ŻEBYŚ WIEDZIAŁ, KMIOCIE!
Helena van Imbroeck
7.7.1984 | Mestreech | studia doktoranckie z biomechaniki na UvA
Czarna Helena hoduje bluszcza, sadzi begonie w donice,
tylko na stadion nikt jej nie wpuszcza, bo się jej boją kibice.
Jeśli w którymkolwiek zakątku internetów pojawił się jakiś mem związany z tym, jakie to kobiety są zmienne, skomplikowane, wredne i mściwe, na pewno zawarta tam mądrość będzie pasować do Heleny. Bo Helena to wszystko to, co w kobietach mężczyzn doprowadza do szewskiej pasji. Zmienia zdanie milion razy w ciągu sekundy, odwraca kota ogonem, nie wie, czego chce, robi zamieszanie i oczywiście zawsze ma rację. I jeszcze niczego wprost nie może powiedzieć, bo przecież trzeba się domyślać, co akurat zalęgło się w jej głowie. Kobietą trzeba się urodzić, zdecydowanie. Helena nie ma za grosz dziewczęcego wdzięku, zdarza jej się jednak uroczo uśmiechać i robić inne urocze rzeczy, ale daty tych wydarzeń należy zapisywać w kalendarzu na czerwono i składać wniosek do hegemona o ustanowienie święta państwowego. Nie ma za grosz cierpliwości i chce wszystko natychmiast, a jeśli ktoś raczy nie spełnić jej wymagania, będzie płakać długo i żałośnie. Prosta w obsłudze zdecydowanie nasza Helena nie jest, ale jeśli ktoś opanuje tajemną sztukę panowania nad nią, to ma zagwarantowaną miłość i wierność aż po koniec czasu. A nawet dłużej, bo tak uparte bestie nie pozwalają się ograniczać końcami świata czy innymi pierdołami. Morduje spojrzeniem, ale to taki odruch bezwarunkowy, ona wcale nie jest jednym z tych brutalnych babsztyli, które szukają tylko okazji, żeby kogoś pochwycić w swoje długie pazury, przeżuć, wypluć i porzucić na pastwę rychłej śmierci. Helena lubi zadziwiająco dużo. Lubi ludzi, lubi swoich studentów, lubi jeździć po mieście furgonetką UPS-u, lubi spędzać noce nad książkami, laptopem i swoim doktoratem. Od trzech lat lubi nawet dobrze zjeść, a to osiągnięcie z kategorii niesamowitych, do którego przyczynił się nikt inny jak jej osobisty Niemiec.
Jak o jej osobistym Niemcu mowa, to czas na życiową mądrość. Uwaga, leci życiowa mądrość. Czasem po prostu spotykasz określonych ludzi, kmiocie, i oni zmieniają twoje życie raz na zawsze. Po prostu konkretni przedstawiciele gatunku homo sapiens znajdują cię w jednym z korytarzy budynku twojego wydziału i tak już zostają, najpierw na tydzień, później na parę lat i ostatecznie na wieki wieków. Znajdują cię, kiedy właśnie zagładzasz się na śmierć, a oni akurat wykańczają się wyrzutami sumienia. I tak sobie siedzicie, nie przypuszczając, że spotkaliście Tego Człowieka. Ładna historia, jedna z tych, w które Helena nigdy nie chciała uwierzyć. Na dobre jej wyszło to, że los chciał pokazać, z jak wielką ceremonią może go pocałować w tyłek. Pocałowała, a później wróciła do tego życia, które zaczęło sprawiać jej przyjemność. Niesamowite.
właściwy pojedynek Apollona z Marsjaszem | chodź, zaprojektuję ci protezę ręki | poezja to syf | czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal | wszyscy mamy źle w głowach, że żyjemy | mój jest ten kawałek podłogi | Helena, co Niemca chciała | teraz panikuj | dopilnuję, żebyś był oznaczony na moich dwudziestu miłosnych statusach dziennie | my marzyciele naszego wieku, dzieci rewolucji pijące mleko | w twoim wieku traciłam mleczne zęby, a nie dziewictwo | nic mnie tak nie wkurwia jak muzyka relaksacyjna | od slimów robią się żylaki za uszami | od kapusty rosną biusty | pracuję w firmie kurierskiej, masz coś do mnie? to masz też załatwiony rzut twoim nowym laptopem o ścianę
Czarna Helena będzie ostoją, świata pilnować będzie stąd,
a z kibicami, co się jej boją, może obalić każdy rząd!
*
Witam, zapraszam, wszystkich kocham!
