LISTA POSTÓW

środa, 6 czerwca 2012

Jedno co jest w życiu pewne to jego kres Po pas brudzimy w bagnie - potu, krwi i łez



Alexandra „Ally”  Bukater
12.07.1989 Salford
Pracuje jako kelnerka w barze

Obecnie zamieszkująca małe mieszkanko. Uwielbia ten spokój i ciszę, która panuje w jej mieszkaniu. Wracając wkurwiona i zmęczona po pracy uwielbia włączyć dobrą muzykę i zapalić gibona by, chociaż na chwilę się zrelaksować. Przerwała studia, gdyż w pewnym momencie zrozumiała, że tak naprawdę sama nie wie, czego chce. W wolnych chwilach maluje, od małego była już uzdolniona artystycznie, co ciągle powtarzała jej mama. Pewnie, dlatego sama nie umiała zbytnio w to uwierzyć, gdyż zwyczajnie nie wierzyła rodzicielce i nie brała tego w ogóle pod uwagę. Uważa, że jeszcze nie raz życie ją zaskoczy. Nie raz upadnie i będzie potrzebowała czyjejś pomocy. A może będzie już na tyle silna, że przy następnej porażce będzie potrafiła sama wstać, otrzepać się, wytrzeć kilka łez z twarzy i biec do przodu.  Otwarta na nowe znajomości, w końcu przestała przed nimi uciekać. Chodź jednak ceni sobie cisze i spokój. 


W Anglii mieszkała z babcią, jej rodzice zginęli w tragicznym wypadku samochodowym. Nie lubi o tym rozmawiać, miała wtedy piętnaście lat i dość mocno to przeżyła. Postanowiła jednak usamodzielnić się i wyjechać, idąc w ślady starszego braciszka. Opuściła rodzinne miasto, uwielbia tam wracać, ale jednak czuje się dobrze i jest zadowolone z tego, co ma. Jeszcze nie do końca przełamała się by wrócić do miejsca pełnego wspomnień. Po śmierci rodziców ciężko było się jej podnieść, zostały po tym blizny na nadgarstku i udach. Teraz powtarza, że to była zwyczajna głupota. Wtedy była przekonana o tym, iż ból fizyczny minimalizuje ból psychiczny. Ta ciepła, wypływająca czerwona krew dawała ukojenie w tamtych chwilach. Niestety uzależniona jest od proszków nasennych a gdy przychodzą gorsze dni sięga po tabletki uspokajające, które nie raz zmieszała już z alkoholem. Co prowadziło do kilkudniowych obecności w szpitalu. Nie mówi o tym nikomu, wstyd jej, że nie potrafi sobie z tym poradzić. Może, dlatego tak trudno jej sobie kogoś znaleźć. Już nie raz próbowała komuś zaufać, być bliżej. Niestety każdy, który poznawał tą słabszą stronę Ally rezygnował z dalszej znajomości. Pewnie, dlatego tak bardzo to ukrywa i postanowiła, że zachowa to w tajemnicy by uniknąć kolejnego poniżenia i wyśmiania.


Niewysoka, szczupła, blondynka. Z częstym uśmiechem na ustach. Lekko piegowaty nosek, który dodaje jej słodkości. Jej przenikliwe brązowe źrenice niejednemu chłopakowi zostały w pamięci. Do tego cały wachlarz wytuszowanych rzęs. W swoim ubiorze uwielbia podkreślać to, że jest kobietą. W żaden sposób nie jest ordynarna. Pełna uroku i wdzięku, w końcu to dodaje jej pewności siebie, która pozwala iść jej z podniesioną głową. Niesforne, falowane kosmyki włosów, które na ogół za przyczyną wiatru fruwają wokół jej twarzy.




_____


no to zaczynamy, tak na szybko post by móc z wami trochę nawiązać kontakt 

22 komentarze:

Lotte pisze...

[Ojojku. Ale króciutko. I czcionka nie. Ustaw normalnego Times New Romana ;)]

Lotte pisze...

[Jak masz pomysł, to zaczynaj. Jak na coś wpadnę, to napiszę ;) No, oby, oby, bo chętnie by się dowiedziało czegoś więcej o Ally ;)]

morphine pisze...

[Ciesze się bardzo ;)]

morphine pisze...

[A jakieś konkretniejsze pomysły są? ;)]

morphine pisze...

[To nie przeszkadzam w tym procesie ;P]

morphine pisze...

