrując się w niego swoimi jasnoniebieskimi, wesołymi oczami. - Mogę tak do ciebie mówić? Dan, Danny?

Anonimowy pisze...

Bran uśmiechnęła się lekko.
- Cześć, masz ochotę na leki przeciwbólowe? - zapytała, otwierając drzwi do kuchni.
Wszedłszy, nakarmiła psa i zaczęła sobie szykować śniadanie. Miała dzisiaj wolne, na szczęście, toteż nie spieszyła się. Powoli zrobiła sobie kawę, powoli zalała ją mlekiem i dosypała cukru, powoli postawiła sobie kanapki na stole i wyjęła leki dla Daniela. Wiedziała, że mu się przydadzą.
Otworzyła wczorajszą gazetę i zupełnie nie zważając na chwilowego lokatora, zaczęła jeść.

Unknown pisze...

[jakoś to przebolejemy hahaha :D masz coś przeciwko, jeśli Sophię dopiszę do powiązań? w zasadzie jest taki myk, że Mila miała przyjaciółkę z Polski o imieniu Sophie i może byśmy to jakoś połączyły? co Ty na to? :) na nazwisko miała b. górnolotnie, bo Kowalski :D]

- Dziękuję - skinęła lekko głową i teraz już ostrożniej upiła łyk kawy.
- Wybieram się do Włoch, konkretniej do Toskanii. Mam tam taki mały domek i wiesz, głupio, żeby cały czas stał pusty.
Mały domek w Toskanii brzmiał wystarczająco burżuazyjnie, a i tak użyła tego określenia, żeby nie było, że się niby przechwala. Bo jakby powiedziała, że ma we Włoszech willę z basenem i piwnicą pełną wina... nie, nie brzmiałoby to zbyt skromnie. Więc po prostu użyła zamiennika. Nie przejmując się, że się wyda. Ważne, że chociaż ona zgrywała skromną.
- W sumię myślę, że byłaby jednak dobrą towarzyszką do wyrywania Włochów i picia hektolitrów włoskiego wina - roześmiała się serdecznie.

Liliana Windrose pisze...

- Tak, słychać. Kocham twój akcent - powiedziała z rozbrajającą szczerością i równie rozbrajającym uśmiechem, posyłając mu czułe spojrzenie. Tak, miała słabość do tego, w jaki sposób mówił Daniel.
- Och, nie bądź taki skromny - dodała, słysząc uwagę o 'braku ciekawych faktów'. Uśmiechnęła się czule. - Architektura tak, wiem. Kierunek bardzo mi bliski - Uśmiechnęła się słodko, mrugając do niego. - Ale powiedz co nieco, co lubisz robić w wolnym czasie, na przykład?

Liliana Windrose pisze...

Liliana słuchała go z zainteresowaniem, czując coraz większą sympatię do tego skromnego i spokojnego chłopaka. Niezwykle ją ujął, swoją postawą i stylem bycia. Uśmiechała się, nie spuszczając z niego oczu.
- Ja? No cóż, trochę tych zajęć mam... - Zachichotała. - Z własnego wyboru, oczywiście. Po prostu nie lubię leniuchować. Oprócz sierocińca, udzielam się też w schronisku czasami. Poza tym, także bardzo dużo maluję. Kocham muzykę, śpiewam, gram na gitarze, czytam, gram w piłkę nożną, biegam, jeżdżę na rolkach, snowboardzie i łyżwach. A żeby zarobić na życie, bawię się w fotomodelkę - Zaśmiała się.

Liliana Windrose pisze...

- Nie wiem, mało kto chce się ze mną umówić - powiedziała, wzruszając ramionami ze śmiechem. Taka była prawda, bo Liliana traktowała chłopców głównie jako kumpli, czuli to i na randki zbyt często nie chodziła. Przyjaciół zbyt bliskich nie miała, takich tylko, z którymi od czasu do czasu wychodziła na imprezę lub na kawę.
- Ale nie, dobrze sobie czas organizuję, na wszystko mam czas - powiedziała z uśmiechem.

Liliana Windrose pisze...

Liliana uśmiechnęła się w uroczy, rozbrajający sposób i zjadła nieco swojej sałatki, posyłając jednak Danielowi słodkie, wesołe spojrzenia.
- Żaden problem. Możesz choćby jutro - powiedziała wesoło z szerokim uśmiechem na buzi, po czym zjadła kolejną porcję sałaty i kawałek pomidora. Nie miała nic przeciwko temu. Daniel przypadł jej do gustu i chętnie spędzi z nim więcej czasu. Dawno nie poznała kogoś tak ujmującego.

Mila Drozd pisze...

Uśmiechnęła się do siebie i ściągnęła z członka chłopaka prezerwatywę, rzucając ją na podłogę, w myślach odnotowując, żeby nie zapomnieć później posprzątać. Najchętniej teraz by się wtuliła w chłopaka, otworzyła okno i zapaliła co nieco - ale musiała mu się jednak zrewanżować.
- Z przyjemnością, panie Morel - oświadczyła i zaczęła pieścić jego członka najpierw dłonią, a później językiem. Bardzo ostrożnie, by go przypadkiem nie ugryźć (to takie dla niej typowe by było!), jednak po chwili nieco się rozkręciła, ssąc chłopaka mocno, palce zaś zaciskając na jego udach.

Mila Drozd pisze...

[wybacz, nie tutaj :)]

Mila Ciuła pisze...