65 komentarzy:
[No, cześć ;) Podobają mi się gify, a co. Spytam bezczelnie o pomysły, ale najpierw o to z kim wolisz mieć wątek - Lea czy Noah?]
[Ok, ok. To będzie Noaś. Ale masz pomysły? Czy nie? I jak już to zacznę jutro albo w sobotę popołudniu.]
Noah
- Chcesz mi powiedzieć, że zrozumiałaś ten szatański zapisek i jeszcze gdzieś go wykorzystasz? Nie no... Powinni Ci zdecydowanie postawić jakiś pomnik z czekolady czy coś w ten deseń - i w ten magiczny sposób nastał jeden z tych wieczorów, podczas których Helena zrozumiała cokolwiek z liczb, teorii i innych tego typo podobnych rzeczy, a Alex miał czas żeby zasiąść niczym król przed PlayStation i nacieszyć ryja skaczącymi potworkami na ekranie, Grunt to odpowiednia rozrywka dla odpowiedniego wieku! - Polać wszystkim będziesz mogła za godzinę, jak towarzystwo postanowi powrócić na łono mieszkania...
- No i szlag trafił spokojne przejście ostatniego poziomu... Nie ma gry, nie ma kury, nie ma chłopaków... Jestem osamotniony na polu wiecznej bitwy...- westchnął ciężko, po czym uśmiechnął się pod nosem - Bo ty jestes moją genialna, wspaniałą i znającą wszystkie możliwe teorie dziewczyną - podsumował krótko, aczkolwiek treściwie i sięgnął po paczkę ckierków leżącą na stoliku obok nic - W nagrode możesz dostać... - wepchnął jej do buzi cukierka i cmoknąl ja w sam czubek nosa - TAKI BARDZO dumny jestem z ciebie.
[O matko, Helena jest boska xD I ta muzyka relaksacyjna, sama prawda.
Może jakieś pomysły na wątki, to bym kiedyś zaczęła, w niedalekiej przyszłości jak da radę :)]
[Ja wszystkich może nie, ale kocham truskawki. Dogadamy się?]/Lester
[aaaa, mój komentarz nie wniesie wiele, ale chciałam tylko powiedzieć, że uwielbiam imię Helena, nawet sobie wzięłam na trzecie! :D]
[Ojej, znamy się? Nie poznaję.
Wymień mi jakąś krótką listę miejsc, w których Helenę można spotkać, a zapewniam, że ładnie zacznę.]
[też nie mam pomysłu... a jestem zdania, że na siłę nie warto niczego ciągnąć :))]
[Oho, to może być ciekawe :D Kartę przeczytałam, ale za wiele wniosków nie wyciągnęłam, więc... może ty masz jakiś pomysł? Dobrym nie pogardzę, ba, zacznę nawet ;d]
[hohoho, jakże mi niezmiernie miło :D w takim razie czekam na nowe karty, a przy okazji się zapytam - czego u Krysi nie lubisz? bo ona dla mnie ciągle jest taka bez charakteru i chce ją udoskonalić, ale jakoś nie mam weny akurat na to.. :P]
[hahaha łapię :D hmm, co zadziwiające, Kryśka jest moją pierwszą postacią, która to nie zmienia tak szybko swoich partnerów hahha :D ale cóż, jak nazwałabyś inaczej kobitę, która wiedząc, że facet ma cudowną żonę i dziecko - i tak mu się pcha do łóżka? ja nie mam za dużo szacunku do tych dziewczyn. chociaż z drugiej strony chciałam Krysię przedstawić jakoś tak z drugiej strony.
a drama zawsze spoko.
btw, byłaś może na wiejskich klimatach ostatnio? bo wydaje mi się, że kojarzę Twój podpis :P]
[haha, Grześ mi bardzo bardzo przypadł do gustu, suodki był :D mi właśnie też jakoś kiepsko tam szło, przynajmniej ostatnio. hm, ale to jest problem z blogami wsiowymi - każdy chce mieć niepowtarzalną, w sensie, bardzo nowoczesną, otwartą na używki, etc, etc postać. to było fajne na blogach wielkomiejskich, gdy takich postaci była garstka, no ale teraz... dlatego Krysia jest jedną z moich pierwszych naprawdę porządnych pod tym względem postaci! szokens :D]
[hohoho, cóż za zaszczyt mnie spotkał :D ale powiedz mi tylko, masz jakiś pomysł? bo ja, niestety, nie jestem w tym mocna, za to zacząć mogę :)]
[No, to na pewno. To może rzucił się na nią na korytarzu i porwał do ciemnego kąta.... by poprosić o pomoc z kupnem prezentów dla swoich dzieciaków, o. Co ty na to?]