Pytanie brzmiało: co on robił w tym barze? Było to pytanie poważne, bo Noah raczej sam nie błąkał się po nieznanych sobie miejscach, a warto wiedzieć, że było ich sporo. Wszakże, najwidoczniej coś musiało go podkusić i chytrze wepchnąć w drzwi tego lokalu. A on nie protestował. Ostatnio nie miał sił protestować. W ogóle nie zwrócił uwagi na blondynkę, która dosiadła się przy barze i dwoma łykami opróżniła dwie szklanki alkoholu. Sam starał się nie eksperymentować. Niegdyś ponoć miał mocną głowę, ale jak było teraz?
- Nawet nie masz pojęcia, jak ciężki - odpowiedział po chwili, a po kolejne chwili wahania uścisnął lekko jej dłoń. - Noah - przedstawił się, choć zdziwiony był otwartością młodej kobiety. A może to w takich miejscach było normalne? Chyba musiał to gdzieś zanotować.

morphine pisze...

Nie miał nic przeciwko samej dziewczynie. Ogólnie, mógł śmiało stwierdzić, że nie jest przyzwyczajony do życia wśród ludzi i dlatego nie czuł się zbyt dobrze w takich miejscach. Co prawda, zdjęcia sprzed roku mówiły co innego, ale on nie miał pojęcia, jak czuł się rok temu. Dziewczyna jednak o tym nie wiedziała, nie mogła mieć więc pojęcia, jak trudnym dla niego jest każdy, nowy dzień. Nie narzekał i nie marudził, bo uważał, że facetowi tak nie przystoi, ale mimo wszystko - było mu cholernie ciężko.
- Nie wyglądasz na taką co ma mocną głowę - odparł z uśmiechem, chcąc jakoś rozluźnić atmosferę, która między dwojgiem młodych ludzi chwilowo nie należała do najprzyjemniejszych. Nie chciał jej obrazić, wręcz przeciwnie, w pewien sposób chciał uchronić ją przed katastrofą. Ale był dość nieporadny życiowo, dlatego nie miał pojęcia, czy dobrze sformułował swoje przesłanie. Pewnie nie. I zaraz mu się oberwie.

Lotte pisze...

Faktycznie. Chodzenie po zmroku parkiem, zwłaszcza kiedy było się samemu, było dość ryzykowne. I Eva, nauczona błędami z przeszłości, starała się unikać takiej sytuacji, ale co mogła zrobić, kiedy wręcz nieświadomie wybrała tę niewłaściwą trasę? Wsunęła dłonie do kieszeni sweterka i pochyliła lekko głowę, aby nie zwracać na siebie uwagi. W razie czego, gryźć, krzyczeć, kopać i wierzgać się. Wykręcać i uciekać. Uciekać. Sama sobie nie dasz rady, pamiętasz? Skarciła siebie w myślach i podskoczyła, kiedy usłyszała czyjś głos obok siebie.
- Tak, idę prosto - odpowiedziała, kiedy zdała sobie sprawę, że to blondynka, która z pewnością też żałuje, że weszła w alejki tego parku.
- Ej, panienki... - jakiś chrypliwy głos sprawił, że po kręgosłupie Evy przebiegły ciarki. Odwróciła się do tyłu. Trzech pijaczków szło w ich stronę.
- Umiesz szybko biegać? - spytała i nie czekając, złapała nadgarstek blondynki, szybkim krokiem ruszając przed siebie.

morphine pisze...

Nie uważał blondynek za głupie osoby. Niestety, istniała taka grupa kobiet, które robiły z siebie idiotki i słodkie panienki, nie zwracając uwagi na wszystko inne. Liczyły się one, ich tipsy i makijaże.
Nie skomentował tej wypowiedzi. Nie skomentował też tego, kiedy dziewczyna się lekko przysunęła w jego stronę. Nie mógł jednak pozostać obojętny, kiedy go dotknęła. Noah nie lubił, przynajmniej po wypadku - jak było wcześniej nie wiedział - kiedy ktoś go dotykał. Zwłaszcza ktoś obcy i bez uprzedzenia. Mógł znieść buziaki w policzek na powitanie i uściski dłoni. Mógł znieść także to, kiedy ktoś się do niego przytulał, ale musiał po części sam wyjść z inicjatywą.
Cofnął się lekko na krześle i spojrzał na blondynkę.
- Odprowadzić cię do domu? - spytał tylko tyle, tematu blizny unikając. Nie musiała wiedzieć. A skoro dawała sobie spokój... Mimo wszystko, nie chciałby mieć jej na sumieniu.

Eva Smit pisze...