- Zabawne, bo przed chwilą podtrzymywałeś zupełnie odmienne stanowisko - roześmiała się wesoło i oparła wygodnie na kremowej kanapie, na której teraz siedziała. Uwielbiała to w amsterdamskich kawiarniach - większość miała kanapy i fotele, z których człowiekowi aż nie chciało się podnosić, nie to co z twardych, drewnianych krzeseł.
- Nieroby, to nie wiem, ale są za to bardzo przystojni - stwierdziła z uśmiechem, przyglądając się chłopakowi. Zachowywał się strasznie niewinnie gdy był trzeźwy. Zresztą, bez tego też sprawiał wrażenie świętego prawiczka. Doceniała takich ludzi, mimo wszystko. Nawet jeśli trochę ją bawili, bo sama już nigdy więcej nie miała zamiaru być świętą.

Liliana Windrose pisze...

Liliana uśmiechnęła się czule i pogodnie, ten chłopak wyzwalał w niej uczucia, których prawie nie znała. Miała ochotę spędzać z nim jak najwięcej czasu. Poznać go lepiej, a potem... Się zobaczy.
- Jestem jak najbardziej za. Mieszkam w Amsterdamie od zawsze, aczkolwiek wciąż odkrywam coraz to nowe miejsca - Zaśmiała się uroczo, po czym zjadła nieco sałatki i popiła wodą, zerkając na Daniela z uśmiechem.

Liliana Windrose pisze...

- Tak, dokładnie. Co chwilę coś się zamyka, coś się otwiera. Czasami smutno, bo zamykają naprawdę fajne sklepy i knajpki... Tak, zamknęli mi moją ulubioną kawiarnię - Westchnęła ciężko, robiąc smutną minkę, a wyglądała przy tym uroczo, jak sześciolatka. Pamiętała tą kawiarnię, do której chodziła z Anthony'm. Mieli tam takie pyszne ciasto truskawkowe. Nigdy więcej takiego już nie jadła.

Liliana Windrose pisze...

- Nie wiem, może i tak - Wzruszyła lekko ramionami, dokańczając swoją sałatkę. Złożyła sztućce i odsunęła lekko talerz, popijając trochę wody. - Chociaż tamta kawiarenka mi się nie nudziła - dodała pogodniej, uśmiechając się czule. Odwiedzała ją przez dobrych parę lat. A zamknęli ją jakoś niedługo po zniknięciu Anthony'ego, jakby chcieli ją odciąć od wspomnień z nim związanych.
- Może ta twoja przypadnie mi do gustu równie mocno - Uśmiechnęła się radośnie. - Wracamy do sierocińca? - zapytała, gdy skończyli oboje jeść i właściwie gotowi byli do wyjścia.

Liliana Windrose pisze...

Liliana podniosła się z miejsca, narzuciła na siebie swój sweterek i nałożyła torbę na ramię. Gdy opuścili knajpkę, dziewczyna wyjęła z torby portfel i spojrzała na chłopaka znacząco.
- Ile mam ci oddać? Jakby nie patrzeć, ja cię na ten obiad zaprosiłam - powiedziała z uśmiechem, otwierając portfel i chcąc oddać mu pieniądze.

Brandi pisze...

- Odwdzięczysz mi się kiedyś - powiedziała Brandi z uśmiechem, stawiając przed nim kubek. - Zrób sobie co tam chcesz. Kawa, herbata i jakiś syrop jest w tamtej szafce.
Bran sama zajadała się kanapką, czytając gazetę. Nie bardzo ją obchodziło to, co Daniel czuje i myśli - to on się schlał, on musiał znosić spojrzenia innych i on ma kaca. Jej nic do tego. Zrobiła coś miłego dla Sophie i wystarczy.
Poza tym, na obietnicach zawsze się kończyło. Nigdy więcej się tak nie upiję, a potem... Potem zobaczymy.

Mila Drozd pisze...

- Okrutny jesteś - stwierdziła z uśmiechem. Żartowała oczywiście, bo sama marzyła, żeby ktoś, kto miał jej dość, życzyłby sobie jej wyjazdu na ekskluzywne wakacje. Oj, wtedy miałaby wakacje cały rok. Ale to nie jej wina, że niechcący zupełnie i bez winy - tak wielu osobom działała na nerwy.

[wybacz, że krótko, ale nie da rady odpisać długo, jak sama się nie starasz :P]

Jacqueline pisze...

[Miałabym ochotę na wątek, jako że karta mi się spodobała. Niemniej wybiłam się ostatnio z pisarskiego rytmu i nie mam kreatywnych pomysłów. Przeczytałam, że Twoja postać pochodzi z Francji. Nie proponuję żadnego konkretnego powiązania, może jedynie że się zwyczajnie kiedyś tam poznali na jakiejś imprezie czy coś. To by mi ułatwiło rozpoczęcie.. Co Ty na to? :) ]

Anonimowy pisze...

[ Hej :D Ostatnio mam ochotę na wątki postaci już "zaznajomionych", więc teraz i coś takiego wymyśliłam. Co powiesz na to, aby Daniel i Angel się już znali? Angel przez jakiś czas mieszkała u siostry, potem jednak u swojej rąbniętej ciotki. I właśnie - może Daniel mógłby być sąsiadem tejże kobietki? Mogłaby mu kiedyś zalać mieszkanie (mieszkałaby piętro wyżej), a panienka Evans poszłaby tłumaczyć ciotkę, przez co by się poznali. Może być, czy wolisz coś innego?

// Angel Evans ]