- Mam ci zagrać na flecie? Czy to nie ty powinnaś grać na flecie mi? - tak, żarciki na poziomie gimnazjum to całkiem normalna rzecz w wykonaniu Alexandra. Bo jakby inaczej miało być? Miałby się nagle zacząć zachowywać normalnie?! No way bro! - Zagram ci... Ale później, a podasz mi tamte nuty? Te z niebieską okładką, bo to koncert i muszę zobaczyć jedną rzecz, która nurtuje mnie od rana, ale do tej pory nie było nikogo kto mógłby mi go podać... - wyszczerzył się wesoło w oczekiwaniu na utwór.
- Bo ja jestem takim wielki mistrzem, że kompozytorzy woleli umrzeć, niż spotkać się ze mną na jakiejkolwiek sali koncertowej. - rzucił z rozbrajającym uśmiechem zadowolonego ze swojej odpowiedzi Alexa - Nie mogłem wziąć nutek, bo ty mnie siedzisz Nutko Ty Moja, a nie chciałem cię zrzucać brutalnie - cóż za wspaniały facet, nie dość że dba o swoją kobietę to jeszcze prawi komplementy niczy zawodowy... Komplemenciarz? - Panowie chcą robić w weekend impreze, reflektujesz?
- Dzisiaj jesteś normalnie mistrzynią wszystkiego - stłumił śmiech i wziął od niej nuty w zagadkowej niebieskiej okładce, Koncert Glucka, ktory wymarzył sobie na doktoracie i który wciąż spędzał sen z powoiek jego promotorowi. No cóż, on chyba wciąż ma nadzieję na to, że Alex żartuje z tym tematem, bo chyba nikt nie był na tyle upośledzony umysłowo, żeby pisać o użyciu piątego palca ręki w czasie trwania utworu... Alex był. Chciał stworzyć coś niesmowitego, coś z niczego. Czyli doktorat o niczym. John Cage byłby z niego dumny.
- Nie mogę! Ja tu analizuje piąty palec Glucka! - odparł z poważną miną małego filozofa, który wpadł na genialną teorię dotyczącą bytu wszechświata - Wiesz, że koleś który nadzoruje mój doktorat, wciąż daje na msze w intencji zmiany tematu? - wyszczerzył się głupio. Nie lubili się z Panem od Doktoratu, nie było to tajemnicą, ale jakoś Alex nie mógł sobie darować i szybciutko pobiegł zapisać się na doktoracik właśnie do pana profesora. - Powiedziałem mu, zeby zapomniał... Prawie się rozpłakał.
- Spotkanie cudowne! Dostałaś w twarz drzwiami a potem przypieprzył mi futerałem od fletu... Taki cudowny, starszy pan, który dzieciom rozdaje cukierki a doktorantom daje po łapach klapą od fortepianu. Mówię ci, to niebezpieczny psychopata, który porywa spokojnych ludzi i gra im najwyższe C na flecie - aż się wzdrygnął gdy w głowie pisnął mu znienawidzony dźwięk - Ale ja zrobię ten doktorat! Zobaczysz! I zostanę takim samym sadystą jak on! - zasmiał się wesoło
- Sama jesteś oporem materii... Znaczy... To w sumie powiedziałaś własnie. - zastanowił sie głęboko nad wypowiedzianymi przed nią słowami. - Kiedyś próbowałem rozmawiać z Gregiem o kolorach i wiesz co? Nawet wyszło... Znaczy mi sie wydaje, ze się udało, bo ja mu wszystko wyjaśniłem dokładnie. Oboje płakaliśmy ze śmiechu pod stołem - dodał ze śmiechem przypominając sobie pamiętną rozmowę.
- Tak mu to tłumaczyłem? - zastanowił sie chwilę - Zawsze mi się wydawało, że brzmiało to zupełnie inaczej... - mruknął pod nosem po czym znowu przejrzał nuty - Jeśli ta praca w ogóle powstanie, to będzie to najlepsza praca EVER! Bo wiesz istnieje szansa, że zmienie zdanie jutro i stwierdze że wolę pisać o użyciu drugiego palca lewej ręki albo coś w tym stylu... - zmrużył lekko oczy z rozbawieniem.
- W teście na płeć mózgu wyszło, mi ze jestem gekonem - powiedział całkiem poważnie zaczytując sie w nutach, z których chwilowo nic nie rozumiał. Mózg-Gekonem. I've made myself laugh! - Pojedźmy gdzieś, na przykład... Pojedźmy do kina, bo dawno nie byliśmy albo pojedźmy do Tokio, bo też nie byliśmy - mruknął pod nosem z uśmiechem i przeciągnął sie uroczo.
