LISTA POSTÓW

środa, 6 czerwca 2012

Pani ze Złotego Lasu, czyli Gall Cooper.



Galadriel Cooper
10 październik 1993 rok
biseksualna 
barmanka w jednym z barów



Galadriel urodziła się w Walii, pochodzi z małej miejscowości nieopodal Cardiff. Miała zwykłe, nudne dzieciństwo, w którym nie doświadczyła miłości, ciepła i bezpieczeństwa. Rodzice nie poświęcali jej dużo czasu i uwagi. Ojciec rzadko bywał w domu, pracował w stolicy i kariera była dla niego najważniejsza. Matka - nałogowa palaczka - chorowała na raka płuc, a dodatkowo uzależniła się od leków. Po pracy cały czas spała, albo czytała książki, nie zwracając uwagi na swoje pociechy. Zgadza się, Gall ma siostrę, przyrodnią, której nigdy nie uważała za członka rodziny. Dzięki niej ma tak dziwne i według niej ohydne imię, gdyż Victoria uwielbia Tolkiena i na cześć  wybłagała to imię dla swojej młodszej siostry. Galadriel nie była kontrolowana przez rodziców, robiła to, co chciała. Mogła wychodzić wieczorami i wracać po kilku dniach, wagarować, imprezować. Nigdy nikt jej nie pilnował i nie przejmował się tym, co najmłodsza córka robi. Biorąc przykład z Victorii młodo zaczęła dorabiać w pizzerii i barze jako kelnerka, a z czasem barmanka. Gdy tylko uzbierała odpowiednią sumkę, wyjechała. Bez zapowiedzi, pożegnania, zostawiając jedynie krótki liścik mamie, aby jej nie szukali, bo chce zacząć nowe życie. Na cel obrała sobie Holandię, a dokładnie Amsterdam, w którym to się zakochała i przysięgła sobie, że nigdy go nie opuści. Początki zawsze są trudne i dla panny Cooper również. Na samym początku miała bardzo mało pieniędzy, nie raz spała na dworcu. Organizowała teatr uliczny, by jakoś zarobić pieniądze. Jednak pewnego dnia ktoś pomógł stanąć jej na nogi. Dzięki niemu spróbowała i złożyła papiery do jednej z uczelni. I to była dobra decyzja, gdyż się dostała. Obecnie? Mieszka w małej kawalerce. Dorabia w barze. Marzy o karierze modelki, dlatego w wolnych chwilach biega od agencji do agencji i bierze udział w różnych castingach.


Jak sama mówi o sobie, jest stukniętą optymistką, potrafiącą w każdej sytuacji znaleźć dobrą stronę. Pełna energii, nie potrafi usiedzieć w miejscu, jednak czasami miewa dni, że siłą się jej nigdzie nie wyciągnie. Lubi się wyróżniać, najbardziej kolorem włosów, który często ma różowe pasemka lub odcień tego koloru. Dużo imprezuje najlepiej w znanym i dobrym towarzystwie. Trudno określić jej charakter, jest spontaniczna, nieprzewidywalna, zmienna, .  Czasem trudno się z nią dogadać, bo jak to ktoś określił "Gall ma całoroczny okres". Często miewa swoje humory i wcale nie są spowodowane "tymi dniami". Na początku znajomości bywa często nieufna i nieprzyjemna. Dla wrogów jest strasznie niemiła, chamska i wredna. Na pewno jest zmienna i humorzasta. Czasami potrafi ją rozzłościć najmniejsza drobnostka. Gdy jest zła lub smutna, lepiej do niej nie podchodzić, bo od razu się na Tobie wyżyje. Niestabilna emocjonalnie - zarówno szybko się zakochuje jak i zaczyna kogoś nienawidzić. Łatwo ją zranić, jest delikatna i wrażliwa, lecz nigdy tego nie pokazuje. Stara się czerpać z życia jak najwięcej i nie przejmować błędami. Otwarta i szczera, bez problemu mówi to co myśli. Nie lubi sprzeciwu, zawsze musi postawić na swoim. Buja w obłokach, jednak jest realistką, twardo stąpającą po ziemi. Jednym słowem pełna dziwnych sprzeczności, które nie mają prawa ze sobą istnieć.



Ciekawostki:
- mierzy niecały 170 cm, co wyklucza ją z pokazów mody, jednak uparcie idzie w tym kierunku,
- waży niecałe 50 kg,
- gra na gitarze,
- jeździ konno od 10 lat,
- kocha zwierzęta, sama posiada małego jeżyka.

[06.06.2012]
____________________________

[ Witaam <3 Twarzyczki użyczyła Charlotte Free, jedyna i niepowtarzalna.
Postać jest na kilku innych blogach, żeby nie posądzano mnie o plagiat : )
Wątki tak, powiązania rzadziej, jednak i takie mile widziane.]

5 komentarzy:

Lotte pisze...

[OMFG. Zajebista jest, że tak powiem <3]

Lotte pisze...

[Ale data urodzenia dziwna ;D 2003?]

Lotte pisze...

[A Charlotte rządzi ^^ Masz jakieś pomysły? Może w sumie, Galadriel mogłaby pracować w tym samym barze co Evcia? ;)]

Anonimowy pisze...

[ Cześć, masz może pomysł na jakieś powiązanie między naszymi postaciami? ;)]

Anonimowy pisze...

[Och, coś ciekawego ;3]
Brandi już od roku, ponad roku, nie była w żadnym gay clubie. Co prawda niekoniecznie lubiła miejsca, które są tylko po to, aby znaleźć sobie kochankę na jedną noc, ale czasami... była to ostateczność, jeśli chciało się zawrzeć jakiekolwiek znajomości.
Pewnej nocy wybrała się do jednego z amsterdamskich klubów. Wyglądała normalnie, nie była odpiep^rzona jak większość ludzi tutaj. Nie miała krótkiej spódniczki, spodni z lateksu, nie starała się pokazać zbyt dużo. Ot, zwyczajnie ubrana, tak samo jak heteryczki wychodzące do baru ze swoimi równie heterycznymi chłopakami. Brandi uważała, że w miejscu, w którym wszyscy starają się być oryginalni, nieoryginalność i pospolitość będzie się rzucać w oczy.
Do drugiej obserwowała ludzi, odpychała dość brutalnie zbyt nachalne dziewczyny. Miała się zbierać do wyjścia, gdy zauważyła różowe włosy przy jednej z rur. Różowe włosy przyczepione do ciała, które się śmiało wyginało na wszystkie strony. Niezgrabnie, ale co z tego; możliwe, że posiadaczka różowych kłaków była już po zbyt wielu piwach i mimo, iż ruchy wydawały się jej płynne, bynajmniej tak nie było. Ale Brandi też już była po sporej dawce alkoholu. Różowowłosa dla niej latała wokół rury.
Podeszła do miejsca, w którym na podwyższeniu była owa rura.
- Hej, Ty! - krzyknęła z dołu, próbując przekrzyczeć tłumy. - Masz fajne włosy!
Piękny komplement na rozpoczęcie znajomości, Brandi!