Świetnie. Eva też się bała. A przynajmniej w pewnym sensie, bo ostatnio spotkała ją o wiele gorsza rzecz, niżeli dwójka podpitych kolesi. Eva rzadko kiedy nosiła szpilki lub koturny, kiedy wybierała się na wolontariat do szpitala, a teraz z niego wracała, więc w balerinkach biegało jej się znacznie łatwiej, niż blondynce. Również mieszkała niedaleko i wolała dziewczynę zaprowadzić do siebie. W ostatnim czasie zdążyła zaopatrzyć się w apteczkę i inne potrzebne rzeczy. Jakoś tak...
Eva objęła blondynkę w pasie i szybko wyszła z parku, skręcając w jedną z małych uliczek, aby po chwili znaleźć się na dość uczęszczanej drodze.
- Jeszcze dwieście metrów i będziemy u mnie. Tutaj nie powinni nas gonić - przyznała cicho, ale wtedy dwójka mężczyzn zaszła im drogę. Jeden z nich trzymał w ręce nóż.
- Grzecznie wejdziecie w tą uliczkę - wskazał na przesmyk między kamienicami. - Albo się z wami policzymy w inny sposób... - uśmiechnął się bestialsko. Eva nie miała pojęcia co zrobić, ale puściła dziewczynę i podeszła do mężczyzny. Chyba się tego nie spodziewał, bo nawet nie walczył, kiedy dziewczyna wyciągnęła mu nóż z ręki i wyrzuciła za siebie.
- Mam czarny pas w karate... - przyznała, podwijając rękawy sweterka. Blefowała. Nie potrafiła kłamać, ale miała nadzieję, że nikt się nie zorientuje. - Więc jeśli nie chcecie zostać kastratami radzę wam odejść - stanęła w dziwnym rozkroku i przechyliła głowę w bok. O dziwo, męzczyźni wzięli jej słowa na poważnie i odeszli. Prychnęła i spojrzała na nieznajomą. Jednak nieokazywanie strachu i kłamstwa działały...
- Jak się trzymasz?

Eva Smit pisze...

Świetnie. Eva też się bała. A przynajmniej w pewnym sensie, bo ostatnio spotkała ją o wiele gorsza rzecz, niżeli dwójka podpitych kolesi. Eva rzadko kiedy nosiła szpilki lub koturny, kiedy wybierała się na wolontariat do szpitala, a teraz z niego wracała, więc w balerinkach biegało jej się znacznie łatwiej, niż blondynce. Również mieszkała niedaleko i wolała dziewczynę zaprowadzić do siebie. W ostatnim czasie zdążyła zaopatrzyć się w apteczkę i inne potrzebne rzeczy. Jakoś tak...
Eva objęła blondynkę w pasie i szybko wyszła z parku, skręcając w jedną z małych uliczek, aby po chwili znaleźć się na dość uczęszczanej drodze.
- Jeszcze dwieście metrów i będziemy u mnie. Tutaj nie powinni nas gonić - przyznała cicho, ale wtedy dwójka mężczyzn zaszła im drogę. Jeden z nich trzymał w ręce nóż.
- Grzecznie wejdziecie w tą uliczkę - wskazał na przesmyk między kamienicami. - Albo się z wami policzymy w inny sposób... - uśmiechnął się bestialsko. Eva nie miała pojęcia co zrobić, ale puściła dziewczynę i podeszła do mężczyzny. Chyba się tego nie spodziewał, bo nawet nie walczył, kiedy dziewczyna wyciągnęła mu nóż z ręki i wyrzuciła za siebie.
- Mam czarny pas w karate... - przyznała, podwijając rękawy sweterka. Blefowała. Nie potrafiła kłamać, ale miała nadzieję, że nikt się nie zorientuje. - Więc jeśli nie chcecie zostać kastratami radzę wam odejść - stanęła w dziwnym rozkroku i przechyliła głowę w bok. O dziwo, męzczyźni wzięli jej słowa na poważnie i odeszli. Prychnęła i spojrzała na nieznajomą. Jednak nieokazywanie strachu i kłamstwa działały...
- Jak się trzymasz?

Anonimowy pisze...

[ Dziękuję i wzajemnie - Ally to także interesująca bohaterka ;)
Hm, jeżeli preferujesz bardziej pikantne powiązanie to po jakiejś imprezie mogłyby się obudzić razem w łóżku, lecz nic nie pamiętałyby z poprzedniej nocy i od tego czasu by się dziwnie zachowywały w stosunku do siebie. A jak coś normalniejszego to Lilah mogłaby być stałą klientką baru, w którym Ally pracuje i mogły by się zakumplować ;]

Anonimowy pisze...