- Lubie metro! - niemal krzyknął po czym szybko ściszył głos. Jemu podróże metrem wcale nie przeszkadzały, wręcz przeciwnie! Mógłby wozić się metrem we wszystkie możliwe strony. Helena natomiast miała dziwną amewrsję do tego środka transportu i najchętniej omijałaby go szerokim łukiem - Bond jest okej, Bonda nie widzieliśmy - zastanowił się chwilę - Albo Zmierzch, na Zmierzchu nie byliśmy! CARLISLE!!!!!
- A mogłabyś mi wyjaśnić na czym w zasadzie będzie polegał ten twój cały genialny wynalazek? - spojrzał na nią z zainteresowaniem. On sam teoretycznie skonczył 'ważny i mądry kierunek' ale to co wyrabiała Helena było jakąś czystą abstrakcją! - I pojedziemy metrem - dorzucił poza tematem. Alex naprawdę miał nadzieję, że kiedyś uda mu się przełamać helenowy lęk przed szybkim pojazdem. Przecież takie przejażdżki to sama przyjemność! Ilu ludzi można poznać! A ile ciekwych kontaktów nawiązać! Alex nie raz szedłz ludźmi z metra na piwo. Może i nie było to najmądrzejsze, ale z drugeij strony do dziś mają świetny kontakt i nie raz wybywają na miasto w celu regularnego skurwienia się i powrotu metrem do domu.
[To może Adaś zabawi się w super hiroł i wejdzie na dach kamienicy, coby zdjąć z niej swojego kociaka, który wszedłszy tam wcześniej, nie umie zejść. A Helena, przechodząc tamtędy przypadkiem, wywnioskuje, że Lester chce się rzuć hen w dół z zamiarem pozbawienia siebie życia i tym sposobem zasieje panikę?]
[Jezu, jak ja mogłam popełnić taki błąd? ._. A to wszystko przez przeziębienie... Dziękuję za zwrócenie uwagi, już poprawiłam :) Pomysły? Niestety nic nie przychodzi mi na razie do głowy, ale może ty coś masz?]
Amare
- Chciałem być miły... - odparł z miną zbitego szczeniaka. CHciał, całkiem po prostu! A że nie kumał o co chodzi jego lubej, to już inna sprawa - Nie bij komputera bo ci kiedyś odda i będzie ci głupio. - zagroził z poważną miną. Alex traktował komputer z należytym szacunkiem. Mówił do niego, głaskał jak ssie zawiesił i praktykował inne rytuały. Pewnie dlatego jeden laptop slużył mu już piąty rok i był w lepszym stanie niż ten, który Helena ma od roku.
- Powiem tak.. Wygląda ładnie, brzmi madrze i kompletnie nie kumam połowy tego wszystkiiego, mimo że też skończyłem techniczny kierunek... Cudem bo cudem, ale jednak! - dodał ze śmeichem po czym spojrzał jeszcze raz na prezentację - O, a tu masz literówkę. - wskazał palcem ekran i bezczelnie się wyszczerzył. Lubił zwracać uwagę na takie szczegóły.
- A moze po prostu kulturalnie powrócimy do domu taksóweczką? Bo wtedy zdążylibyśmy jeszcze na rytualne piweczko z chłopakami... - piwo w dni parzyste było dla niego niczym niedzielna msza. Zawsze o tej samej porze, w tym samym miejscu i z tymi samymi ludźmi. Ba! Od dwóch lat pili nawet ten sam rodzaj piwa! No cóż, siła przyzwyczajeń, których nie można o tak zmieniać z dnia na dzień - Więc jak?
- Całe życie na dupie! A niektórzy i tak powiedzą, ze się obijam. I co? Ja tylko codziennie toczę heroiczną walkę z całym bólem panującym na świecie!- powiedział tonem bohaterem, który dopiero co wrócił z walki na śmierć i życie - Dobra, czyli najpierw kino a później z chłopakami, Greg wpadnie będzie dobrze! - stęsknił się za bratem, w końcu widział go aż DWA DNI TEMU!
- Czy ty widziałaś to co ja?! Miałem pięciominutowy zawał serca! - Alex zawsze był z tych, którz przeżywali filmy. Płakał ukradkiem na Titanicu a teraz nie mógł pogodzić się ze 'śmiercią' głowy rodziny Cullen - ONIE ZABILI KARLAJA! - zaakcentował imię bohatera starając się naśladować jego dziwne brzmienie - KARLAAAAJ! ON UMARŁ! Jego głowa została w ręce Aro! ARO ZABIŁ... - umilkł gdy kilka par oczu skierowały się w jego stronę - Przepraszam, po prostu mnie zdenerwowali - mruknął pod nosem wzdycają teatralnie.
- Ale to nie ważne! Oni mnie normalnie, pospolicie w chuja zrobili! Siedzi sobie człowiek kulturalnie na wygodnym miejscu, wpieprza popcorn i jak tu nagle nie zasuną śmiercią Carlisle! Wiesz co? Muszę się przyznać, że normalnie zadławiłem się pomarańczowym sokiem - dodał konspiracyjnym szemptem wskazując na butelkę, którą trzymał na kolanach
To było straszne, to było naprawdę straszne.
Naprawdę, kompletnie nie pamiętał kiedy ostatnio udało mu się popełnić taką gafę, taki totalny faux pas, wręcz zbrodnię. Bo jak inaczej nazwać fakt, iż zwyczajniej zapomniał, że dwójka jego własnych, rodzonych dzieci ma urodziny szóstego grudnia, a on opamiętał się dwa dni przed i tak jakby w ogóle nie zaplanował co chce kupić, jak chce kupić czy gdzie chce kupić. Co śmieszniejsze, w ogóle nie przypomniałby sobie o tym incydencie, gdyby nie Wiedźma, która łaskawie zadzwoniła do niego - niby to zapytać się jak leci i kiedy przyjdą alimenty, bo spóźnienie ma co najmniej dwumiesięczne, ale gdy niby to przypadkiem wspomniała o szóstym grudnia znanym również jako Mikołajki, o mało nie dostał zawału.
Racja, Leo nigdy się nie denerwował. On po prostu wpadał w panikę, że jest najgorszym ojcem na świecie. O to można było się TROSZKĘ podenerwować.
Nic dziwnego, że gdy tylko Helkę ujrzał, natychmiast do niej podbiegł, by porwać ją do kąta i przygwoździć do ściany.
Rasowy terrorysta.
- Tak jakby zapomniałem o urodzinach moich synów - powiedział do Heleny, która patrzyła na niego z niezidentyfikowanym wzrokiem, zapewne zastanawiając się głęboko nad swoją własną reakcją. - Nie wiem co im kupić! Kompletnie nie wiem. Wyczerpałem limit pomysłów.
- Naprawdę dopiero teraz przypomniałaś sobie o tym, że niespełna kilka minut później zginął 'Cierpiący w ciszy ledwo-wegetarianin'? - spojrzał na nią z totalnym rozbawieniem i wyciagnął telefon z kieszeni - Dasz wiarę, że mam 75 nieodbranych połączeń i trzydzieści wiadomości? Moi chłopcy kochają mnie mocniej niż ty.. Przysięgam! - zaśmiał się wesoło.
- Trzeba było iść na Bonda, po 'Zmierzchu' będziemy mieć trwałe uszkodzenia psychiczne, a w związku z tym, że mu ogólnie mamy uszkodzenia psychiczne, prawdopodobnie skończy się to jakoś tragicznie - powiedział podniosłym tonem po czym westchnął żałośnie i otarł teatralnie łzę. Cóż, zawsze był mistrzem dramatycznych scenek, choć Helenie nie dorównywał. Ona powinna dostać Oskara, ba! Sam jej zrobi statuetkę!
- O Fuuuu..! - jęknął głośno zastanawiając się czy będzie wyglądał jak za duże dziecko jak wypluje żelkę na ziemię. Po dłuższej chwili milczenia i głębokim zastanowieniu, połknął żelkę i skrzywił się niesamowicie - Jutro jest koncert, chodźmy na koncert, co? - spojrzał na nią pytająco i uśmiechnął się lekko - Możemy zgarnąć większą ekipę, potem wypić kilka piwem i jak kulturalni ludzie, wrócimy do domu po dwudziestej drugiej.
- Nooo.. właśnie o tym mówię! - powiedział wesoło. Alex miał szczęście mając taką dziewczynę jaką była Helena. Mógł z nią pójść na piwo, pograć na playstation i po prostu ją przytulić. Zwykła kobieta, którą wielbili jego kumple i rodzice i wydawało by się że trafił na swój ideał - Ej, a wiesz co? Weź za mnie wyjdź, co? - rzucił nagle bez zastanowienia i spojrzał na nią z uśmiechem - No weź, coo?