[ To fajnie, będzie ciekawiej :D Zaczniesz? Bo ja już dzisiaj parę wątków zaczęłam i ciężko mi cokolwiek naskrobać ^^"" ]

Anonimowy pisze...

Sobotni wieczór spędziła niemal jak co weekend. Początek dnia spędziła na leniuchowaniu, zaś noc na zabawie. Ubrana w wyzywająco krótką sukienkę, która ledwo zakrywała to, co powinna oraz buty na wysokich obcasach wkroczyła do klubu, zwracając na siebie uwagę większości osób, zasiadających przy barze. Uśmiechnęła się zachęcająco do kilku, pozwoliła na postawienie sobie paru drinków. Podczas jednego z tańców przysunęła się do atrakcyjnej dziewczyny, która poruszała się w rytm muzyki wraz z butelką Danielsa w dłoni. Rozmowa była wręcz niemożliwa w pomieszczeniu wypełnionym tak głośną muzyką, toteż obie skupiły się na piciu i przybliżaniu bliżej siebie. Więcej grzechów Lilah nie pamiętała, gdyż czarna dziura zamroczyła jej umysł. Panna Cassell posiadała jedynie drobne przebłyski wspomnień, jak chociażby jej ręka na pośladku nieznajomej, wejście do taksówki i gorące oddechy w windzie. Niestety, pojawiły się one dopiero parę godzin później po brutalnym przebudzeniu, jakie zgotowała jej blondynka.
Z błogiego snu wyrwał ją przeraźliwy krzyk, który wydawał się rozsadzać jej głowę od środka. Z ledwością otworzyła oczy, mrużąc je pod wpływem światła. Niecałą minutę zajęło jej zorientowanie się, iż jest całkiem naga, zaś przed nią stoi zdezorientowana, seksowna dziewczyna, której za nic w świecie nie pamiętała.
- Cholera, pół tonu ciszej – warknęła, mając głęboko w poważaniu fakt, że nie jest u siebie w domu i tak naprawdę nie ma prawa się rządzić. Przeczesała dłonią splątane, błękitne włosy, nie czując jakiegokolwiek skrępowania w związku z tym, iż nie ma na sobie ubrań. Taka sytuacja nie była dla niej nowością, lecz dla blondynki najwyraźniej tak, skoro reagowała tak gwałtownie.
- Nie obchodzi mnie czy jesteś, czy nie – mruknęła chłodno, powoli zwlekając się z łóżka. Przeciągnęła się, po czym zwróciła wzrok na prawdopodobnie byłą kochankę i zmierzyła ją spojrzeniem czekoladowych oczu.

Anonimowy pisze...

Niebieskowłosa parsknęła sarkastycznym śmiechem, słysząc słowa dziewczyny. Już miała się ostro odciąć twierdzeniem, iż prawdopodobnie przez całą noc oglądała ją w całkowitym negliżu i jej to nie przeszkadzało, lecz blondynka zdążyła wyjść z pokoju. Norweżka przesunęła dłonią po czole, czując pulsujący, tępy ból. Spomiędzy jej ładnie wykrojonych ust wysypało się kilkanaście przekleństw w jej ojczystym języku, gdy schyliła się po bieliznę i poczuła, jak kręci jej się w głowie. Wsunęła na siebie czarne, koronkowe strugi oraz stanik, uwydatniający jej jędrne piersi. Omiotła jeszcze wzrokiem zabałaganioną sypialnię, po której walały się ciuchy. Musiały najwyraźniej poprzedniej nocy nieźle zaszaleć, wskazywały na to wszystkie dowody.
Przeszła do kuchni, zatrzymując się przy blacie i bez słowa sięgając po kubek z kawą. Zrobiła kilka łyków, parząc przy okazji język, jednak niestety nie przynosiło to żadnych rezultatów.
- Masz papierosy… - zaczęła, zdając sobie w tej chwili sprawę z tego, iż nawet nie pamięta imienia dziewczyny. No tak, nie trudne do przewidzenia. Lilah była tylko ciekawa, czy w ogóle się o nie zapytała. Zwykle w klubach interesował ją taniec i wódka, aniżeli dane osobowe partnera lub partnerki. - …droga nieznajoma? – dokończyła z krzywym uśmiechem, mierząc blondynkę ponownie wzrokiem.

Eva Smit pisze...