- Ale ja tak serio-serio mówię., hajtnijmy sie. Zróbmy wesele na miliard osób a Elton John niec nam zagra marsz weselny. I weźmy Grześka na świadka... Czaisz? Będziemy mieć ślepego świadka-ateistę, to dobrze wróży na przyszłośc - uśmiechnął się wesoło pod nosem - I zobaczysz, nasze wesele będzie na ustach wszystkich mieszkańców miasta... Impreza będzie trwała przez tydzień, a ja kupię ci najpiękniejszy pierścionek z łosiem jaki znajdę..
- Jak sobie chcesz - wzruszył ramionami i zainteresował się filmem. No on tu się stara jak pojebany, zdobywa się na wyżyny romantyzmu a ona traktuje to tak, jakby pytał czy może kupić chleb razowy zamiast pszennego. Szczyt chamstwa i drobnomieszczaństwa! Teraz Alex się obraz i zamknie w sobie, a to oznacza foch pięciolatka, któremu nikt nie uwierzył że widział Świętego Mikołaja. Okej, marne porównanie.
Wzruszył ramionami i wbił wzrok w bliżej nieokreślone miejsce przed siebie. Złość trzylatka wychodziła mu wybitnie uroczo, powinien zbijać na tym majątek - Po co mam się odzywać, skoro cokolwiek powiem traktowane jest jakby nie zostało powiedziane, albo jakbym powiedział coś, co kompletnie nie zasługuje na odrobinę uwagi? - czy to przpadkiem nie było to samo? Alex nie zastanawiał się nad sensem wypowiadanych przez siebie słów. Na co komu sens?
- Nic, absolutnie nic. Właśnie ci się oświadcyłem, i teoretycznie nawet się zgodziłaś. Ale powiedziałaś to takim tonem, jakbyś zgadzała się na odłożenie wieczornych zakupów na poranek, bo wtedy jest mniej ludzi w sklepie. Nie no spoko, obejdzie się bez ataku radosnej histerii, obejdzie się nawet bez tych całych zaręczyn. Po prostu nie ważne. Cofam, odwołuje. Zapomnijmy - mruknął pod nosem.
Alex postanowił być twardy. Ten jeden, jedyny raz. Oczywiśce, że było na serio. Znała go, znała jego podejście do tego typu spraw. Byłpieprzonym tradycjonalistą, lubił oświadczyny, lubił śluby, zawsze na nich płakał. Miał obraz swojego, idealnego. Z nią w roli panny młodej. Nie umiałby żartować z własnych oświadczeń. Nawet tych w kinie - Nie ważne, serio. Jedźmy do domu i na impreze. - mruknął.
- Ale pan taksówkarz, nie będzie na nas czekał wieki, bo ma milion innych klientów, na których mógłby zarobić - podsumował krótko i zwięźle. Tak Aexie, niczym prawidziwy samiec Alfa, nie rozpłakałeś się po tym co Helena powiedziała. Brawa dla ciebie, chyba dorastasz, chyba puściły ci fabrycze ustawienia, które nie przewidują wkurwiania się na kogokolwiek. Alex był zły, klękajcie narody!
- DZiękujemy bardzo - uśmiechnął sie lekko do taksówkarza i dał mu w łapę kasę. Nie lubił się kłócić, nie lubił być zły, to takie chujowe uczucie. Coś na kształt kaca i grypy żołądkowej, wszystko aż skręca cię w środku i jakoś nic nie możesz na to poradzić, bo leki nie działają - Może i kino nie było najlepszym miejscem na oświadczyny, nie współgrały z ogólnym zachwytem na Edwardem... Może po prostu zapomnijmy, co? - zapytał już całkiem spokojnie. BO TYLKO SPOKÓJ NAS URATUJE!
- No przestań, przecież wiesz że tak głupku... Aczkolwiek, kochałbym bardziej gdybyś nie porównywała mnie do świecącej w słońcu podróbki wampira. Trochę mi niedobrze - mruknął robiąc teatralny odruch rzygania. - A teraz cohdźmy już do domu, na piwo. Co? Piwo nam sie przda, piwo jest zdecydowanie zbawcą ludzkości. I nie rób takiej miny więcej, bo nie dostaniesz piwaa.
Alex nie miał pojęcia jakim kurwa cudem, Helena namówiła go na to całe prawo jazdy. Kiedyś miał, dawno-dawno temu, ale po wszelkich możliwych wydarzeniach z samochodem stwierdził, że nie da rady nigdy więcej go poprowadzić. A dodatkowo nie miał nóg (hehehe, njesmieszne!) a co za tym szło, musiał się przebranżowić na prawko uprawniające go do podróżowania 'super ekstra nowoczesnymi i zajebiście inteligentnymi samochodami. Jakimś cudem zaliczył teorie, zaliczył jazdy i musiał przystąpić do egzaminu. I poczuł się jakby znów miał siedemnaście lat i zdawał po raz pierwszy - NJE NJE NJE NJEEEE CHCEEEE! - mruknął gdy podjechali na miejsce. Helena uderzyła głową w kierownicę mając go najwyraźniej dosć. Kij z tym, jej wina, ona go namówiła.
- Jakoś inaczej zapamiętałem tę sytuację. Wydawało mi się, że wpłynęłaś na mnie jakąś dziwną mocną wprost z X-menów i tyle... Nie chce robić prawka, nie lubie samochodów, chce do końca życia być dumnym pasażerem metra. A wiesz dlaczego? Bo jest niewielu ludzi lubiącyc metro i milion tysięcy tych, którzy kochają samochody. Nie lubie być w 'tłumie', chce się wyróżniac i tyle.
- Możemy wracać do domu? Fajnie się bawiliśmy, ale już pozbierałem zabawki i chcę wrócić do naturalnego środowiska, w którym Hermanny nie mają prawka, bo nikt przy zdrowych zmysłach ich im nie daje. - wzruszył ramionami i nawet na sekundę nie chciał, dac po sobie pozać, że ogarnia go maksymalnie wielka panika, nad którą nie zapanuje. Siedzenia pasażera są fajne, dlaczego miałby z nich rezygnować?
- Bo ty nie rozumiesz.. Z tej sytuacji nic nie rozumiesz... Tobie się wydaje, że to jest takie proste i przyjemne. Że skoro zdałem teorie to pójdzie mi rónie dobrze na egzaminie. Helena mnie nie obchodzi to czy zdam, czy nie zdam, czy będę jeździł metrem do usranej śmierci. Boje sie, że stanie się to c kiedyś. Że pierdolnie we mnie ciężarówka i znowu ktoś umrze. Wyeczerpałem już ilosc śmierci jak na jedno życie, więc proszę cie. Jeźdzmy do domu.. To nie ma sensu... - Alexowi przyśpieszyło serce, oddech stał się dziwnie nierówny i wszystko było jakieś takie nie-alexowe.
- To nie chodzi o to, że zrobiłaś coś źle. Że czuje że mnie do czegoś zmuszasz, albo że zaraz spakuje walizki i się wyprowadzę z mieszkania, bo postanowiłaś zrobić coś dla mojego dobra. Ja wiem, że tak byłoby lepiej, że powinienem chwycić byka za rogi, czy jak to si tam fachowo nazywa - starł szybko wierzcem dłoni łzę, która powoli spływała po jego policzku - Ja po prostu nie jestem na to gotowy jeszcze. Mogę sobie zrobić prawko, owszem. ALe i tak nei będę jeździł samochodem. Nie chcę, nie umiem, nie potrafie. Nie sprawia mi to przyjemności a wręcz przeciwnie...
- Może jutro, może za tydzień.. Ale nie dzisiaj, dzisiaj wybitnie nie dam rady tego zrobić. Przepraszam, ze cię tu fatygowałem a teraz tak całkiem po prostu się poddaje, ale ja wiem że tak czy inaczej nie zdam tego egzaminu dzisiaj. Bo po prostu nei chcę tego zrobić... - mruknął przytulając się do niej lekko. Ot i cały Alex, zmiana zdania w przeciagu trzydziestu minut.
Alex wiedział doskonale, że nie powinien tak reagować. Nie powinien robić prawdziwego aktu histerii, ale inaczej nie mógł. Lepiej zrobic scenę w samochodzie Heleny, niż w aucie na egzaminie. Wtedy egzaminator wziąłby go za niestabilnego emocjonalnie, a co za tym idzie pożegnąłby się z prawkiem na zawsze. A tak, oddalił to tylko w czasie, o parę dni. Nic więcej.
- Powinienem rzucić, bo mój kardiolog powiedział mi, że dostanę zawału serca jeśli nie zmienie przyzwyczajen.. - mruknął pod nosem ale oczywiście wziął od niej papierosa i zapalił go bez zbędnych ceregieli - Jestem debilem, nie? Powinienem tam pójść i rozjebać system, ja to wiem... - dodał po chwili z cichym westchnięciem - Przepraszam Hela... jestem idiotą.
- Ale ja to zrobię kiedyś, zobaczysz - pogłaskał ją lekko po głowie z lekkim uśmiechem i zaciągnął się dymem. Teraz było mu dobrze. Zielony, nagiczny samochód. Helena za kierownicą i papieros w ryju. Cały Alex! Niektórzy mogliby pomyśleć, że on jest po prostu wygodny i nie chce narażać się na niepotrzebne nerwy!