- Mam bandaż, a nawet więcej. Ostatnio się zaopatrzyłam... - mruknęła, nie chcąc jednak w to wnikać. Pomagając iść dziewczynie, dotarła do klatki schodowej, aby wkrótce potem wdrapać się na trzecie piętro. Nie przywitał ich Fifo, który dzisiaj spędzał dzień z dziećmi sąsiadki. Może to i lepiej, przynajmniej nie będzie pałętał się pod nogami.
- Chodź do kuchni - zaproponowała i kiedy pozbyła się ze stóp balerinek, dotarła do kuchni, gdzie wskazała na krzesło. Włączyła wcześniej światło, a chwilę potem zaczęła szperać po szafkach, szukając apteczki. Wyciągnęła też z zamrażalnika mrożone warzywa, które owinęła w cienką ścierkę i podała je dziewczynie.

Anonimowy pisze...

Zignorowała znaczące prychnięcie dziewczyny, maczając ponownie wargi w kawie, która rozgrzewała przyjemnie jej ciało. Na szczęście w mieszkaniu panowała odpowiednia temperatura, dzięki czemu chodzenie w samej bieliźnie nie wywoływało na jej ciele gęsie skórki. Oparła się swobodnie o blat, jak gdyby była u siebie w domu, obejmując kubek obiema dłońmi.
- Lilah – przedstawiła się. Nawet w takiej niezręcznej sytuacji pamiętała o choć częściowej kulturze. Bez słowa przeszła do szafki, wskazanej przez dziewczynę i wygrzebała z środka paczkę papierosów. Skrzywiła się, a na moment jej usta wygięły się w niezadowolonym grymasie. Uwielbiała czekoladowe Black Devile, lubiła Marlboro , lecz Ally nie posiadała ani jednej fajki z tych firm. Odwróciła się, aby ten fakt skomentować jakimś nieprzyjemnym komentarzem, gdy blondynka akurat zaczęła skręcać blanta. Momentalnie wyraz twarzy Norweżki się zmienił, a czekoladowe oczy błysnęły tajemniczo. Lecz się, czym się strujesz – mówiono. Chyba nadeszła chwila, aby dostosować się do starego powiedzenia.
- Pytanie – mruknęła, wywracając teatralnie oczyma. Sięgnęła po skręta, który następnie znalazł się między jej pełnymi wargami. Zaciągnęła się, przetrzymując dym w płucach, a następnie wydychając go wprost w usta Ally. Uśmiechnęła się prowokująco.

morphine pisze...

Bądźmy szczerzy, chłopak nie miał zamiaru wykorzystywać blondynki. Nie liczył na nic więcej. Musiałby być niezłym draniem, aby wykorzystać stan dziewczyny i czerpać jeszcze z tego przyjemności. Uśmiechnął się rozbawiony, słysząc, jak Ally zamawia kolejkę alkoholu. O, i dla niego też. Podziękował jej skinięciem głowy, ale wiedziała, że musi się pilnować. Wypił już trochę wcześniej, a nie chciał zawieść blondynki, dlatego uznał, faktycznie "tylko jeden" będzie odpowiednią ilością dla niego.
- A dla pani nie więcej, niż trzy - mrugnął do dziewczyny i złapał kieliszek w dłoń, unosząc go ku górze. - Specjalne życzenia co, do toastu? - spytał, uśmiechając się w ten zawadiacki sposób, którym niegdyś, przed wypadkiem, prawdopodobnie kruszył damskie serca.

Anonimowy pisze...

[Hej! Jonathan jest jak najbardziej chętny na przewiezienie Ally swoim Volvo:) A jakiś pomysł na wątek lub powiązanie masz?]

Anonimowy pisze...

[Hmm...wypadeczek mówisz, mnie to odpowiada,a zawsze z tego może wyjść dłuższa, owocna znajomość:) Zaczniesz?]

Anonimowy pisze...

[ ok, poczekam ile trzeba:)]

Anonimowy pisze...

Uniosła nieco wyżej brwi, patrząc się na śmiejącą dziewczynę jak na osobę, która właśnie z zakładu dla obłąkanych. Czy to skręt tak szybko na nią zadziałał? Trudno było stwierdzić, to wszystko chyba zależało od organizmu. Wzruszyła nieznacznie ramionami i usiadła na blacie, machając lekko nogami. Gdy Ally zbliżyła się, odebrała od niej skręta i ponownie się nim zaciągnęła, przymykając oczy.
- Nie wiem, jak mi się spało. Nie pamiętam – przyznała, uśmiechając się łobuzersko pod nosem. Ciekawa była, jakie to rzeczy działy się pod tym dachem poprzedniej nocy. Musiało być całkiem ciekawie i Norweżka żałowała, że nic nie pamięta.
- Jestem na tak, zjadłabym cokolwiek – przyznała mrukliwym tonem.