- No dobra, przejrzałaś mnie... Poczekam aż benzyna stanieje, albo ażwymyślą samochód który jeździ na deszczówkę... - powiedział poważniej, a później uśmiecnął się wesoło i cmoknął ją w nos - I dodatkowo lubię mieć szofera, bo czuje się wtedy tak bardzo burżuazyjnie, że ja jebie... -dodał z rozbawieniem i ponownie zaciągnął się dymem.
- No weź no... Daj mi się ponapawać tym, że mam szofera - mruknął pod nosem z niezadowoleniem ale uśmiechnął się po chwili - No dobra, już. Przestaje. Obiecuje, że zrobie w koncu prawo jazdy i przestanę prosić cę o podwiezienie wszędzie. - uniósł rękę jakby chciał ją za wszystko przeprosić - Okej? Możemy pójść na taki układ?
- Boże mój boże... Dlaczego ja za tobą jestem? - wznósł ręce ku niebu ale po chwili nastąpiło nie minutowe, a pięciominutowe ślinienie! Tak należy robić kiedy ma się problem z własnym mózgiem. Pod tym względem dobrali się idealnie - Powiem moim przyjaciołom, ze są debilnymi pasażerami i że przed wejściem do auta mają ściągać buty, żeby nie nabrudzić - dodał z pełną powagą.
- Wiesz co? Kij z tym... Chce to zdać, chce poczć zapach ich skarpetek w swoim samochodzie, jakkolwiek chujowo dziwnie to zabrzmiało. Nie mogę wiecznie uciekać od tego co się stało. Mark by tego nie chciał... - dodał po chwili z cichym westchnięciem - Myślisz, że da się to jeszcze raz odkręcić? No wiesz, tak żebym jednak mógł to zaliczyć? - Helena umiała załatwić wszystko, może i to by jej się udało?
- Wiem, że chcesz mnie zabić którymś z samochodowych kabli - rzucił za nią - Nie wiem jeszcze którym, ale na sto procent masz myślimordercze - wyszczerzył się głupio i zapalił kolejnego papierosa. Ot tak dla rozluźnienia - Idź, załatw, obiecuje że to ostatnia moja sprawa, przez którą robisz z siebie kretynkę. Ale dodaj że jestem kaleką, także umysłowym!
- Wiesz co? Jednak zmieniłem zdanie... - spojrzał na nią poważnie, ale szybko ewakuował się z samochodu, chcąc uniknąć śmiertelnego ciosu helenowej pięści.
Collins nie był taki zły, cały egzamin nie był zły. Wręcz przeciwnie, upłynął w miłej i przyjemnej atmosferze, która upewniła go w przekonaniu, że ta cała histeria nikomu nie była potrzebna.
Plac zaliczył brawurowo. Pan egzaminator pośmiał się pare razy z żenujących żarcików na rozluźnienie i pozwolił łaskawie wyjechać na miasto. Alex przez chwilę walczył z własną paniką, ale później stwierdził ze ma panikę głęboko w dupie i że jakoś da sobie radę. Dał. Co prawda zrobił jeden malutki błąd, ale pan egzaminator nie zjadł mu za to głowę. Powrócili na plac i dostał odpowiedni papierek na którym jak byk pisało, że zaliczył. Ale Alex nie byłby sobą, gdyby nie postanowił zrobić BEST PRANK EVER swojej dziewczynie. Wrócił do samochodu z przybitą miną i westchnął pod nosem - Okej, ważne że próbowałem. Następnym razem zaliczę.
Dzisiaj kończy się rezerwacje dwóch wizerunków, które sobie zaklepałaś ;)
Co robimy z tym fantem?
Administracja.
- No bo przecież musiał mnie odwieźć, gdzie by tak kaleke w środku miasta zostawił? nawet telefonu nie wziąłem, to cóż bym począł? - spojrzał na nią próbując zachować powagę - Nawet egzaminatorzy nie są aż takimi chujami - dodał po chwili zastanowienia i wyciągnął papierosa by po chwili zaciagnąć się dymem, z cichym westchnięciem zmęczonego życiem staruszka.
- Widziałaś? No proszę, a Grzesiu nie... - żarcik o ślepym koledze, zawsze na czase Alexie, masz rację. Uśmiechnął się wesoło pod nosem zadowolony ze swojego poczucia humoru, po czym podał jej papieri od pana egzaminatora - Mam odebrać sobie prawko za dziesięć dni roboczych. Zadowolona panienka teaz jest? - zapytał z lekkim rozbawieniem.
Prześlij komentarz